wtorek, 29 maja 2012

nowe horyzonty

najpierw CocoRosie, a teraz Peaches i Hanna Hukkelberg...aaaa...a mnie tam nie będzie. tegorczne nowe horyzonty zapowiadają się super. dzidziolowi na pewno by się spodobało, ale atrakcje związane z 6-godzinną jazdą pociągiem to chyba byłoby zbyt wiele dla miesięcznego obywatela i jego mamy. mając w pamięci niezrównaną punktualność rozpoczynania seansów obawiam się również, że moglibyśmy nie dopasować się z rytmem pieluszkowo-mlecznym. chociaż, biorąc pod uwagę założenia macierzyństwa zgodnego z kontinuum (jestem świeżo po lekturze książki Jean Liedloff) właśnie to powinnam zrobić: spakować małe w chustę i pomknąć do Wro, jakem zwykła to czynić w końcówce lipca. hm. hm. Hanne Hukkelberg chyba też jest młodą mamą...?

poniedziałek, 21 maja 2012

ABCD

A jak (A)pollonia B jak byliśmy C jak czuliśmy D jak doświadczyliśmy Uważam, że trzeba dużej odwagi, aby stawiać takie pytania, jakie stawia Warlikowski w (A)polloni i dużej wrażliwości artystyczej, aby stawiać je w ten sposób. Moim zdaniem to jego najdojrzalsze dzieło. *** A tymczasem w króliczej norze tata królik testuje poruszanie się przy pomocy fotela na kółkach, mama królik testuje sklepy internetowe, a małe króliczątko dzielnie rośnie. tacy jesteśmy moblini, wirtualni i prorozwojowi :)

środa, 16 maja 2012

tak było pięknie...

tak było pięknie i tak się popsuło... i nie mówię tylko o pogodzie. Małż w domu z nogą jak nadmuchany balonik, ja w domu z nadmuchanym balonikiem brzuszka. samopoczucie rzekłabym umiarkowane, planete doc przecieka między palcami, jak na razie widziałam jedynie (przygnębiający, a jakże) film o prostytutkach. i gdyby pocieszał mnie fakt, że w Bangladeszu jest dużo gorzej, to byłabym w pełni pocieszona. potrzebuję słońca (w zasadzie to również potrzebuję wina, ale słońce wydaje się być jednakowoż bardziej dostępne - o ironio losu!) a tak było, tak bardzo niedawno:

wtorek, 1 maja 2012

must see

często ostatnio rozmawiamy o celebrytach. po pierwsze dlatego, że w naszej okolicy wyrastają kolejne miejsca "must be" z produktami i usługami "must have". po drugie, byliśmy na niezłym Dorianie Grayu Michała Borczucha w TR, trafnie diagnozującym celebrycką przypadłość naszych czasów i elegancko przekładającym powieść Wilde'a na teraźniejszość. po trzecie, dotarliśmy wreszcie na La chispa de la vida Alexa de la Iglesi, karykaturę na świat mediów, korporacji i ery iphonów (chociaż dla mnie również film coachingowy, idealnie obrazujący siłę autoprzekonań). karykatura bez łatwych odpowiedzi, nie rzucająca oskarżeń jedynie na "onych", tylko pokazująca kreowanie takiej właśnie rzeczywistości przez każdego z nas: rzucających filmiki na fcb, demonstrujących zawsze przeciw - nigdy za, piszących - haha - blogi. film do przemyśleń, polecam.