wtorek, 30 czerwca 2009

mdłości, złości

fragmentaryczne sny: chodzenie po rozbitym szkle brązowych butelek i mężczyzna strzelający do ptaków, które dziesiątkami spadały na ziemię, wirując w powietrzu; czarne punkty na szarym niebie.
stukające obcasy o piątej nad ranem
złamana nawałnicą wierzba (lubiłam tę wierzbę, łapałam ją za gałązki wracając po imprezach do domu)
spóźniony o 190 minut pociąg
Katowice w mdłym słońcu południa, Warszawa w mdłym słońcu popołudnia
syndromy rozpadu

nie, nie smucę się. złoszczę się. a pogoda złości się ze mną.

sobota, 27 czerwca 2009

lato w mieście (1)

lato w mieście: impreza, gdzie główną atrakcją jest opadające prześcieradło (oh pls, nie zamieszczajcie mojego zdjęcia na fb!), FiM so happy in paris vs. K po drugiej stronie lustra (czy wspominałam o mej niechęci do parisa?), teatr na peronie pierwszym (pociąg do radomia przez warkę i zaiste szkoda, że jedna z tancerek nie wsiadła), a ja pocieszenie znajduję w praniu pończoch i nadmiernym spożyciu lodów tiramisu, może być jednocześnie.

ps. ale empirycznie dowiodłam prawdziwość teorii zapeszenia. już nie jest perfect.
ps. 2. teraz sprawdzam teorię równowagi sinusoidalnej: jeśli dziś powiedziałam, że nie jest perfect to czy jutro będzie? a jeśli nie jutro, to kiedy? odzyskałam zegarek, liczę czas z pełną powagą i zacięciem control freak'a

piątek, 26 czerwca 2009

przesilenie

Wyobraź sobie domek w lesie. Trójka przyjaciół spędza w nim noc, za oknem deszcz już cichnie, burza pomrukując oddala się. Stukanie kropel o dach, skrzypienie drzew poruszanych wiatrem, krople łamiące drobne gałązki. Ci w środku piją piwo, opowiadają sobie niesamowite historie. Tak zaczynają się klasyczne horrory.

Wyobraź sobie mroczną izbę. Dwie wiedźmy sączą wino i zaklinają rzeczywistość. Wyglądają na dwudziestokilkulatki, ale tak naprawdę mają po sto lat. Obserwuje je kotka, mrucząca w rytm pomruków oddalającej się burzy. Tak zaczynają się klasyczne fantasy.

Wyobraź sobie kobietę siedzącą przed laptopem. Jej palce stworzą słowa. Zakończenie, jakiekolwiek by nie było, będzie jej dziełem.

Sukie Ridgemont: You're terrible!
Alexandra Medford: No I'm not. I'm fabulous.

John Updike, The Witches of Eastwick

poniedziałek, 22 czerwca 2009

silly rabbit i sztuka ciepliwości

Cierpliwość: spokojne podejście do przykrych zdarzeń, szczególnie niemiłego cudzego postępowania.

Zaiste, czyż to nie najlepszy czas, by ćwiczyć charakter? Pada, włosy mi się elektryzują, mam nieustającą migrenę i przytyłam 3 kilo, a w domu TEGO CHŁOPCA mieszka TAMTA dziewczyna* (*nieszczęścia wymieniam w kolejności losowej, nie wedle nasycenia dramaturgią) (**oczywiście najbardziej martwią mnie te włosy…), jednym słowem wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na konieczność autoogarnięcia się, skoro sytuacja obiektywna jest nieogranialna, a szampon antystatyczny nie działa.
No to jedziemy z wikicytatami, okolicznościom życiowym sprzyjającymi:

Cierpliwość 1, Marek Aureliusz sez: Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.
Nie przepadam za grą w znajdź dziesięć różnic. Odpada.

Cierpliwość 2, Gottfried August Bürger sprach: Cierpliwości! Cierpliwości! nawet, gdy serce pęka!
Bardzo to dramatyczne, a my dramatom mówimy stanowcze nie. Poza tym jeszcze jedno pęknięcie serca i poxipol nie pomoże. Odpada.

Cierpliwość 3, przysłowie arabskie: Cierpliwość – spryt tego, kto nie jest sprytny.
Hm. Daje do myślenia. Szczególnie w kombinacji z: Cierpliwość 4, przysłowie greckie: Cierpliwość jest kluczem do szczęścia. Czy poprawnym logicznie jest zatem stwierdzenie, że spryt jest kluczem do nieszczęścia…? Na pohybel spryciarzom!

Cierpliwość 5, by Voltaire: Cierpliwość wydaje się nam niczym. A jednak, cóż to za wydatek energii!
Dobre! Rozwiązuje kwestię zbędnych 3 kg: ciekawe ile kalorii spalają dwa tygodnie cierpliwego czekania?
A na dodatek: Cierpliwość 6 (Georges-Louis de Buffon ): Geniusz to tylko sprawa cierpliwości. I to mi się podoba: nie dość że schudnę, to jeszcze będę genialna. Ha! (ale nadal pozostaje nierozwiązana kwestia elektryzowania się włosów. Może to reakcja alergiczna na cierpliwość…?)

Cierpliwość 7, Ambrose Bierce (wtf is Ambrose Bierce?): Cierpliwość: łagodna forma rozpaczy uchodząca za cnotę.
Buuu. Bardzo smutne. Odpada, bo jak się popłaczę to uspokojona kombinacją nurofenu z ibupromem migrena powróci. I’m in need of ketonal. And other kinds of divine intervention .

