czwartek, 24 stycznia 2013

silly 'movie' rabbit

Wielbię Christopha Waltza! A Django polecam choćby dla 3 scen:
- epizodu z Ku-klux-klanem
- kwestii Christophera Waltza: "nie mogłem się powstrzymać"
- tłumaczenia wymowy imienia Django

Opinie są różne, film jest długi (jak przystało na spaghetti western) i pełen przemocy (jak to u Tarantino). Moim zdaniem warto. Ach, jeszcze jest Leonardo DiCaprio jako plantator -  miłośnik krwawych walk i frenologii. Daleką drogę przebył od amanta w Titanicu... (w każdym razie poszedł w słusznym kierunku).


wtorek, 15 stycznia 2013

ach i ech

w ramach kontestowania rzeczywistości: nasza (że niby ekologiczna) choinka się sypie. ktoś nas zrobił w bambuko.
w ramach podziwiania rzeczywistości: Bogowie, instrukcja obsługi w etnograficznym i tekst tamże: potrzeba świeckości państwa, by zapewnić szacunek wszystkim religiom. i przeciwko krzyżowi w sejmie jestem, jakby się kto pytał

noworocznie, z poślizgiem i refleksją

Silly rabbit od czasu dwóch kresek poszedł w odstawkę. Nosiłam się nawet z zamiarem powieszenia tabliczki THE END, co zapewne miałoby wpływ głównie na mnie samą, bo tłumów w statystykach nie widzę. Ale i po prawdzie, rzadko w nie zerkam. Głupi królik to trochę inna era. Singielska, w dużej mierze chmurna i durna, do której oczywiście mam słabość, i mimo wszystkich wzlotów & upadków non, je ne regrette rien. Blog ten u swego zarania (w 2008 roku, kiedy ludzie czytali książki na strony a nie na procenty) miał pełnić funkcje autoterapeutyczną (good job, well done), potem odbiło mu trochę w stronę kulturalną, tudzież stał się miejscem wylewania gorzkich żali nt. tzw. rzeczywistości. Chociaż zaczynam się zgadzać z poglądem, że rzeczywistości nie ma, a jest trans, z którego znaczna większość z nas wcale nie chce się wybudzić. I chyba w tym odbiciu pozostaniemy. Bo silly rabbit to nadal ja, choć małża małżowi i matka dziecku. A ze sobą samą zrywać mi się nie chce.