poniedziałek, 18 października 2010

wrrrr

w 2008 roku łączna liczba zapłodnień in vitro w Polsce to ok. 9,4 tys., w wyniku czego urodziło się ok. 4 100 dzieci. w tym samym roku 81 985 kobiet i 31 699 dzieci poniżej 13 r.ż. było ofiarami przemocy domowej (oczywiście dane dotyczą jedynie przemocy zgłoszonej wg procedury niebieskiej karty). proponuję żeby pewien związek wyznaniowy przestał wreszcie mieszać się do polityki tego państwa i zajął się (jeśli już musi) problemami, które sam poniekąd wzmacnia swoim szowinistycznym programem.

20 komentarzy:

Jo pisze...

"urodziło się ok. 4 100 dzieci"
Tak... a zamrożono (szacunkowo)od kilkunastu tys. do 55 tys. dzieci, tymczasem istnieje alternatywa dla IV - Naprotechnologia, której skuteczność jest znacznie wyższa (70-80%!). Jednocześnie jest to metoda nie niosąca ryzyka dla zdrowia matki ani dziecka, całkowicie etyczna.

"81 985 kobiet i 31 699 dzieci poniżej 13 r.ż. było ofiarami przemocy domowej"

Nie ma danych statystycznych, które pokazywałyby, w jakim stopniu "przemoc domowa" dotyczy rzeczywiście związków formalnych (małżeństw), a w jakim konkubinatów. Do najdrastyczniejszych przypadków maltretowania dzieci (jeśli wziąć pod uwagę to o czym mówią media, bo badań nie ma) dochodzi właśnie w konkubinatach. Kościół nie popiera konkubinatów.

silly rabbit... pisze...

nie zamrożono dzieci. zamraża się komórki jajowe. różnicę można sprawdzić eksperymentalnie: zamrożonego dziecka nie da się rozmrozić.

naprotechnologia to ściema (bardziej elegancko: pseudonauka); nie ma żadnych wiarygodnych naukowych publikacji na ten temat.

nie znam danych rozróżniających przemoc domowa na konkubinaty i małżeństwa. powoływanie się na media nie jest trafne (np. niemowlaki w beczkach to było katolickie małżeństwo).

proponuję ekskomunikować wszystkich singli, osoby innej orientacji seksualnej oraz żyjące w konkubinatach, a także (idąc za ciosem) używające antykoncepcji. pozostała grupka może sobie żyć wg praw jakich sobie życzy.

Jo pisze...

:) to, że czegoś nie znasz, nie świadczy o tym że to nie istnieje.
Napro. jest stosunkowo nową nauką, ale rozwija się dynamicznie. Procedury in vitro i inseminacji wdrażane są od lat 80-tych, natomiast podręcznik Naprotechnologii wydano dopiero niecałe 6 lat temu, a już istnieje prawie 300 klinik i przychodni naprotechnologii na świecie, z czego w samych USA, gdzie naprotechnologia się narodziła i miała szansę wcześniej się rozpowszechniać - jest ich już ok. 200.

Jo pisze...

zostawmy przemoc, bo w istocie nie da się też udowodnić, że jakakolwiek grupa wyznaniowa czy też polityka tej grupy mieszała w niej palce

co do ekskomuniki to w prawie kanonicznym są zawarte ustalenia kiedy i na kogo się ją nakłada i po co więc chyba nie ma co się tym ekscytować, tym bardziej że nie jest to żadna nowość

Jo pisze...

Zamraża się zapłodnione komórki jajowe,czyli zarodki, czyli dzieci, gdyby poczęły się w sposób naturalny u pragnącego je małżeństwa nikt by o nich inaczej nie mówił. Zresztą pary, które decydują się na IV też często mówią o tychże zamrożonych zarodkach per "dzieci" - wystarczy poczytać odpowiednie fora.

Anonimowy pisze...

<< Nie ma danych statystycznych, które pokazywałyby, w jakim stopniu "przemoc domowa" dotyczy rzeczywiście związków formalnych (małżeństw), (...)>>
straszliwy bullshit!!! co to za argument?
chodzi o to, że kościołowi nie chce się walczyć z PLAGĄ przemocy rodzinnej bo woli głośniejsze medialnie i bardziej nośne tematy aborcji, in vitro itp.

seks ludzi nie chcących "począć" dziecka powinien być przez państwo opodatkowany. najlepiej naklejać banderole akcyzowe na opakowania kondomów. jednocześnie cześć podatku powinna iść na dofinansowanie lekcji religii w szkołach. i byłoby po problemie!

silly rabbit... pisze...

