poniedziałek, 28 września 2009

mówisz-masz

el cocodrilo número uno

niedziela, 27 września 2009

zażalenie (2)

i ze względu na Romana P. od dziś bojkotuję czekoladę Lindt'a.

zażalenie

Gigante - film, który nie będąc ani komedią romantyczną, ani telenowelą, ani też minimalistycznym off-em, jest jednocześnie wszystkim tym naraz - w czym jego siła przekonywania, ale też nuda milczących, przydługich scen. dla siebie zabieram kawałek o kaktusie w supermarkecie, próbując dokonać obliczeń kiedy ostatnio (przy czym zawiłość obliczeń nie pozwala traktować słówka "ostatnio" zbyt dosłownie) jakiś mężczyzna podarował mi kwiaty.
***
hmm, nie wiem nawet kiedy jakiś mężczyzna podarował mi cokolwiek innego (ostatni ślad pamięciowy urywa się w 2006).
***
klasycznie może być krokodyl. taak, krokodylka chcę!

piątek, 25 września 2009

pierwsza wizyta Karoliny Corday

w końcu udało mi się zobaczyć Marat/Sade Kleczewskiej w TN. mam mieszane uczucia; za często zmieniały mi się emocje/interpretacje i nie wiem do którego z fragmentarycznego oglądu rzeczy się odnosić. dostępność dużego zespołu TN jak sądzę zdarza się nieczęsto, ale skutkuje wrzuceniem w jeden spektakl zbyt wielu treści.
ale: scena tańca z manekinami jest jedną z najpiękniejszych i - w swym końcu, najbardziej poruszających jakie widziałam, i dla niej, oraz dla Stenki - "pacjentki, która miała grać pana de Sade, ale nie gra" - mogłabym jeszcze raz. i jeszcze raz.
***
A. mi się oświadczył z terminem ważności za 10 lat ("jak już nic innego nam nie pozostanie"). przynajmniej mam perspektywy ;)

wtorek, 22 września 2009

przedziwności

Seven from Fever Ray on Vimeo.


przedziwne piosenki Karin Dreijer Andersson (z bratem Olofem tworzą zespół the Knife), w sam raz do nastroju (w sensie: przedziwnego)
***
zabawne ćwiczenie będziemy prowadzić dla naszych aktywnych ladies; nazywa się ono myszka miki (nazwa robocza, pewnie prawa autorskie dotyczą jakiegoś bardziej wyrafinowanego tytułu) i polega z grubsza na rozważeniu danej decyzji (celu) z perspektywy krzesełka "krytyka", "marzyciela" i "realisty", i przemieszczaniu się z krzesełka na krzesełko, do skutku, gdzie skutkiem jest pewność co do jakości decyzji (celu). mam wrażenie (nieodparte), że w paru kwestiach zapętliłam się w czasoprzestrzeni krzesełek i tak się przesiadam w te i we wte, jak w chomiczym kołowrotku.

poniedziałek, 21 września 2009

babie lato

Now, moving in, cartons on the floor,
the radio playing to bare walls,
picture hooks left stranded
in the unsoiled squares where paintings were,
and something reminding us
this is like all other moving days;
finding the dirty ends of someone else's life,
hair fallen in the sink, a peach pit,
and burned-out matches in the corner;
things not preserved, yet never swept away
like fragments of disturbing dreams
we stumble on all day. . .
in ordering our lives, we will discard them,
scrub clean the floorboards of this our home
lest refuse from the lives we did not lead
become, in some strange, frightening way, our own.
And we have plans that will not tolerate
our fears-- a year laid out like rooms
in a new house--the dusty wine glasses
rinsed off, the vases filled, and bookshelves
sagging with heavy winter books.
Seeing the room always as it will be,
we are content to dust and wait.
We will return here from the dark and silent
streets, arms full of books and food,
anxious as we always are in winter,
and looking for the Good Life we have made.

I see myself then: tense, solemn,
in high-heeled shoes that pinch,
not basking in the light of goals fulfilled,
but looking back to now and seeing
a lazy, sunburned, sandaled girl
in a bare room, full of promise
and feeling envious.

Now we plan, postponing, pushing our lives forward
into the future--as if, when the room
contains us and all our treasured junk
we will have filled whatever gap it is
that makes us wander, discontented
from ourselves.

The room will not change:
a rug, or armchair, or new coat of paint
won't make much difference;
our eyes are fickle
but we remain the same beneath our suntans,
pale, frightened,
dreaming ourselves backward and forward in time,
dreaming our dreaming selves.

I look forward and see myself looking back.

Autumn Perspective by Erica Jong
***
robię się sentymentalna. nie ma rady, jesień jesień idzie.

niedzieeeela

oh, kocham moje przyjaciólki i jeże też kocham... i jeszcze jeden merlocik, por favor

środa, 16 września 2009

nie, nie i jeszcze raz nie


dziwna sprawa, ta pamięć (...) taki uśmiechnięty na tym zdjęciu, za dwa lata będzie miał podwójny podbródek.
***
I don't want to run.

niedziela, 13 września 2009

na przekór

skończyła się era zestawów, donosi październikowa Elle. tak jak nie nosimy już butów do kompletu z torebką, tak majtki i stanik powinny być różne! a myślałam, że tego nie dożyję :)
***
Bądź przekorna! no to jestem.

