poniedziałek, 31 marca 2008

ostatni marcowy

Uczciwego znalazcę proszę o zwrot godziny czasu. Z góry dziękuję.

sobota, 29 marca 2008

tylko że

mój kochanek wcale nie jest piękny
i charakter ma raczej trudny
ale kto mi umaluje niebo
w ciemny fiolet popołudnia
gdy pozwolę mu odejść i nie wrócić

tylko że

Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy,
który kocham), nie będzie w tym kłamstwa. Tak, w sztuce
tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy;
tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy.

tylko że

czy nadal mieszkam w pałacu możliwości? Kiedy nie płaci się czynszu, prędzej czy później należy liczyć się z eksmisją.

piątek, 28 marca 2008

byle do maja

Maj. Pierwsze ślimaki pojawiły się właśnie w maju. Były długie, brązowe, budziły obrzydzenie. Przesuwały się wolno, jakby bez pomysłu na ścieżkę, apatyczne, życiowo bierne. Pozostawiały za sobą śliskie, lepkie ślady. Rozdeptane, przejechane rowerem zamiast litości wywoływały niechęć przechodniów i złorzeczenia rowerzystów. Myślałam o nich jak o bezrobotnych z projektu, nad którym pracowałam. Pisanie projektu nie wymaga styczności z beneficjentami, to taka perspektywa rowerzysty. Na swój sposób było mi ich jednak żal.
Czerwiec. Przygarnęłam pierwszego slimaka. Był zupełnie malutki i koniecznie chciał popełnić samobójstwo rzucając się na główkę do popielniczki, pełnej burej wody i rozmokłych petów. Obserwowałam go kątem oka dobry kwadrans. Gdy nikt nie patrzył schowałam w dłoni i zabrałam ze sobą. Patrzę jak teraz wolniutko przemierza biurko, zmierzając w kierunku sałaty.
Lipiec. Ślimaki jedzą trawy, liście kapusty i inne rodzaje liści. Zbieram trawy, kupuję kapustę, zrywam inne rodzaje liści. Na stanie mam trzy ślimaki małe i jednego winniczka. Zastanawiam się nad imionami.
Sierpień. Ja – bury, wełniany płaszczyk Cacharel, skórzane botki z Venezi, moherowy sweter od Patrizii Pepe, spodnie z H&M-u, wełniane z podwyższoną talią, w kolorze ślimaków. Nadal się ukrywam, ale korci mnie ujawnienie prawdy. Jestem dumna, w ciągu dwóch tygodni uratowałam dziesięć ślimaków.
Wrzesień. Wierząc, że prawda mnie wyzwoli, umawiam się z J. w Karmie. Zmrużonymi oczami oglądam rodzinę pary młodej tłoczącą się na schodach kościoła zbawiciela. J. śmieje się z akcji ślimak. Zawsze uważałem, że jesteś rąbnięta. Następnym razem przyjdę z ekipą i zrobimy ci profesjonalne zdjęcia. Para młoda wychodzi z kościoła, rodzina i przyjaciele rzucają się na nich jak sępy. Kończymy kawę. W drodze do domu kupuję jesienne kwiaty i rukolę, dla mnie i dla moich trzydziestu ślimaków.
Październik. Budzę się zlana potem. Gdy nalewam wodę do szklanki, odkrywam w niej ślimaka. Budzę się jeszcze raz. Skutecznie. Świt nad polami mokotowskimi ma kolor żakieciku z Simple, który kupiłam w przypływie rozpaczy i którego nigdy nie założę. Tylko dlatego, że potrzebowałam czegoś PROSTEGO.
Listopad. Zwlekam się z łóżka i przemykam do kuchni, starając się nie złapać kątem oka odbicia w lustrze. O szóstej nad ranem zwykle patrzy na mnie bliżej nie znana kobieta z opuchniętymi oczami i zmierzwionym włosem, z twarzą tak ponurą, że lepiej nie wchodzić jej w drogę. Idę do kuchni, wyjmuję mięso z lodówki dla kotki, która w przypływie interesownej czułości zawija mi się dokoła prawej nogi. Potem odkręcam słoik z Mao i karmię go świeżą sałatą. Mao jest gruby, w kolorze zbliżonym do brunatnego. Przemieszczając się pokrywa słój lepką, lśniącą srebrzyście wydzieliną. Madame Mao zdechła w zeszłym tygodniu. Może zagłodził ją na śmierć? To tym bardziej upodabnia go do przewodniczącego.
Grudzień. Opowiedziałam terapeutce o ślimakach. Przyznam, że nie było to trudne emocjonalnie, ale czekałam na strategiczny moment, żeby zrobić wrażenie. Wydaje mi się, że dostrzegłam lekkie wzdrygnięcie. Ale później było standardowo: dlaczego opiekuję się ślimakami? Bo nikt inny tego nie robi. Ludzie je zadeptują, przejeżdżają rowerami, samochodami, wózkami z dziećmi, walizkami na kółkach. Szczera odpowiedź brzmiała by oczywiście: nie wiem. Wiedziałam jednak, a przynajmniej podejrzewałam dokąd zmierza. Do bardzo wątłej analogii: ślimak jest tak samo 1/ zasługujący na opiekę 2/ nieatrakcyjny 3/ niekochany jak ja, więc chciałam ułatwić jej zadanie. Chciałam, żeby poczuła satysfakcję z rozszyfrowania kolejnej symboliki tkwiącej w moim zachowaniu. Kosztowało mnie to 100 zeta. Trudno. Przynajmniej jedna z nas ma satysfakcję.
Styczeń. Najstarszy ze ślimaków zmarł wczoraj w nocy. J. składa kondolencje i upijamy się w Balsamie. Wracam do domu nie zapalając światła, i leżę jak długa.
Sms-uję do J.: Zgon Mao nastąpił w wyniku poślizgnięcia.
Luty. Do opieki nad ślimakami musze podejść systemowo. Mam ślimaczy niż demograficzny.
Marzec. Ostatni ślimak odszedł w Wielkanoc (w sobie tylko znanym kierunku). Patrzę na pusty słoik i myślę sobie, że byle do maja.

