czwartek, 31 grudnia 2009

HNY

weryfikując staroroczne postanowienia: 30% zrealizowanych (dobra, lekko naciągam), co oznacza, że mam z głowy wymyślanie tegorocznych. jako że nadal planuję:
pkt 1. zdrowiej się odżywiać, i - wbrew pozorom - nie jest to bliski zastępnik: chcę być chudsza; chociaż, jak tak dalej pójdzie (w sensie: jeśli co roku będę ważyła o 1kg więcej) to w wieku 74 lat osiągnę 100 kg; co z pewnością się nie zdarzy, bo prędzej wykituję na zawał w okolicach 40tki;
i tu płynnie przechodzimy do pkt. 2: pkt 2. rzucić palenie. o boże. na samą myśl muszę zapalić :/
pkt 3. nie zdawać się ze związkofobami, żonatymi, będącymi w stałych, długotrwałych i krótkoterminowych związkach, itede itepe. wpisuję profilaktycznie.
pkt 4. (uwaga, brand new one!) zrobić certyfikat trenera warsztatu. do kwietnia.
no i tyle. wystarczy że zrealizuję jedno (dobra, lekko naciągając) i już będzie 25% całości. phi.
***
HNY, dir ol.

wtorek, 29 grudnia 2009

końcówka

Dom zły. to bardzo dobry film. powiedziałabym nawet, że zasługujący na oscara bardziej niż rewers, ale po oscarze dla titanica zwątpiłam w jakikolwiek prestiż tej nagrody. przedtem - oglądamy samoloty i czołgi, ja mówię, że boję się broni, on ładnie wygląda w płaszczu z mexxa, rozmawiamy o ludziach z klasą i o psich kupach, taka niedziela w mieście. potem - dom biały, w kombinacji z włoskim winem, etc., zupełnie jak na filmach. zasypiam i nawet nie budzi mnie śmieciarka. rano jest zimno.
***
dzisiaj dzień złych nowin, poprawiamy sobie humor shirazem i sałatką go-go (taki nowy wynalazek w karmie, polecam). choinka wisi do góry nogami, zamiast dywanów jest rosmann, śmiejemy się w metrze nie pamiętam z czego, jak zwykle na jej dwa przyjeżdża jedno moje. jedziemy w przeciwnych kierunkach, ale tylko w kontekście metra.
***
a pojutrze będzie koniec roku.
a pojutrze będzie po futrze.
a pojutrze będzie koniec świata.*

*można wybrać sobie zakończenie. taka jestem łaskawa.

sobota, 26 grudnia 2009

storytellerka

Kiedy nie potrafisz wyrazić czegoś jednym słowem posługujesz się całą historią. Tak się to robi. Od wieków.
Alessandro Baricco, w przedmowie do Jedwabiu
***
czytam i opowiadam. zupełnie jakbym mówiła w obcym języku, nie znając słowa opisywała je na okrągło.
***
ponieważ niektóre słowa mają moc zabójczą. wypowiedzenie ich rozwala świat jak bomba atomowa; a co nie zniszczeje, zapada na chorobę popromienną, i stajesz się raną nie do zagojenia.
***
to absolutnie zabawne, że większość osób myli paplanie ze szczerością.
***
a sms-y są jak pociski dum-dum

środa, 23 grudnia 2009

silly rabbit i choinka

taa... stwierdzam, że upolowałam i własnoręcznie przyciągnęłam do domu najbardziej krzywą i czupiradłowatą choinkę świata.
***
siedzę sobie tak, dookoła mnie pobojowisko, a za oknem potop. w piecu "dochodzą" pierniki (szt. 2, z nowego przepisu, który oczywiście zmodyfikowałam, z przekory i z zepsucia wagi), kotka szaleje owinięta lametą, ręce mam jakbym przechodziła ręczną ospę wietrzną (uczulenie na choinki; mnie też to rozczula).
***
siedzę i chłonę magię świąt. lalalalala lala la!

errata: nie dochodzą, a się przypalają. aaaa...!

niedziela, 20 grudnia 2009

silly rabbit i nadciągające święta

20 grudnia. Jestem tak przeżarta, że wcale się nie zdziwię jak schudnę w trakcie świąt (...) od dziesięciu dni funkcjonuję na ciągłym kacu i bez porządnych gorących posiłków. Boże Narodzenie przypomina wojnę. Na Oxford Street* czuje się jak na linii frontu i marzę o tym, żeby znalazł mnie Czerwony Krzyż. Aaaa... (...) nie kupiłam prezentów. Nie wysłałam kart. Muszę iść do pracy. do końca życia nie wypiję kropli alkoholu. Aaaa - telefon polowy. Grrr. Dzwoniła moja mama, ale miałam uczucie że to Goebbels, chcący pogonić mnie do inwazji na Polskę. Kochanie, dzwonię, żeby spytać o której przyjedziesz w piątek (...) Nie bądź niemądra, kochanie. Nie możesz przez cały weekend siedzieć sama w mieszkaniu, kiedy są święta. co będziesz jadła?
Bridget Jones's* Diary

* wstawić odpowiednie
** jak również

nie jest to może najmądrzejsza lektura, ale ten cytat zawsze przychodzi mi na myśl w okolicach 20 grudnia właśnie. porażając trafnością.

czwartek, 17 grudnia 2009

lighty

całkiem znośna lekkość bytu: 3,5 godziny u fryzjera, gdy Lady Wawa pogrąża się w śniegu i korkach.
***
jestem ruda. oficjalnie: miedziana.


a czy słuchałaś ostatniej płyty Lady Gaga? jest boska.