Cierpliwość 8
, Jonathana Carola: Cierpliwość zawsze zostaje z miotłą w ręku.
Osobiście uważam, że jak wszystkie pozostałe dzieła Carola i ten cytat trąci grafomanią, ale nie mogę odmówić mu uroku. Hehe: koleżanka czeka, czy odlatuje?

No i tak. Ćwiczę charakter. Avec plaisir, avec enthousiasme.

czwartek, 18 czerwca 2009

present perfect

w filmie Blow za każdym razem, kiedy Johnny Depp mówi "It was perfect", wiadomo że zaraz wszystko diabli wezmą. i tak się zastanawiam, czy mówienie o szczęściu jest antytalizmanem, odczarowującym i rozczarowującym, czy tylko uparcie wierzymy w wszechmocne prawo zapeszania? w dziejową sprawiedliwość: kto rano się śmieje, wieczorem płacze; w zachowanie równowagi, aby emocjonalny ekosystem działał?

whatever. może już nigdy nie będzie takiego lata, ale...
actually, it is perfect.

niedziela, 14 czerwca 2009

mmm...

szampan i truskawki. nic dodać, nic ująć.

sobota, 13 czerwca 2009

w poszukiwaniu sensu

poranek z czystą krwią (watch true blood - click here)
wczesne popołudnie na spacerze z chłopcem anulowanym; w poszukiwaniu sensu (w sensie: sensu wszytskiego) plątaliśmy sie po mieście, aby w końcu na polach mokotowskich załapać się na casting do bliżej mi nieznanej produkcji serialopodobnej. w ramach nagrywanej scenki zrywałam z chłopcem, co moim skromnym zdaniem jak zwykle poszło mi nieźle.
wczesny wieczór z K. w Składzie butelek, gdzie zakończyłam przerwę techniczną niepicia przy pomocy tzw. migdalenia oraz zostałam zmuszona do mówienia po hiszpańsku i zaproszona na koncert (ktoś kojarzy "legendarną grupę Heroes Del Silencio"?)
późny wieczór z K. w Powiększeniu (jak lans, to lans), z zaskakująco dobrą muzyką, jak zwykle zaskakująco rozwodnionymi drinkami (no nie mogę się do tego przyzwyczaić...) i znikającym blondbarmanem (czekałam na moje rozwodnione malibu kwadrans, po czym dowiedziałam się, że blondas u którego je zamówiłam - i który przyniósł mi colę! - tu nie pracuje) (po true blood spodziewałam się tekstu "nie żyje od 2 m-cy")
bardzo późny wieczór, gdy zmierzałam na centralny przybłąkało się do mnie dwóch Norwegów i po kwadransie idiotycznej rozmowy, podczas której przebijali kolejne oferty (wyszli od dwóch drinków, reszty możecie się domyślać) skierowałam ich celem odnalezienia kobiet ich życia do Organzy (hihi) i pożegnałam słowami have a good night, gentelmen, co zgodnie z przewidywaniami spowodowało że na chwilę się zamknęli i zdążyłam wskoczyć do N63

a w ramach kołysanki:

wtorek, 9 czerwca 2009

jednym okiem

El planeta es una bola, una bola por crecer...


zbyt wiele wilgoci w powietrzu sprawia, że zaczynam płakać na filmach. w moim niepowtarzalnym stylu: jednym okiem. a drugim (suchym) łypię na deszcz.

niedziela, 7 czerwca 2009

silly rabbit i wybory

W sondażu dla TVP PO otrzymała 45,3% procent głosów, PiS 29,5% procent, a SLD-UP 12% procent (sondaż OBOPowy z 23.00). czyli mój głos diabli wzięli, no ale przynajmniej przyczyniłam się do osiągnięcia oszałamiającej frekwencji - na chwilę obecną 27%. i opiłam ją cavą (i winem różowym, bo różowe jest optymistyczne, no nie?). ciężko być lewaczką w tym kraju. ale przynajmniej pozostaję w tzw. zgodzie ze sobą. nie tylko w kwestii wyborów do PE. punkt dla mnie.

środa, 3 czerwca 2009

isn't she lucky?

A man and a woman lie on a white bed.
It is morning. I think
Soon they will waken.
On the bedside table is a vase
of lilies; sunlight
pools in their throats.
I watch him turn to her
as though to speak her name
but silently, deep in her mouth--
At the window ledge,
once, twice,
a bird calls.
And then she stirs; her body
fills with his breath.

I open my eyes; you are watching me.
Almost over this room
the sun is gliding.
Look at your face, you say,
holding your own close to me
to make a mirror.
How calm you are. And the burning wheel
passes gently over us.

Happiness by Louise Gluck
a ja mam w życiu farta, a nie szczęście (i dlatego wygrywam w karty). lucky, not happy. choć podchodząc do sprawy pragmatycznie, szczęście jest kwestią subiektywną, a fart obiektywną, i tu osiągamy paradoks, ponieważ oznacza to że poczucie szczęścia jest kontrolowalne, a skoro jest kontrolowalne, to dlaczego nie czuję się szczęśliwa?

hm, to zaczyna już podpadać pod DSM IV 301.83.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

co i jak

trochę śmieszno, trochę straszno, czyli pierwszy dzień w nowej fabryce. mam swój pokoik, ale nie mam jeszcze swojego kompa. niektórzy się troszczą, inni strzelają fochy. ja generalnie próbuję połapać się co i jak.

w sprawach inszych też próbuję połapać się, co i jak.