poniedziałek, 24 marca 2008

色,戒

Jeśli zamierzasz (X) zdradzić przyjaciół (P) dla mężczyzny (M), nie licz na to, że on zdradzi swoich przyjaciół dla ciebie. X - P ≠ M- P Jeśli ów mężczyzna (M) kupuje ci pierścionek, bierz ten z największym brylantem (B). Ponieważ diamenty są najlepszymi przyjaciółmi kobiety B = P, gdy mężczyzna odchodzi zostajesz z największym przyjacielem. X - M = X + B
(silly rabbit, 2008)

A film polecam.

sobota, 22 marca 2008

królik udomowiony


1. mazurek upieczony, uczekoladowiony i zaorzechowany
2. koszyk z całym dobytkiem poświęcony (w sensie: taki pan pokropił go wodą, przy okazji mam świętą kurtkę i włosy; czy jak umyję, to przestaną być święte?)
3. pisanek nie pomalowalam, bo mi się nie chciało (w końcu nobody's perfect)
4. kartki wyślę po świętach, rodzina już się przyzwyczaiła
5. sernik się piecze
6. ryba się rozmraża, warzywa się duszą (po grecku będzie, mniam mniam)
7. chałupa ogarnięta (w ferworze poszukiwania koszyka do święconki nawet w garderobie posprzatałam; koszyka oczywiście nie znalazłam, więc zaimprowizowałam nowy model z koszyczka do chleba)
(btw. sprzątania - wczoraj w nocy zaczepił mnie na gg obcy:
00:19:10 obcy
Dobry wieczór
00:24:57 obcy
Mam dla Pani dosc nietypową propozycje? Możemy porozmawiac?
00:25:30 kam
nie sądze, abym była zainteresowana
00:26:00 obcy
szukam osoby u której mógłbym regularnie ,za darmo sprzątac
00:26:36 kam
nie jestem tą osobą)
...a może trzeba bylo skorzystać?
Generalnie wszystko jest cacy. A teraz spełniona jako perfekcyjna pani domu, usiądę sobie i napiję się wina. Wesołych świąt!
Ps. Na fotce prezent od Katty, przycupniety w mojej kuchni. Follow the pink rabbit!

