sobota, 25 czerwca 2011

no to pa


urokliwy koncert we wtorek w palladium, w ramach hasta la vista Warszawko (nie płacz kiedy odjadę, dla mnie i tak jesteś kulturalną stolicą uniwersum).
***
jedziemy do ikei po pseudochiński lampion. a potem do Chin.

niedziela, 19 czerwca 2011

mała historia o miłości


wzruszający, z happy endem, adekwatny do czasoprzestrzeni.
courtesy of Katta.

sobota, 18 czerwca 2011

silly rabbit i przychylności losu

w stanie przyjemnego flow. przeciwności losu rozpierzchły się jak świnki na widok złego wilka, a ja chuchnę-dmuchnę i domek ograniczeń się rozleci, że nie będzie co zbierać.
***
za tydzień Chiny. mój stosunek do kaczki po kantońsku - bez zmian.

środa, 15 czerwca 2011

silly rabbit i przeciwności losu

i stało się tak, jak gdyby nigdy nic nie było. Chiny zamknęły wjazd do Tybetu dla turystów ze zgniłego zachodu, pewnie teraz pacyfikują resztki oporu i wieszają tabliczki, że Potala od wieków była letnią rezydencją chińskiego cesarza tudzież siedzibą KPCh. w między czasie drogie (w sensie dosłownym) wedding plannerki poszły sobie precz z okazji trudnego - ich zdaniem - charakteru mojego przyszłego męża, co zasadniczo wyszło wszystkim na dobre: rzekomo trudny przyszłymąż ogarnął raz dwa kwestie muzyczne i symboliczne, wedding planningiem zajmujemy się wespół-zespół z wspaniałymi świadkowymi, i wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu, zresztą jakżeby miało być inaczej.
no ale ten brak tybetowania to mnie martwi. mleka jaka chcę i mantrowego młynka. a co będzie, co będzie?
***
na znak protestu nigdy więcej nie tknę kaczki po kantońsku. thx god, nigdy za nią nie przepadałam.

sobota, 11 czerwca 2011

the one who must not be named

drodzy narzeczeni! jeśli po długich bojach i organizacyjnych zawieruchach, ogarniecie zarówno obiadek zapoznawczy rodziców (i tzw. osób towarzyszących), jak i mniejsze oraz większe oczekiwania, sugestie, aluzje, fochy, dąsy, pretensje, dobre rady, jeszcze lepsze rady i wyśmienite koncepcje mające na celu zmianę waszych fryzur, gabarytów i sposobów spędzania czasu wolnego, jeśli rzutem na taśmę odrzucicie cały pakiet propozycji nie do odrzucenia, postawicie na swoim względem formy cywilnej ślubu i sposobów kiszenia ogórków na nowej drodze życia (małe rzeczy idą w pakiecie), celem nie popadnięcia w zbytnie samouwielbienie i doprowadzenia waszego układu nerwowego w stan pełnego komfortu względem TEGO DNIA, poprzez cudowny wprost kontrast z chaosem przygotowań, powiadam wam: zatrudnijcie wedding-plannerki.

sobota, 4 czerwca 2011

planistka

z tybetańskiej kuchni, przepis na yurlę: wymieszaj tsampę (mąkę z prażonego jęczmienia) z masłem z mleka jaka. można dodać trochę cukru.
za trzy tygodnie spotkam jaka w lhasie. podoba mi się ten plan.