środa, 9 września 2009

gender - srender

Scenka z autobusu
Kobieta, lat na oko 55, czytelniczka Naszego Dziennika, spogląda na zegarek i (widocznie 14.45 to TA godzina) dzwoni do kogoś (wdech) -jesteś już w domu?- bo pani Zosia tam winogrona przyniosła – {5 minut opisu z detalami co należy zrobić z winogronami, włącznie ze zgrozą w postaci możliwości zalęgnięcia się muszek} - i zajmij się tym, a nie swoimi sprawami, bo ty mało o sprawach domu myślisz, a PRZECIEŻ TO JEST TWOJA PODSTAWOWA ROLA O SPRAWACH DOMU MYŚLEĆ-no a Bożenka już przyszła, nie?- to cześć (wydech).
Zgadnijcie do kogo dzwoniła.

Scenka z przejścia podziemnego na metro pole mokotowskie
Kobieta (lat ok. 35) prowadzi jedno dziecko (lat na oko 3) po schodach za rękę i nieustannie strofuje je (sycząc przez zaciśnięte żeby): nie umiesz nóg ŁADNIE stawiać? Wyprostuj się! No jak ty idziesz?! W tym czasie drugie dziecko (lat na oko5) czołga się po czym forsuje schody na czworakach (z wyraźnym upodobaniem zresztą).
Zgadnijcie kim było dziecko na schodach, a kim dziecko czołgające się.

jakie matki, takie córki, takie matki, takie córki.
i tacy chłopcy, ciągle chłopcy.

wtorek, 8 września 2009

łaskawe

a skoro już o nazizmie: przeczytałam "Łaskawe" i tak, polecam. nie zgadzam się z tezą jednego z recenzentów, że trudno przystać na powtarzające się zdanie narratora (oficera ss) "jestem taki jak wy", ze względu na jego wyjątkowość (w sensie: że był biseksualistą, sypiał z siostrą bliźniaczką, i najprawdopodobniej zamordował matkę i ojczyma, oprócz czego był oficerem Schutzstaffel, w pełnym tego słowa znaczeniu). tylko że Łaskawe można czytać na kilku poziomach: pokazania działania systemu, gdzie odpowiedzialni (w tym systemie odpowiedzialni = winni zbrodni ludobójstwa) są wszyscy i nikt, oraz ukazania mechanizmów psychologicznych, nie tylko w kontekście reakcji Maxa (moim zdaniem o osobowości borderline, genialnie oddanej), ale - albo przede wszystkim - ludzi, cząstek systemu, którzy poza byciem cząstkami (i cyframi w upiornych statystykach) są też jednostkami z całym kompletem indywidualnych reakcji psychicznych, mechanizmów obronnych etc.
no i czytając "Łaskawe" można sobie pomyśleć o różnych sprawach i - naprawdę nie chodzi mi tylko o myślenie np. o Srebrenicy, ale o nagłe złapanie się na ziewaniu przy kolejnym opisie masowej egzekucji. i to jest naprawdę straszne.
„Łaskawe” to krzyk kogoś, kto zbudził się w środku nocy, ujrzał nagle, że dobro i zło nie istnieją, i nie może oddychać z przerażenia (Stefan Chwin, w "Tygodniku powszechnym")

napisz projekt, a powiem ci kim jesteś

lewacki bełkot, feministyczna propaganda, zbrodnicza ideologia feminazizmu... normalnie dosięgła nas potęga sławy.
***
dla niezorientowanych: wrzućcie w googla aktywne liderki

niedziela, 6 września 2009

migotka

Kochanie, dymy wysnuwają się
Ze mnie jak szale Isadory. Boję się,

Że któryś z nich zaczepi się i utkwi w kole.
(...)
Kochanie, przez całą noc
Wciąż migotałam i gasłam.
Pościel ciąży jak pocałunek rozpustnika.
(S.Plath, Gorączka 40˚)

oczywiście nie jest tak źle, bo tylko 39˚, ale wszystko się tak dziwnie miesza, i moja mama zadzwoniła, że miała sen o kuchence gazowej i że mnie zostawiła w Hiszpanii, i ja też zasypiam i budzę się, te sny są takie dziwne, i przedziwnie się pisze teraz, jakby laptop wisiał nad łóżkiem

migoczę

środa, 2 września 2009

herstory

To prawda, że Fred Astair był wspaniałym tancerzem. Pamiętajcie jednak, że Ginger Rogers robiła wszystko to, co Fred Astaire, ale tyłem i w butach na wysokich obcasach.
Faith Whittlesey

Magdalena Środa cytuje w "Kobiety i władza" moje badania przeprowadzone do magisterki. Badania były replikowane (przez dwie magistrantki) i - pod redakcją naszego promotora, prof. Kofty, opublikowane. Szkoda, że o nas nie wspomniała. niemniej, książkę polecam.
***
cholera, może trzeba było napisać ten profeministyczny doktorat...?