poniedziałek, 31 sierpnia 2009

making war, not love

Wagner zamiast budzika o 5.00, i można najechać na Polskę.

sobota, 29 sierpnia 2009

zabawy z bronią

Tomasz Bagiński wraz z Muzeum Powstania Warszawskiego ma zamiar nakręcić film "Hardcore 44", "ultranowoczesną projekcją powstania", z wykorzystaniem gier komputerowych (cyborgi vs. superheroes). Podobno na ścianach domów mieszkańcy Warszawy będą mogli obejrzeć komputerowo przygotowane sceny walk, i inne sceny takoż (spójrz tutaj). mam nadzieję, że nie na moim domu.
11 września do kin wchodzi nowy film Tarantino, Inglourious Basterds z Bradem Pittem ukierunkowanym na "uczynienie nazistom z życia piekła, jakie oni sami chcieli stworzyć innym".
Czytam Łaskawe (nie wiem czy polecam). Oglądam Walc z Baszirem (wiem, że polecam).
Wagnera nie słucham.

środa, 26 sierpnia 2009

na mosteczku

ktoś mądry (a przynajmniej błyskotliwy) powiedział, że w życiu najtrudniej nauczyć się, które mosty przekraczać, a które palić. i tak, kochanieńka, powiedzmy sobie szczerze: stoisz na środku płonącego mostu...

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

mętlik i czarne koty

fraza z wyszukiwarki mojego bloga: jakie kobiety podobają się związkofobom
hasło do zalogowania: gojob
aktywności podejmowane: rekrutacja, selekcja, komórki z ministerstwa, stacjonarne z rektoratu, wywiady do radia białystok; aktywowane jednocześnie
książki podczytywane: vivite fortes, łaskawe, kobiety i władza; czytane na zmianę
oczywiste oczywistości: soap&skin nie poprawia nastroju; ale i nie pogarsza
***
a w sobotę zagram w kometkę

i o czarnych kotach jeszcze:

sobota, 22 sierpnia 2009

nakarmić ptaki

a czasami, mimo tańców na dechach i opowieści o gadających ptakach, jest smutno.
to dziwne? to normalne?
***
a sen o papużkach, którego nie opowiedziałam, jest snem świadomym (o ile w to wierzycie, ja wierzę). Backgruond historyczny: jak byłam mała to miałam papużki, tj. coraz starszego papuga (Pusia) i jego coraz młodsze partnerki (o równie beznadziejnych imionach). Papug zmarł z tzw. starości, osiągnąwszy sędziwy wiek 13 lat. Ostatnia partnerka (pierwszą zamordował, druga złamała nogę) popełniła samobójstwo, a ponieważ z żadną z nich nie doczekał się potomstwa, moja historia hodowczyni papug dobiegła, parę lat temu, końca. Od tego czasu papużki nawiedzały mnie, w powtarzającym się w sytuacjach stresowych, śnie. Śniło mi się, że nadal je mam i od tych 10 lat ich nie nakarmiłam, ani nie dałam im wody, i siedzą takie zasuszone, bez piór, w klatce o dnie pokrytym wyłuskanym prosem, i patrzą na mnie z wyrzutem. Sen dość upiorny, a jego powtarzalność doprowadzała mnie do rozpaczy. W końcu uparłam się, że przyśnię sobie, że je napoję. I, wyobraźcie sobie, udało mi się to w końcu parę dni temu. A jak wypiły wodę, to odrosły im kolorowe pióra i na zawsze odeszły z moich snów.

wtorek, 18 sierpnia 2009

happy-go-lucky

zdrowie Wszystkich, bez których nie byłabym kim jestem. :)


fot. kwintesencja dłuuugiego weekendu. courtesy of eM

niedziela, 16 sierpnia 2009

Whose that lipstick on the glass?

podobno kobieta zjada w ciągu życia ok. 80kg szminki (btw - jaka jest kaloryczność szminki? i czy błyszczyk o smaku truskawkowym jest mniej kaloryczny od czekoladowego? ile szminki zjada mężczyzna całując kobietę?)
zakładając (statystyka to oczywiście jedna wielka bujda), że statystyczna Polka dożywa statystycznych 80 lat, to jestem (jako statystyczna Polka właśnie) na finiszu statystycznego 29 kilograma...
***
a teraz oddalę się celem porzucenia mojej Victoria's-Secret-Very-Sexy-Lipstick-Vixen (uwielbiam tę nazwę!) na kieliszku z czerwonym winem.