Jo -> nie powiedziałam, że nie istnieje. powiedziałam, że jest oszustwem.

co do "dzieci" - oczywiście że dla osoby pragnącej dziecka dwie kreski na teście ciążowym to dziecko (fizjologicznie tak nie jest); tym bardziej uważam za nieludzkie odmawiania im prawa do dziecka.

ekskomuniką się nie ekscytuję, raczej wyrażam żal, że tak nieczęsto się ją stosuje. to oczywiście ironia; religia jest sprawa osobistą i w żaden sposób nie powinna być łączona z polityką, w szczególności w formie szantażu.

co do przemocy - niestety program kościoła (nie tylko katolickiego, ale jego w szczególności) petryfikuje relacje zależności i opresji (np. w kontekście "niesienia krzyża", niemożliwości rozwodu etc. - nie wspominając o kontekście nauk tzw. ojców kościoła)

Anonimowy -> właśnie o to mi chodziło w tym porównaniu; skala problemu przemocy domowej jest znacznie większa (liczbowo, nie chcę wartościować jakościowo), ale mało medialna; lepiej pobawić się w politykę

Jo pisze...

ale jak oszustwem, skoro mają udowodnioną bardzo wysoką skuteczność?

kurcze IV jest strasznie gloryfikowana w mediach i o wielu rzeczach się nie mówi

a tak z ciekawości, w którym momencie wg Ciebie tam jest już fizjologicznie "dziecko"?

no i ciekawe, że tak to postrzegacie - że Kościół specjalnie woli zajmować się aborcją czy IV bo to bardziej nośne tematy
ja z kolei myślę, że to rząd właśnie woli te tematy zamiast wreszcie zająć się reformami i gospodarką.
Natomiast Kościół, w mojej opinii, czuje się niejako wywołany do zajęcia stanowiska w tych sprawach, bo dotyczą one moralności.

Co do utrwalania przez Kościół zależności, o którym piszesz to mam wrażenie , że masz na myśli jakąś karykaturę Kościoła, bo Kościół jaki ja znam jest zupełnie inny. Albo może nie wiem, co masz na myśli, bo jeśli np. że jak mąż bije żonę to ona sobie ma myśleć, że to jest jej Krzyż, to zapewniam, że to nie jest zgodne z nauką Kościoła.

silly rabbit... pisze...

-> gdzie są te dowody skuteczności? wysoka skuteczność potwierdzona ideologicznie, nie statystycznie (w przeciwieństwie do IV)

->kurcze IV jest strasznie gloryfikowana w mediach i o wielu rzeczach się nie mówi

-> co do terminów - nie wciągaj mnie w dyskusję, w której nawet wasz papież stwierdził, że nie wiadomo kiedy płód staje się osobą ludzką. dla mnie osobiście: na pewno nie na etapie zygoty i raczej nie do momentu, kiedy płód nie jest w stanie przeżyć poza organizmem kobiety; uważam, że ww stadia medyczne nie powinny stanowić przesłanek do subiektywnej oceny (np. para starająca się o dziecko i przeżywająca kolejne samoistne poronienia - a to 60% przypadków we wczesnym stadium - ma prawo do przeżywaniu żalu utraty "dziecka"; subiektywnie dla nich jest to dziecko; medycznie - nie jest, a to podstawa medyczna powinna być brana pod uwagę w stanowieniu prawa)

-> w ocenie priorytetów rządu zgadzam się; politycy też szukają tematów zastępczych

-> co do kościoła: mówimy zdecydowanie o tym samym związku wyznaniowym.

to teraz ja Ciebie zapytam: dlaczego nie możecie (l.mn. bo mam na myśli członków i członkinie kościoła katol., do których należysz) dać spokoju i nie pozostawić prawa wyboru w kwestiach reprodukcyjnych jednostkom ludzkim o podobno wolnej woli? dlaczego uważasz/uważacie, że nie mogę decydować o swoim ciele, zdrowiu i życiu?

Katta pisze...

