niedziela, 30 listopada 2008

przygody królika i kustoszki w noc listopadową

owce, dzieci i podróże statkiem
raki i skorpiony
jednym skromność, innym czerpanie i orchidee w sercu, jako rzecze Konfucjusz
wosk zamiast kawy i czerwone wino, oba starannie lane
i tak to się kończy...
albo właśnie zaczyna!

poniedziałek, 24 listopada 2008

teraz zobaczycie

Teraz zobaczycie - mruknęła cierpko i zjechała z pagórka. Zaczęła sunąć pomiędzy łachami sniegu, zygzakiem, hamując nogami i zachowując niezachwianą równowagę, jaką się ma, jeśli jest się Mi. Nos mówił jej, że gdzieś tu prowadziła droga do domu, w którym były ciepłe kołdry, a może nawet nowy śpiwór. Pobiegła brzegiem morza, prosto między drzewa. Była tak mała, że jej stopy nie zostawiały śladów na śniegu.

Tove Jansson, Zima Muminków

poniedziałek, 17 listopada 2008

podsumowując

w chwilach wolnych od pracy szukam pracy, w chwilach wolnych od kochania szukam kochania, w chwilach wolnych od jedzenia odchudzam się, i tylko gdy gram jestem naprawdę sobą, zabawne, nieprawdaż?

a w kulturalnej grał wczoraj Mike Ladd
“Mike Ladd to człowiek wymykający się klasyfikacjom. Dawniej nauczyciel angielskiego grający obecnie rock, soul, spoken-word, blues, punk, psychedelia i hip hop. Ladd może przemieszczać się komfortowo od galaktyki (jako Nostalgiator, Welcome to the Afterfuture, Vernacular Homocide), poprzez post-bling (w projektach Infesticons/Majesticons), aż obecnie do divine. [...] Jego ostatni album Father Divine, wydany jest w zasłużonym labelu punk/reggae ROIR. Koncepcyjnie, traktuje on o religijnym przywódcy George’u Bakerze (aka Father Divine). Projekt miał być próbą ożywienia klasycznego brzmienia ROIR lat osiemdziesiątych, kiedy to ów label wydawał kasety zespołów takich jak Bad Brains czy Suicide.”
Jak kto co zrozumiał, to jego.


jak kto co zobaczył, to też jego.

sobota, 15 listopada 2008

krew, nie woda

O rety. Przez 28 (tak, tak...) lat żyłam w niewiedzy i kłamstwie. W kwestii grupy krwi, znaczy się, a nie tak ogólnie, żeby nie było. Myślałam mianowicie, że mam krew AB, a mam 0. Krew o najprostszej, najstarszej strukturze antygenów grupowych. Krew myśliwych.
Co wiele wyjaśnia (ha ha) ale i sporo komplikuje. Otóż podobno współcześni ludzie z grupą 0, by chronić swoje zdrowie powinni jeść względnie duże ilości mięsa, które tylko u osób spala się jak paliwo w samochodzie i zamienia się na energię. Co jest fuck-upem pierwszej klasy, biorąc pod uwagę mój wegetarianizm. Z drugiej strony poczulam pewne uczucie ulgi; co prawda czerwonego mięsa już nie tknę (osiem lat swoje zrobilo; równie dobrze mogłabym spróbować jeść plastik), ale czasami nie mogłam powstrzymac się od zjedzenia kawałka kurczaka. Sorry ptaki, przyszła kryska na matyska. Ruszam na łowy.
Diety zgodnej z grupą krwi jeszcze nie próbowałam, mam jednak pozytywne przeczucie (z perspektywy drobiu jest ono oczywiście mniej pozytywne). W pewnym stopniu jest to z pewnością błąd konfirmacji, ale czytając o myśliwych (w kontekście diety of course) czuję zew plemiennej krwi. Np. osoby posiadające grupę krwi 0 charakteryzują się tym, że są wyposażone w natychmiastową fizyczną odpowiedź odziedziczoną po przodkach myśliwych; stres przechodzi bezpośrednio do mięśni. Grupa krwi 0 przenosi wzorzec odpowiedzi na alarm, który umożliwia gwałtowne wyzwolenie energii fizycznej.
W sytuacji stresowej ciało przejmuje kontrolę. Uważa się, że zdrowe osoby z grupą krwi 0 wyzwalają nagromadzone siły hormonalne w czasie intensywnych ćwiczeń fizycznych. Ich organizmy są dosłownie do nich stworzone. Ćwiczenia są szczególnie ważne dla zdrowia osób z grupą krwi 0, ponieważ uderzenie stresu ma charakter bezpośredni i fizyczny
, co przyjemnie tłumaczy moje szaleństwo bieżniowe po każdym zebraniu w pracy oraz glęboką niechęć do pseudosportów typu tai chi (joga może być, ale w wersji power albo ashtanga). W kwestii jedzonka niestety odpadają produkty mleczne i zbożowe, jako pożywienie nieprzyjazne (phi. zostawię to rolnikom) (ale lodów mi żal...), ale na pocieszenie pozostają mi brokuły i jabłka, od których jestem uzależniona (both). I czerwone wino. I śliwki-robaczywki. I maleńka wisienka na czubeczek, taka z likieru wprost. Rozmarzyłam się, a tu dieta.
Ale co tam, dam radę. W końcu jestem fighterką, ha!

wtorek, 11 listopada 2008

na przyzbie

przeorawszy pole własnej świadomości, wrociłam do miasta.
ja - dorosła, i moje dzieko z fochem też, i rodzic wspierający (innych), w trójcy jedynam, i taką mnie macie, hej!


zapraszam was na krótki spacer - powiedziała Marta, po czym wdrapaliśmy się na Mount Everest


świtem bladym (kiedy ranne wstają zorze, nie śpi ten, kto spać nie może)


przyzba, com na niej przysiadła

piątek, 7 listopada 2008

Princesa enamorada

Princesa enamorada y mal correspondida.
Clavel rojo en un valle profundo y desolado.
La tumba que te guarda rezuma tu tristeza
a través de los ojos que ha abierto sobre el mármol.

(Frederico Garcia Lorca, Elegia a Doña Juana la Loca)

Kochając męża nie pozwoliła pochować go w grobie i przez czternaście lat czuwała przy jego trumnie. Podróżowała z jego zabslsamowanymi zwłokami po całej Hiszpanii, nocami otwierając trumnę, aby móc go znów zobaczyć.

phi! i że niby ja popełniam sercowe szaleństwa..?!

sobota, 1 listopada 2008

trick or treat, my love?

ku przestrodze dla niegrzecznych chłopców