środa, 12 sierpnia 2009

lato w mieście (3)

w pracy: dwa teksty na zmianę, 1/ co jemy? i 2/jest problem (a tyle jemy, że jest problem); kolega R.(mój podwładny, a co więcej obecnie jedyny osobnik płci odmiennej, w sensie: męskiej, w zespole) mówi, że w piątek idzie na ślub; obśmiewamy go od trzech dni, kiedy ślub (bo wredne z nas baby), a on dziś mówi, że to naprawdę jego i pojechał odebrać pralkę. dobrze, że mu urlop dałam (w kontekście ślubu, nie pralki). po czym okazuje się, że moja asystentka WIEDZIAŁA. co mnie nie dziwi, ona w kwestiach organizacyjnych wie wszystko.
w privie: no, autobusami jeżdżę (dom-praca i nazad). 138 zjazd do zajezdni, Chopin był a jakże, ale jakiś przygnębiony i tylko raz podskoczył, co by poprawić spodnie i wysiadł przystanek wcześniej. ale miny robił i wyglądał całkiem jak poprzednio. za to na pokładzie mieliśmy innego freaka, z brodą i z wózeczkiem, chodził od siedzenia do siedzenia i szukał najczystszego (nie znalazł), rzucając w eter wiąchami z których "jebany kutas pierdolony" nie była ani najmniej obelżywą, ani najbardziej wyrafinowaną (jak się dłużej zastanowić, to dodatkowo była nielogiczna), to mu powiedziałam co by nie klął (odpowiedział nieładnie ale tylko z jednym przekleństwem i nie była to kurwa) i wdaliśmy się w miłą pogawędkę, po której (sama jestem zdziwiona) zamilkł. zabiłam go słodyczą i uśmiechem (ale na tekst o śmietniku w buzi sobie nie pozwoliłam, bo miał broń w postaci wózka).
***
i na Bogu w Polonii byłam w końcu. z mamą, i podobało jej się (nie, nie dziwię się. dziwiłam się jak po Darkroom'ie rzucała co chwila tekstem, że życie jest jak darkroom. moja matka!)

niedziela, 9 sierpnia 2009

silly rabbit i horror vacui

przespałam cały dzień (w sensie: dzień dobry wszystkim), czytam Lema (ja - Lema!), a drzwi do domu otwiera mi 10-latek przebrany za pirata.
***
jest jakoś dziwnie, zdarzenia nie układają się w logiczny ciąg, nie umiem znaleźć skutków i przyczyn, tak właśnie - jakbym płynęła przez kosmiczną próżnię. nie ma grawitacji. nie ma czasu. nie wiem w jakim jestem nastroju. nie wiem dokąd zmierzam i nie chce mi się sprawdzić na mapie.
***
Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy.
(S.Lem, właśnie)

środa, 5 sierpnia 2009

lato w mieście (2)

Chopin bez fortepianu w moim autobusie, zjazd do zajezdni, a on wyciąga grzebień i przeczesuje siwy włos, a potem staje na jednej nodze i niemalże wykonuje piruet Wilman, przeciąga się, podskakuje żeby poprawić spodnie, unosi ręce jak do gry, klaszcze sam sobie na stojąco, z gracją sięga po torbę i tanecznym krokiem opuszcza autobus na Łowickiej. pozostaję oniemiała.
***
na przystanku czytam wrześniową Elle. czy to już koniec lata?

silly rabbit vs fb

czyli jak fejsbuk tobie, tak ty fejsbukowi.
A jak dobrze TY znasz Kamilę? Hę?

niedziela, 2 sierpnia 2009

dacza

w sensie: lato na skowronkowej.
róż, z okazji babcinych urodzin: szt. 90
pytań, z okazji braku urodzin: szt. minimum 900(plus pytania zastępcze: no to gdzie teraz pracujesz...?)
kalorii, z okazji okazji: min. 9000

a mimo to weekend uważam za udany (starzeję się, albo co...?)


efekt motyla (1): on patrzy


efekt motyla (2): on zasysa

efekt motyla (3): niech was nie zmylą te niewinne skrzydełka. to potencjalny sprawca tsunami na malediwach!