Sorry, ale bardzo częstym powodem bezpłodności kobiet jest leczenie chemioterapią raka. Obawiam się, że Naprotechnologia - będąca po prostu zaawansowanym kalendarzykiem - nie pozwoli tym dziewczynom wrócić do normalności. Chemioterapia zabija komórki w ciele i jest chyba bardziej kontrowersyjna niż ich zamrażanie: skoro w takich kategoriach na to patrzymy, a samounicestwianie też jest grzechem. Zakażemy chemii?

Btw. skuteczność Naprotechnologii jest szacowana na max 30%.

Plus jeszcze jedno: niepłodność u kobiet i u mężczyzn jest równie częstą przypadłością. Obawiam się, że Naprotechnologia odnosi się tylko do Pań. No, ale rozumiem, że to panie są przyczyną braku bobasa, a jak się dobrze przyjrzeć, to same się proszę, żeby konkubent pił i bił. No nie?

Jo pisze...

Katta, no co Ty!?
celem chemioterapii jest leczenie, prawda? chemioterapia nie powoduje śmierci, zdarza się że skutecznie leczy. Zakazywanie jej byłoby skazywaniem chorych na raka, na śmierć - pomysł bez sensu.
Co do naprotechnologii to obawiam się, że nie wiesz o niej zbyt wiele :( To nie tylko "zaawansowany kalendarzyk" jak to nazwałaś choć z "kalendarzykiem" ma niewiele wspólnego. NaPro, to owszem obserwowanie cyklu kobiety (chyba nie negujesz, że coś takiego jak cykl istnieje? i że w ciążę zajść można tylko w określone dni tego cyklu?), ale także zabiegi chirurgiczne, diagnostyka poziomu hormonów i leczenie w tym zakresie, monitorowanie ciąży zapobiegające samoistnym poronieniom (u kobiet u których powtarzały się one wcześniej). To nie żadne ziołolecznictwo, to prawdziwa medycyna. NaPro posługuje się najnowocześniejszymi rozwiązaniami chirurgii ginekologicznej, jeśli trzeba zajmuje się również leczeniem mężczyzny.

"No, ale rozumiem, że to panie są przyczyną braku bobasa, a jak się dobrze przyjrzeć, to same się proszę, żeby konkubent pił i bił. No nie?"

to do mnie ma być? niedorzeczne! dobrze wiesz, że tak nie myślę!

Jo pisze...

Do Silly Rabbit:

Z biologicznego punktu widzenia embrion jest ludzki od początku. Nie ma fazy rozwoju embrionalnego, która nie byłaby ludzka: DNA komórki rozrodczej jest to samo co w czternastym dniu, w czterdziestym dniu i aż do śmierci człowieka.

Dlaczego nie mogę milczeć?
Dlatego, że sumienie nakazuje mi bronić godności i życia tych nienarodzonych. Mówić w ich imieniu.

Joanna B. pisze...

--> Katta
możesz zajrzeć do niedawnej dyskusji o leczeniu raka u mnie na blogu. zgadzam się, że chemia zabija (pytanie: czy liczyć na ewentualne korzyści, czyli że może jednak wypleni raka?).
--> inni
naprotechnologia (słowo tak nowe, że podkreśla mi je słownik w firefoksie) to jest oszustwo. pewna zaangażowana osoba próbowała objawić mi zalety tej metody, choć nigdy nie zgłaszałam problemów z płodnością (co widać w praktyce ;-) i opowiadała, że badania przeprowadzano na ZAKONNICACH, ponieważ to zdyscyplinowane i - co ważne - BEZDZIETNE kobiety, które co miesiąc wysyłały swoje wkładki higieniczne do laboratorium. tam badano wydzielinę z ich pochwy i diagnozowano problemy. zakładam, że nikt nie namawiał tych pań do sprawdzenia metody w praktyce, bo pewnie doszłoby do wywalenia ciężarnych zakonnic z Kościoła.
no więc, można sobie badać śluz z szyjki macicy i pięć razy dziennie, i nazywać to naproniewiadomoco, ale nie jest to ani nowa metoda, ani przełomowa, ani odkrywcza, tylko od lat stosowana przez ginekologów do określania np. środowiska bakteryjnego pochwy, choćby zwykły posiew jest więc naprotechnologią. to dosyć żenujące, że wmawia się bogobojnym kobietom, że metoda stosowana w prywatnych katolickich klinikach jest czymś więcej i w dodatku czymś świętszym od metod stosowanych przez państwowych ginekologów. tylko że państwowy ginekolog jest za darmo.

