sobota, 28 stycznia 2012

bóg mordu

czas rozważań nad ludzką kondycją: w skali mikro - czyli o tym, kim jesteśmy pod uprzejmościami i mejkupem politycznej poprawności (co nie oznacza, że jestem krytykiem politycznej poprawności, mimo wszystko język kształtuje świadomość) i co może się wydarzyć, gdy uśpimy nerwy i zahamowania przy pomocy whisky; mowa o Rzezi Polańskiego. dodatkowe punkty przyznaję za umieszczenie akcji w Nowym Jorku.


a w skali makro - rozważania nad przyszłością, która nie musi wyglądać jak na amerykańskich filmach typu 2012, tylko raczej jak w prozie Margaret Atwood, której Rok Potopu polecam. lokuje się gdzieś w przestrzeni Miasta ślepców i 1984, lecz przez swoje porażające podobieństwo do teraźniejszości wybrzmiewa niepokojąco proroczo. i tylko bryczące lwiogniory mi się marzą...

środa, 25 stycznia 2012

smoczyrok

Czego się spodziewać: Smocze lata przynoszą światu wielkie zmiany, przyspieszają bieg wydarzeń. Żywiołem, który odpowiada Smokom jest ziemia, a więc gdy światem włada Wodny Smok, to ziemia i woda uzupełniają się wzajemnie, a więc rok jest korzystny dla wszystkich nowych przedsięwzięć (nie wiem jak ktoś wpadł na taką ścieżkę rozumowania, należy to brać na wiarę, nie na logikę). Przedsięwzięcia zaczęte w Roku Wodnego Smoka będą się pomyślnie rozwijać (bdb). Najlepsze branże to te, które związane są z wodą i morzem (chwilowo import ryb jest mi obcy), ale też reklamą, mediami i sztuką (mam nadzieję, że wchodzi w to sztuka coachingu).
***
Good news: Smok to najlepsze lekarstwo na kryzys i stagnację w gospodarce (ha!)
***
Prognoza pogody: W takim roku można spodziewać się urodzaju, ale też większych niż zwykle opadów deszczu.
***
Dobre rady: Smoki to władcy pogody i żywiołów. Ich ulubionym atrybutem są kadzidła, których dym snuje się na wietrze i mile drażni wielkie smocze nosy. W 2012 pal kadzidła na potęgę, bo ich zapach dobrze przyciąga bogactwo. Najlepiej robić to między godziną 7.00 a 9.00 rano, bo te godziny uważane są za porę smoka (zaczynamy od jutra). Nie marnuj też w domu wody, bo to ulubiona smocza substancja. (nie zdziwcie się, gdy znajdziecie smoka w swojej wannie)
***
Dokarmianie: lubią trzymać w pyszczkach perłę. coś za coś, mili moi. perły przed smoki!

poniedziałek, 23 stycznia 2012

nowinki

nowy punkt na mapie miasta: Śródmiejska. być tam warto celem ustalenia z kucharzami składu obiadu (kucharzom obca jest słowiańszczyzna, za to bliska trawa cytrynowa i osssstrrrre dodatki) i dla żyrandola z konewek. celebrytów brak, albo dobrze zamaskowani.
nowa wytyczona trasa: coaching. z dyplomem i pomysłami. energia też jest.
nowe uzależnienie: sos arrabbiata (po włosku: wkurzona) do spaghetti lub solo.
***
chcę jeszcze.

niedziela, 15 stycznia 2012

śnieg styczniowy, idy marcowe

nigdy nie podejrzewałam, że śnieg w połowie stycznia będzie atrakcją tygodnia. w każdym razie spacer po ośnieżonej Saskiej Kępie był nad wyraz miły.
***
z atrakcji innego sortu polecam Idy Marcowe, w reżyserii Clooneya, który jest już lata świetlne od roli Douga Rossa w ER i przemierza kolejne zakamarki politycznych ciemnic USA. w roli głównej można zaś podelektować się grą Ryana Gosslinga, po Drive mojego numero uno wśród aktorskiej młodzi (rocznik 80, najlepszy!). ach, jakże on gra tych zimnych drani z rysą rycerskiego idealizmu! a poza tym Philip Seymour Hoffman, Marisa Tomai i Evan rachel Woods, czyli plejada gwiazd w naprawdę dobrym, trzymającym w napięciu, świetnie psychologicznie rozegranym politycznym dramacie. zajawiajcie, oglądajcie:

piątek, 6 stycznia 2012

post nr 501/2/2012

ach te dwudziestolatki. lato, piwo i spadające gwiazdy. go play video game.

wtorek, 3 stycznia 2012

post nr 500

ostatni wieczór 2011 spędziliśmy w miejscu, gdzie podają zupę ze słonecznika bulwiastego (o urokliwej nazwie topinambur) z czipsami chrzanowymi, które nie smakują jak chrzan, zupę ogórkową i pieczeń w postaci galaretki, ostrygi pływające w siwej wódce i wodorostach ze skalnego szczypioru, krwiste mięso, łososia, który nie jest łososiem tylko gravlaxem nasączonym sokiem buraczanym i tequilą, a na deser gruszki flambirowane buraczanym rumem tuzemskim z żaglem z ciasta filo pięciu smaków wtowarzstwie ogórkowego concasse z miodem, pieprzu czerwonego oraz kiełków, jakich nie znacie. a jak to wszystko zjedliśmy nagle świat zrobił fikołka i zanurkował w siwym dymie i dźwiękach dzikiej, nieznośnej pseudomuzyki, i nawet nie spostrzegliśmy się, że w międzyczasie staliśmy się starsi o rok. pociechą były zimne ognie. a mnie śniło się jakby mogło być, gdybym wypiła trzy kieliszki wina, jeden jasny, jeden krwisty, jeden słodki i całą resztę, a tego wszystkiego akurat nie wypiłam i obudziłam się naprawdę starsza o rok a szczęśliwsza o całą wieczność.