środa, 31 stycznia 2024

przez mrok

 Ta zima jest mroczna, idę przez nią kulejąc. Znów obracam w rękach pudełko z małymi magicznymi tabletkami, czy dam rade czy nie dam, co jest ruchem właściwym. Czy sport, futerko kota, światełka przyjaźni, drobne rzeczy, okruszki radości, czy wciągnie je czarna dziura w mojej głowie. Czy warto oderwać się od ziemi, czy jednak tu być, by nie skończyć jak rok temu w iluzji rzeczywistości. Depresja (czy wolno mi używać tej nazwy, czy w ogóle wolno nam nie czuć się pączkami w maśle w tym bezkresie głupoty i zła, gdzie urządziliśmy sobie nasza małą słodką stabilizacje?) ma tępe krawędzie ale tnie głęboko.

Nie musimy trzymać się za ręce, lecz miejmy to samo w sercach (nie mamy). Nie musimy się zgadzać (nie musimy?), lecz kontrybuujmy (w imię czego?) To realistyczne prawdy objawione, czy kolejny cukier puder?

Idę przez mrok po omacku, pudełko noszę w kieszeni. Nie umiem podjąć decyzji, spróbuję nie podjąć jej jeszcze raz.

wtorek, 16 stycznia 2024

Diane, ..

Zapominam. Mam wrażenie jakby materiał moich myśli się przecierał, staram się go zacerować, lecz każda łatka pociąga za sobą kolejną. Gubię rzeczy, zapominam co powiedziałam.

Wszystkiego jest za dużo. Żongluję rzeczami, latająca część mnie wymyka się tej pilnującej, bo piłeczek jest zbyt wiele.

Zima w górach. Krewetki w Belgii. Kupowanie kafelków. Tak w kółko.  

Jak powyciągać te nitki, jak zszyć na nowo, w płótno czy w jedwab.

(Nie posuwamy się naprzód? Ale czy chcemy?)

Jedna trzecia zimy za nami. Połowa życia, może nawet więcej.

Do którego kubeczka wlewam gorącą czekoladę moich marzeń?