Pan Cygaro pisze...

ale fajna dyskusja! a przy tym jaka bezsensowna!

a tak przy okazji - strasznie się cieszę, że istnieją katolicy, którzy nie patrzą na wszystko przez pryzmat ideologii, nie łykają pokornie i nie wciskają innym każdej kościelnej bzdury, no i nie czczą instytucji. dzięki, żono!

Jo pisze...

Joanno
Wprawdzie nie mnie zapraszałaś, ale z ciekawości przeczytałam tę dyskusję,
mamy podobne zdanie o szczepionkach oraz rozterki w kwestii mleka i mięsa.
Jest takie forum wegedzieciak (wyguglaj ;) ) może Cię zainteresuje, ja tam nie piszę, ale słyszałam, że jest fajne od znajomych, którzy nie jedzą mięsa.
Nie wiem o co chodzi z tymi zakonnicami, więc mam tylko jedną uwagę: nic nie jest za darmo, a już na pewno nie opieka medyczna w PL! Oczywiście się czepiam, bo wiem, co miałaś na myśli (że jak już płacimy te składki, to już "odżałowane"). Z drugiej jednak strony... nie korzystałaś przecież z państwowego gina w czasie ciąży, ani ja. Dlaczego? przecież "za darmo" był.

Kamila Jeżowska-Hułas pisze...

-> Jo
nie widzę przyczyny dla której ktoś (oprócz mnie samej) miałby przemawiać w imieniu mojego DNA

moje sumienie zaś nakazuje mi dawać prawo wyboru w kontekście własnego ciała.

różnica jest taka, że dawanie wyboru nie ingeruje w nikogo (a wręcz przeciwnie), a regulacje prawne (zakazy) i owszem.

-> panie (ale panowie też)
fajnie, że nas stać na gino-priva (a w każdym razie MAMY WYBÓR); większości kobiet nie stać. ale tez rzesza ich nie chodzi ze strachu - bo w małych miasteczkach i na wsi pójście do ginekologa nie będąc przed porodem = bycie kurwą; to nie żart, bazuję na wiarygodnych wynikach badań, które zlecało UNDP i przeprowadzał TNS OBOP. potrzeba czasu i mądrych kampanii społecznych, żeby to się zmieniło. dyskusja o kobiecym ciele i zdrowiu reprodukcyjnym prowadzona w języku zakazów, potępień, wymachiwania różańcami, ekskomunik etc. pogłębia ww. stereotypy. nie godzę się na to (ja i moje sumienie, i DNA moje też)

Joanna B. pisze...

chciałam sprostować, w ciąży chodziłam do dwóch lekarzy, prywatnie i państwowo. państwowo, bo za darmo i zawsze mogłam się dostać bez zapisów (ciężarne są przyjmowane bez zapisów, przynajmniej tam, gdzie chodziłam), więc mogłam w każdej chwili, z każdą sprawą, 4 dni w tygodniu od 9 do 21. prywatnie - bo chciałam mieć lekarkę z konkretnego szpitala, gdzie chciałam rodzić. okazało się, że ten państwowy jest nadgorliwy i w końcu miałam dosyć wszystkich dodatkowych badań, na które mnie (bezpłatnie) wysyłał, zwłaszcza że robił raban bez powodu.
co do zakonnic. tłumaczyła mi to osoba studiująca na UKSW jakiś kierunek związany z rodziną, akurat nie pamiętam nazwy. że naprotechnologia to "nauka" oparta na badaniach przeprowadzonych na zakonnicach, które wysyłały swoje wkładki higieniczne pod wskazany adres. prowadzono im różne dzienniczki tych naprośluzów i na ich podstawie oceniano płodność, choroby, problemy itp. moim zdaniem kupy nie trzyma się to, że przecież zakonnice nie mogły de facto sprawdzić skuteczności tej metody, bo nie zamierzały zajść w ciążę. wmawianie więc, że naprotechnologia jest alternatywą, "której skuteczność jest znacznie wyższa (70-80%!)" to nadużycie. jestem też ciekawa, jak się bada mężczyzn. czy przeprowadzono wieloletnie badania na księżach, którzy wysyłali do analizy swoje majty? wiadomo, onanizm to grzech, więc jak ich badano, codziennie wykonywano biopsję jąder? nie zazdroszczę.
generalnie śmieję się z całej tej akcji napro, bo to wyciąganie kasy. co do in vitro, nie chcę się wypowiadać, ponieważ nie mam zdania. ponieważ nie wiem, czy jest dobre, ale - o ile wiem - kobiety strasznie cierpią, żeby przejść zabieg (operacje, hormony, nadzieje, rozczarowania). znam udane dzieci z in vitro i znam przypadki, kiedy kilka razy się nie udało. widać - niektórzy uważają, że warto przejść tę gehennę. i wiem, że na to decydują się takie pary, którym nic innego już nie może pomóc, a już na pewno nie badanie naprośluzu.