środa, 19 marca 2008

Sic transit gloria mundi (What kind of fuckery is this?)

najwyższy czas zmienić pracę
bo miarka się przebrała,
bo mleko się rozlało,
bo kości zostały rzucone
nie wiem, co teraz będzie
ale nie może być tak jak jest teraz
za dwa dni wiosna, to chyba dobry czas na porządki?

wtorek, 18 marca 2008

lost in translation

Nine words women use:

1/Fine
This is the word women use to end an argument when they are right and you need to shut up. (w moim wykonaniu: jasne)

2/ Five Minutes
If she is getting dressed, this means a half an hour. Five minutes is only five minutes if you have just been given five more minutes to watch the game before helping around the house.

3/ Nothing
This is the calm before the storm.This means something, and you should be on your toes. Arguments that begin with nothing usually end in fine.

4/ Go Ahead
This is a dare, not permission. Don't Do It! (ja: "proszę bardzo")

5/ Loud Sigh
This is actually a word, but is a non-verbal statement often misunderstood by men. A loud sigh means she thinks you are an idiot and wonders why she is wasting her time standing here and arguing with you about nothing. (Refer back to # 3 for the meaning of nothing.)

6/ That's Okay
This is one of the most dangerous statements a women can make to a man. That's okay means she wants to think long and hard before deciding how and when you will pay for your mistake.

7/ Thanks
A woman is thanking you, do not question, or Faint. Just say you're welcome. (I want to add in a clause here - This is true, unless she says 'Thanks a lot' - that is PURE sarcasm and she is not thanking you at all. DO NOT say 'you're welcome' ... that will bring on a 'whatever').

8/ Whatever
Is a women's way of saying fuck you! (stosuję w wersji ang; w wersji polskiej: jak sobie chcesz)

9/ Don't worry about it, I got it
Another dangerous statement, meaning this is something that a woman has told a man to do several times, but is now doing it herself. This will later result in a man asking 'What's wrong?' For the woman's response refer to # 3.

Post sponsorowany by G10.