środa, 16 grudnia 2009

o miłości, śniegu i krowach

“The Eskimos had fifty-two names for snow because it was important to them: there ought to be as many for love.”
Margaret Atwood
***
po dłuższym zastanowieniu (ale i nie przesadnie długim) odkrywam, że jedynym przedmiotem, na którego określenie prawdopodobnie znalazłabym tyle nazw, są buty :> (balerinki, pantofelki, botki, szpilki etc.)

w ramach przedświątecznego szopingu nabyłam...e! nie, nie, nie! to by było zbyt oczywiste. nie buty (choć byłam NA KRAWĘDZI); książki. szt. 2, w tym moją pierwszą Ursulę Le Guin (choć w tej kwestii chyba zaczęłam od d. strony, ponieważ to jej mało znany tytuł).

mole handlowe wyglądają jak oblężone twierdze, chociaż moim zdaniem jest jakoś lepiej niż rok temu. a mnie brakuje już tylko dwóch prezentów do szczęśliwego kompletu.

K., muszę to upublicznić: tekst, "czy krowy robią to leżąc na plecach?" dodawał mi pozytywnej energii przez cały dzisiejszy dzień.

niedziela, 13 grudnia 2009

przerwa w dostawie prądu

Radom: zasypiam po dwóch kieliszkach wina / budzą mnie wiadomości TV Trwam
Łódź: piję szampana / śpiewam mantry / kradnę mikołaja / zatrzaskuję dwie karty do drzwi w pokoju, a trzecią rozmagnesowuję / odgryzam jedne metki, a drugie ozdabiam etc. rozrabiam, znaczy się
Warszawa: śpiewam kolędy na Smolnej i powoli popadam w świąteczny klimat.
***
na oparach paliwa to wszystko. podobno miasto zakupi 130 gniazdek do tankowania prądu; zdecydowanie muszę się pod któreś podpiąć na dłużej

czwartek, 10 grudnia 2009

albo i nie

w końcu się dogonimy. albo i nie.

niedziela, 6 grudnia 2009

silly rabbit i mikołajki

imprezy kształcą. a od nadmiaru...ekhmm... wiedzy boli głowa.
***
mam dwa szaliki i jedne rękawiczki z koronki.
mam sąsiada europosła.
wiem, że sól nie działa na czerwone wino (niezależnie od wysypanej ilości)*
wiem, że przelicznik 1os./1m2/1 butelkę jest słuszny.
a wąsy to strasznie niewygodna sprawa.


* oczywiście było niemalże wyłącznie czerwone wino (fascynujący paradoks). które osobiście dwa razy wylałam.

sobota, 5 grudnia 2009

ogłoszenia parafialne

Dzisiaj właśnie, od 20.00 mikołajkowe party pod hasłem przewodnim "czym obdarować się na gwiazdkę: 1001 pomysłów", ściągniętym z okładki elle (alternatywą było: "teraz ubiera nas blask" oraz "prowokacja to wszystko co mam"). dresscode: najlepszy prezent mikołajkowy ever. do zobaczenia!

*z czerwonym winem wstęp możliwy za podpisaniem deklaracji o malowaniu ścian.

piątek, 4 grudnia 2009

silly rabbit i dwa miasta

do Łodzi i z Łodzi, do Łodzi i z Łodzi. choroby morskiej można się nabawić.
ale i tak jest lepiej. obecnie ok. 90 min, w 2012 tylko godzina. matka unia płaci.
***
nie łudzę się: będę tam jeździć. moja relacja z Łodzią to Haßliebe w czystej postaci. btw - swego czasu Independent opublikował badania nt. natury fizycznej nienawiści; podobno niektóre z obwodów nerwowych w mózgu odpowiedzialnych za nienawiść są również w pewnym stopniu odpowiedzialne za odczucia dotyczące romantycznej miłości. moim zdaniem to wiele wyjaśnia, nie tylko w kwestii łódzko-warszawskiej.

czwartek, 3 grudnia 2009

rewers

Mnie się podobało. na db+
Podobał mi się Dorociński, w opcji Humphreya "Bronka" Bogarta. widziałam go dotychczas tylko w Lulu na moście w Dramatycznym, w roli Izziego; wydaje się być stworzony do ról uroczych buraków (oczywiście muszę zwiększyć próbę; Boisko bezdomnych przewiduję na święta, Miłości na wybiegu nie przewiduję). a tak pudelkując: czy wiecie, że Dorociński dorabiał w klubie Blue Velvet? (pamiętacie Blue Velvet, prawda?).
W sumie podobała mi się Buzek (tylko czemu aż tak sierotowata w obyciu? przy takiej mamie i babci?).
Jandę się lubi, albo nie. Ja lubię, i już.
Polony była boska. Szczególnie w sprawie "pewnie zastanawiacie się, co zrobić z kośćmi?"
Plus niepowtarzalny urok pomysłu połykania liberty dollara.
Minusy za zakończenie (przydługie, a pomysł z Dorocińskim-gejem to chyba żeby Oscara dostać). W sumie całość zgrabna, lekka (na miarę 1953 roku, of kors) i cudownie feministyczna.


A poza konkursem: jestem fanką podwójnych foteli w Wiśle.