Pan Cygaro pisze...

ja słyszałem, że najskuteczniejszą metodą leczenia niepłodności (100% skuteczności, w tym 14% bliźniąt, 2% trojaczków i 0,1% czworaczków) jest wstawiennictwo świętej Małgorzaty z Antiochii Pizydyjskiej. jest to metoda etyczna, bezpieczna i całkowicie naturalna. no i daje +10 do pobożności.
kult świętej Małgorzaty z Antiochii Pizydyjskiej trwa od setek lat, a jej biuro można znaleźć na przykład w Łomiankach. tam też można załatwić wszelkie formalności związane ze wstawiennictwem.

Jo pisze...

ja też znam udane dziecko z in-vitro :)

ale z tym, że kierowane są osoby, którym nic innego pomóc nie może - nie zgadzam się.
Dwa przypadki:
1- moja przyjaciółka: po 2 latach małżeństwa nie mogli zajść w ciążę więc odpowiedź lekarzy -> IV. Oni się nie zgodzili. No i zaszli sobie sami, dwukrotnie, niestety ciąże stracili :(

2- ktoś całkiem mi bliski z rodziny: 5 lat temu po 7 latach małżeństwa zdecydowali się na IV, w wyniku stymulacji hormonalnej ona dostała krwotoku i prawie że zeszła... kwestia implantacji została odsunięta w czasie (żeby organizm się wzmocnił itp.), 5 zarodków do zamrażarki :( tymczasem mając dość szpitali zaczęli przygotowywać się do adopcji... gdy już niewiele brakowało okazało się że jest w ciąży :))) to było 3 lata temu a teraz mają już drugą córeczkę :))) czyli super, no ale jeszcze są te zarodki... No więc 3 lata temu, gdy ona była w ciąży zadzwonił dr z tej kliniki i pyta co z tymi zarodkami zrobić, bo albo implantujemy, albo oddajemy do adopcji, nie ma na co czekać, bo po 5 latach to one się do niczego nie będą nadawały... No i d..pa. Zgodzili się na oddanie do adopcji, bo ona była już w ciąży więc zaimplantować nie mogli. Zaznaczam, że wcześniej lekarz nie uświadomił im tego, że 5lat w zamrażarce to max. (!)

Podsumowując diagnostyka niepłodności jest do kitu, zaś IV to świetny biznes, bo kosztuje niemało.
W pierwszym przypadku na IV skierowano parę po 2 latach małżeństwa (!), która mogła zajść w ciążę, miała "tylko" problem z utrzymaniem, ale tym nie zajmuje się IV.

W tym drugim przypadku widocznie potrzebna była jakaś stymulacja hormonalna, że tam się to w końcu ruszyło, ale samo IV konieczne nie było.
-------------
Co do zakonnic, to oczywiście nie mam powodów by Ci nie wierzyć, nawet jeśli brzmi to zadziwiająco. Nie zmienia to jednak faktu, że wg mojej wiedzy NaPro to nie tylko badanie śluzu.
-------------
Super że mogłaś też chodzić bezpłatnie, mi się jakoś nie udało - po tym jak pani w rejestracji powiedziała mi że do gin. zapisujemy się bezpośrednio u lekarza, odbiłam się od drzwi z napisem że w tym miesiącu lekarz jest nieobecny a zapisy na następny miesiąc będą za dwa tygodnie, czy jakoś tak ...

Joanna B. pisze...

ginekologa można sobie przecież wybrać w dowolnej przychodni, publicznej i niepublicznej! i można zmieniać, do skutku, nawet w innym mieście można mieć...