sobota, 29 lipca 2023

czwartek, 27 lipca 2023

trampolina

jak byłam nastolatką, to uwielbiałam piosenkę zaczynającą się od słów: ona nie jest dziewczyną, która dużo tęskni. oczywiście ona była dokładnie tą dziewczyną, i mimo fake it till you make it, nadal nią jest. najbardziej tęsknię jednak krótkodystansowo. tęsknoty dawne trzymam sobie raczej jak martwe motyle na szpilkach, ich kolory blakną, a pewnego dnia przypadkiem zahaczasz o nie ręką i rozsypują się w proch. nie, moje tęsknoty są jak mnich buddyjski: tu i teraz. moje tęsknoty są jak trampolina, hop do góry: trzymasz kogoś za rękę, kładziesz głowę na ramieniu, planujesz śniadanie, rozmawiasz o rzeczach, budzisz się obok - lecisz, lecisz i nagle spadasz, spadasz, kontakt zamyka się do trzech równoważników zdań, tęsknota, tęsknota, spadasz na trampolinę (w słabym stylu), odbijasz się - jest lepiej, spadasz - jest gorzej, ale skoki są coraz mniejsze i siadasz sobie na brzegu trampoliny i zastanawiasz, czy chcesz powtórzyć tę zabawę. no właśnie, czy chcesz powtórzyć zabawę w tęsknotę? 

poniedziałek, 24 lipca 2023

second in place, but first in spirit


moja babcia mówiła o mnie 'artystka ze spalonego teatru', no i tak to właśnie było. nieustające źródło rozrywki dla mojej rodziny, przez większość dzieciństwa pisałam dla nich przedstawienia i z zapałem je odgrywałam. pisałam. rysowałam. śpiewałam. przebierałam. zjeżdżałam z oblodzonych stoków. szłam z gorączką.  ale jak przyszło co do czego, to NIGDY NIE BYŁAM WYSTARCZAJĄCA. taka właśnie artystka ze spalonego teatru: sztuki nie o tym co trzeba, opowiadania nie do druku, słuch nie absolutny, za sztywna w tańcu, rysunki słabsze od, rzeźby bez polotu, no a w sporcie to zawsze second in place, choć first in spirit.  i tak jadę jak porshe bez hamulców, udowadniając że umiem, że dam radę, że nie boli, że mogę tańczyć ze złamanym palcem, że mogę pracować słaniając się ze zmęczenia, że przyjdę i ogarnę. moje usta same układają się w "I'll manage". niekończąca się opowieść. z marzeniem, że ktoś wreszcie weźmie mnie za rękę i powie, że nie musisz. I will manage for you. a ja postaram się uwierzyć. 

nie wiem, dlaczego przyszło mi to wszystko do głowy patrząc na to zdjęcie. nie miałam tego wieczoru takich rozkminek w głowie. ale dzisiaj patrzę na siebie i mam ochotę wziąć tę pannę za ręce, posadzić w fotelu z herbatą i poczytać jej książkę. jakoś tak byłoby dla niej lepiej. jakoś tak. 

WAW-VIE-LYS / LYS-MUN-WAW

 ojej 

środa, 19 lipca 2023

postcards from Italy

mówisz mi, że pieniądze szczęścia nie dają? bitch, please. pieniądze kupiły mi najpiękniejsze kilka dni nad Gardą. jak klucz otwierają pałace możliwości, portale do piękna, sztuki, lodu dzwoniącego w kieliszku, leżaka w oliwnym gaju. pieniądze kupują mi wolność. 
po prostu nie należy się przywiązywać. mogę mieszkać w palazzo, tylko po co mieć palazzo? lubię mieć moje mieszkanie, ale jakbym miała pozwolić by miłość do płotu lub pianina kształtowała moje życiowe wybory, to serio kim bym się stała? (no wiemy przecież kim)
no i tak. daj mi wolność, a będę cię kochać do końca świata i dłużej. xxx. 

sobota, 15 lipca 2023

tralalala

czy też wychowałeś się w tym ekosystemie przekonań, który mówi: kto się rano śmieje, ten wieczorem płacze? może to odpowiada za to polskie wieczne narzekanie, może w innym świecie kto się rano śmieje wieczorem pije szampana albo coś w ten deseń. ja tu o tym, że stwierdzanie bycia szczęśliwą jest jak proszenie się o nieszczęście, bo licho nie śpi, licho czuwa. a już nie daj bóg mieć lepiej 

więc podejmuję to ryzyko i stwierdzam, że jestem szczęśliwa. aby diabłu dać ogarek: są improvements points. ale wciąż i nadal: kocham moje życie i będę piła wieczorem szampana. albo aperol ostatecznie, jeśli prawdą jest że nie można mieć wszystkiego (nie można?)

(a jutro będę nad Gardą i dziko się cieszę)

poniedziałek, 10 lipca 2023

me, myself and I

przefarbowalam włosy. to raczej zmiana tymczasowa, chciałam jednak zobaczyć jak się będę czuła. otóż jestem nadal sobą. w zasadzie to ostatnio jestem coraz bardziej sobą. może to terapia, a może doszłam do ściany (bo doszłam i zaryłam w nią buzią). odkrywam czego potrzebuję, tak naprawdę. jakich ludzi chcę zapraszać do mojego życia a jakich wypraszać. swoją drogą, naprawdę dla wielu osób terapia powinna być natychmiastowym wyborem. aby uczynić swoje życie lepszym a przy okazji nie robić burdelu z życia innych. oczywiście część mnie pozostaje bez zmian, nie obudziłam się w krainie szczęśliwości. ale przestałam desperacko podtrzymywać relacji, które są jak plasterek na złamaną rękę. zresztą ręka się goi. kości zrastają. zostanie blizna. nie będzie szpecić, tylko przypominać, że wszystko mija. i żeby nie wsadzać dłoni między drzwi w przeciągu. 

czy jestem szczęśliwa? bywam. a to jest bardzo bardzo dużo. 

piątek, 7 lipca 2023

the things you do for love

 nie lubię gotować. nie, nie dlatego, że muszę. nie lubię i już. wcale mnie to nie uspokaja, nie docieram do pokładów kreatywności, nie zachwyca mnie rezultat. i nie dlatego, że nie umiem. tydzień temu upiekłam tort na 11ste urodziny mojego syna. zrobiłam to, bo go kocham i chciałam żeby zdmuchnął świeczki w dniu swoich urodzin. jestem ciekawa, jakie było jego życzenie. jestem ciekawa, jakie będzie moje (40 days to go)

i jestem ciekawa, jak to jest postawić na siebie. robić rzeczy z miłości do siebie. albo nie robić rzeczy, gdy wiem, że nie są dla mnie dobre. jak to jest w stu procentach postawić na swoje marzenia. rok temu byłam chwilę przed załamaniem i musiałam wpaść jak Alicja w króliczą norę, żeby zrozumieć że muszę o siebie zadbać. a mimo to znów o sobie zapomniałam, pozwoliłam zgarnąć kawałek mojego życia osobom bez znaczenia. dlaczego to wiem. po co, to nie wiem.

nie lubię gotować. seks bez uczuć jest do kitu. znaki zodiaku mają sens. wierzę w miłość. nie wierzę w kapitalizm. lubię lukrecję. Kamila, lat 42.