poniedziałek, 24 lipca 2023

second in place, but first in spirit


moja babcia mówiła o mnie 'artystka ze spalonego teatru', no i tak to właśnie było. nieustające źródło rozrywki dla mojej rodziny, przez większość dzieciństwa pisałam dla nich przedstawienia i z zapałem je odgrywałam. pisałam. rysowałam. śpiewałam. przebierałam. zjeżdżałam z oblodzonych stoków. szłam z gorączką.  ale jak przyszło co do czego, to NIGDY NIE BYŁAM WYSTARCZAJĄCA. taka właśnie artystka ze spalonego teatru: sztuki nie o tym co trzeba, opowiadania nie do druku, słuch nie absolutny, za sztywna w tańcu, rysunki słabsze od, rzeźby bez polotu, no a w sporcie to zawsze second in place, choć first in spirit.  i tak jadę jak porshe bez hamulców, udowadniając że umiem, że dam radę, że nie boli, że mogę tańczyć ze złamanym palcem, że mogę pracować słaniając się ze zmęczenia, że przyjdę i ogarnę. moje usta same układają się w "I'll manage". niekończąca się opowieść. z marzeniem, że ktoś wreszcie weźmie mnie za rękę i powie, że nie musisz. I will manage for you. a ja postaram się uwierzyć. 

nie wiem, dlaczego przyszło mi to wszystko do głowy patrząc na to zdjęcie. nie miałam tego wieczoru takich rozkminek w głowie. ale dzisiaj patrzę na siebie i mam ochotę wziąć tę pannę za ręce, posadzić w fotelu z herbatą i poczytać jej książkę. jakoś tak byłoby dla niej lepiej. jakoś tak. 

Brak komentarzy: