sobota, 31 grudnia 2011

nowe idzie, chłodźcie szampana

o ile nie będzie końca świata, rok 2012 zapowiada się interesująco (w tym drugim przypadku 2012 będzie wręcz niepowtarzalny)
***
a zatem - realizujcie postanowienia, pijcie szampana i żyjcie z impetem każdego dnia. oto rok 2012, ta-dam!

środa, 28 grudnia 2011

update

mam kindla, idę w nowoczesność.
tymczasem w W-wie szaleje efekt cieplarniany, a ja dla równowagi czytam Skandynawię, wojnę z trollami Tony'ego Griffithsa (polecam).

piątek, 23 grudnia 2011

wtorek, 20 grudnia 2011

im bardziej pada śnieg

za oknem wirują płatki śniegu. słuchamy świątecznych piosenek, zapalamy gwiazdkowe świeczki. jutro idziemy po choinkę. jest właśnie tak, jak być powinno.
***

a Listy do M. to bardzo przyzwoity film. nie sięga mistrzostwa Love actually, ale opiera się pokusie naśladowania. jest jak świąteczny stół, wiesz czego się spodziewać i jesteś zadowolona, że właśnie to dostajesz. i nieustannie zadziwia cię historia tej kolędy ;)

wtorek, 13 grudnia 2011

ach te rocznice

z okazji smutnej rocznicy prezes zakorkował miasto i polecił rodakom ubolewać, że nie przemy do przodu jak Chiny. jego poplecznicy po raz kolejny porównali UE do obozów, jak zwykle wykazując się empatią i świadomością historyczną. szczęśliwie tym razem żaden z patriotów nie obsikał nam bramy.
***
a ja 6 lat temu zostałam magistrą prawa. aplikacji nie skończyłam a nawet nie zaczęłam, togi nie przywdziałam i w urzędzie nie ugrzęzłam, dyplomu zaś nie odebrałam po dziś dzień (ale mam to w żelaznym zestawie postanowień na nowy rok). niemniej, jeśli ktoś potrzebuje okazji do napicia się, to służę moim jubileuszem. cheers!
***
i za księgarzy!
***
jak również zdrowie Auksentych, Sambojów i Jodoków. oraz Łucji, której święto podpowiada, że dziś właśnie należy rozpocząć przygotowania do świąt.
***
i za żeglarza Tasmana, który 13 grudnia właśnie odkrył Nową Zelandię, dzięki czemu powstał Władca Pierścieni :)

wtorek, 6 grudnia 2011

grrrrudzień

zrewidowawszy re:wizje 5 stwierdzam, że najlepsze było towarzystwo i leżaki. całą resztę (włącznie z fragmentem poniżej) można sobie było odpuścić. chociaż spacery po "mrocznych i monumentalnych" wnętrzach PKiN mają swój niepowtarzalny urok.


***
tymczasem zrobiło się jakby chłodniej i poczułam lekki zew świąt, który doprowadził mnie do sklepów tak różnych jak Sezam (gdzie nabyłam lampki choinkowe szt. 16 dla mojej mamy, która wyraźnie zażyczyła sobie lampek ze sklepu elektrycznego, a nie ze straganu, no i cóż że z krajów świątecznie odległych pochodzą oba rodzaje) i TK MAXX. wycieczka do Sezamu była jak podróż w czasie, uważam że powinni objąć to miejsce opieką konserwatora zabytków, włącznie z obsługą (akurat dość uprzejmą, więc nie narzekam, tylko pozostaje pod wrażeniem firmowych wdzianek i ogólnego looku). wycieczka do TK MAXX była natomiast zejściem w ósmy krąg piekieł i przy kolejnym świecącym łosiu, który mnie napadł uciekłam z krzykiem. do Empiku zajrzałam tylko przez szybkę, co pozwoliło mi na szybką dedukcję, że kolejka do kasy nie wróży dobrze zdążeniu na jogę (i tak nie zdążyłam). HM ominęłam szerokim łukiem, oszukując sama siebie, że to z przyczyny konsulemnckiego bojkotu (w związku ze szmatą reklamową na centralnym), a nie walących tłumów wyrywających sobie z rąk pseudokolekcję versace. chyba się starzeję.

czwartek, 1 grudnia 2011

World AIDS Day

przypinam do serca czerwoną wstążeczkę