sobota, 15 marca 2008

silly rabbit i orka na ugorze

Bycie zadbaną kobietą to prawdziwa orka na ugorze. Nie mówię nawet o sumach, jakie wydaję na kosmetyki i kosmetyczki (w sensie: te paniusie, które po odprawieniu nad moją buźką czarów-marów oznajmiają mi, że jakkolwiek na twarzy moja skóra jest JESZCZE dobra, to moje westchnienie ulgi zamieniają na westchnienie grozy, dodając, że niestety o dekolt powinnam ZDECYDOWANIE bardziej zadbać). Wiem z lektury pism poważnych, że powinnam podjąć radykalne działania, gdyż botoks jest najskuteczniejszy gdy zastosuje się go po raz pierwszy ok. 25 r.ż. Przegapiłam szansę, teraz powinnam mentalnie szykować się na lifting i złote nici.
Ponieważ dziś już raczej nie zdążę, podjęłam więc działania celem doraźnego opanowania sytuacji. Peeling na twarz, odżywka na włosy i do gorącej wanny z ogłupiającymi olejkami eterycznymi (lawenda na uspokojenie migotania zastawek, po stwierdzeniu że twarz mi się sypie i starzeję się w tempie dostrzegalnym gołym okiem). Po pięciu minutach – peeling zmywamy, nakładamy maseczkę (ewentualnie – farbujemy włosy). Mija kwadrans. Depilujemy co się da i starając się nie wrzeszczeć, stajemy pod lodowatym prysznicem (podobno pomaga na celulitis, whatever it is). Teraz należy się zabalsamować: kremik A (z kofeiną – tak, też mnie to niepomiernie dziwi) na uda i pośladki, do czego dodajemy masaż (minimum 5 min) , kremik B na stopy (z alg czy coś), kremik C na resztę zwłok (ujędrniający & nawilżający), kremik D na buźkę i dekolt (najnowsza generacja, normalnie skalpel w kremie). Łącznie: 15 min. Teraz przechodzimy do operacji paznokcie: usuwanie skórek, polerowanie, skracanie, malowanie x 20 paluszków. Łącznie: pół godziny. W międzyczasie Plotka zrzuca lakier z krawędzi umywalki, sprzątamy czerwoną plamę z podłogi i ogona kota. Łącznie: 20 min. Następnie robimy sobie (w)brew (pęsetką, auć! zdecydowanie wolę, jak robi to sadystyczna kosmetyczka). Po ponadpółtorej godziny jestem tak zmęczona, że mam ochotę na leżenie, a nie tańczenie. Ale nic to, Baśka. Malowanie (podkład, puder, kredka, cienie, szminka i konturówka + róż, młody chemik wymięka), ubieranie (próbuję zlokalizować cienkie rajstopy, odkrywam, że wcześniej zlokalizowała je Plotka…bielizna nie jest od kompletu, ale co mi tam, sukienkę trzeba uprasować, odkrywam plamę, zmieniam sukienkę – ta nie pasuje do butów, w rozpaczy zakładam dżinsy – stwierdzam że wyglądam niekobieco, zdejmuję dżinsy, szukam spódnicy, potem pasującej bluzki, wykończona nalewam sobie wino, wylewam na bluzkę, szukam następnej, gdy wszystko jest pod kontrolą, okazuje się, że kolczyki zaplątały się w łańcuszek, omatko!) i już po trzech godzinach odpływam na imprezę. Na której wypiję za dużo drinków i wypalę za dużo szlugów. I cały efekt odmładzania diabli wezmą.

poniedziałek, 10 marca 2008

zdarzyło się dzisiaj

Dzisiaj Amy Winehouse przyjechała do mnie (w końcu!) w towarzystwie Boga urojonego (czytam, jak wszyscy to wszyscy, niemądry królik też), Czarnej i białej dziewczyny (literatura idealna na stepper, nie ze względu na tematykę, lecz na gabaryty), Trzech panów w łódce, nie licząc psa i mojej kotki (literatura idealna na spanie nań) oraz Piątego dziecka (czas zapoznać się z szacowną noblistką). Btw – Word nie jest gender-poprawny, z automatu zmienia noblistkę na noblistę, ale dla sprawiedliwości - Gates zmienia na Gatek…
Dzisiaj wypaliłam 5 papierosów (you know I’m no good), ale nie piłam alkoholu (rehab), ale czytałam po raz dwutysięcznysiódmy pewnego smsa od pewnego chłopca. Love is a losing game, pozostaje tylko mieć nadzieję, że dla obu graczy. Dylemat więźnia w opcji: oboje donosimy, oboje trafiamy na dożywocie. Well, tears dry on their own. Ja nie płaczę zresztą. Dlaczego miałabym płakać?
Dzisiaj wygrałam batalię z US (some unholy war, powiedzmy), i z radości nabyłam nowe buty (i wcale że nie back to black, bo są brązowe) (z kokardką, a co mi tam).
Dzisiaj Rybom w miłości sprzyjało szczęście, Raki umocniły swoją pozycję zawodową a Lwom zalecono jedzenie miodu i cytryny (co też uczyniłam) (oczywiście w to nie wierzę) (ja po prostu lubię miód i cytrynę).
Dzisiaj księżyc wygląda jak na filmach sf (chciałoby się powiedzieć: nieziemsko) i wcale bym się nie zdziwiła jakby za chwilę obok niego pokazał się drugi.
Dzisiaj było dobrym dzisiaj. A żeby nie było tak różowo:

silly rabbit i uwagi krótkie o dniu kobiet

Kwietniowa (!) Elle informuje: sprzątanie może zastąpić prozac i zbliżyć do osiągnięcia transcendencji (jak nie wierzycie, to poczytajcie Psychology today. Metodę sprawdziłam, od lat stosuję. Numer 1 to zmywanie podłogi. Największą zaletą jest możliwość dopasowania stopnia zaangażowania do poziomu zirytowania, a rytmiczne ruchy uspokajają. Można robić przerwy na popijanie szampana (polecam sączenie szampana, zmywanie podłogi i słuchanie rekwiem Mozarta) albo zaciąganie się szlugiem. Miejsce drugie: sprzątanie w szafie. Szansa na pozbycie się wszystkich skarpetek – singielek, „trochę dziurawych” rajstop (z serii: wezmę na narty) oraz spranej koszulki, co pamięta jeszcze dawno minione czasy mojego pierwszego boyfrienda. Pozycja trzecia: rozmrażanie lodówki. W międzyczasie można poćwiczyć jogę i pomalować paznokcie, a poza tym sprzyja radosnym odkryciom (np. pudło pierogów zamrożonych po wigilii).
I dzięki Elle dowiedziałam się o istnieniu Forum Wystarczająco Dobra Pani Domu. Niezłe. Fajnie, że są kobiety którym też się zdarzyło usmażyć sitko (w sensie: została ramka, część sitkowa zjednoczyła się z patelnią), wsadzić palec do polewy (celem sprawdzenia czy już stężała; NIGDY nie jest stężała; CZĘSTO jest gorąca), wlać płynne ciasto do przeciekającej tortownicy i liczyć na to, że się ciasto szybciej zetnie niż wycieknie.. I kobiety którym zdarza się prasować bieliznę i wszystko inne co nadaje się do prasowania, tylko dlatego że lubią zapach prasowanych rzeczy i ich dotyk na skórze.
A w dzień kobiet wpadła znienacka moja matka, potem ja (zapowiedziana) wpadłam do mojego ojca, który prasował sobie koszule i marudził, jak bardzo tego nie lubi robić. Wieczorem zaś chłopiec anulowany przyniósł goździki i Martini i zabrał mnie na imprezę, na której pewien pan zrobił performance tj. wystapił w kalesonach i białych majtasach i zawinął się w folię aluminiową, potem podrywał dziewczęta, a na koniec usnął (nie wiem, do którego momentu była to akja planowana). Tegoroczny dzień kobiet zaliczam do udanych.

czwartek, 6 marca 2008

Vítr nás ponese



D'hier et demain / wczoraj i jutro
Le vent les portera / wiatr je poniesie
Le vent l'emportera / wiatr je zabierze
Tout disparaîtra / wszystko zniknie
Le vent nous portera / wiatr nas poniesie

nie mogę znieść tego wiatru,
myślę tylko o wietrze, nucę piosenki o wietrze,
ciągle jestem głodna
(jem, żeby mnie nie porwało, jak jakiegoś cholernego latawca),
wiatr świszcze między domami, a ja śnię o wietrze,
bo spać mi się też ciągle chce
latają torebki foliowe, sierść mojej kotki, jakieś gazety,
pośród tego moje plany, moje sny,
moje papierki po czekoladkach
wszystko, naprawdę wszystko, porywa wiatr

poniedziałek, 3 marca 2008

ale jak to?

a kiedy przyjdą rozebrać płot...
po prostu nie będzie cię w domu.

choć przyznam,że bardziej zdziwiona byłam kiedy zamiast roweru ukradli mi blokadę do roweru

niedziela, 2 marca 2008

howling Emma

czy ta pani, co tak wyje za oknem to Emma?

Cały obiekt drży. Mamy ufność, że wszystkie okna wytrzymają. Poprzednie huragany mocno nam się dały we znaki - powiedział RMF FM synoptyk Jerzy Klich z biura meteorologicznego na Śnieżce.

ja również pokładam ufność. ciekawe co ją tak wkurwiło? haha, facet pewnie...

Imiona huraganów (w Europie zwanych orkanami), a może raczej huraganic?