czwartek, 26 lutego 2009

and the winner is

I fly like paper, get high like planes...



w sensie: podobało mi się

środa, 25 lutego 2009

popielec i inne szarości

You have to drink all night, remember that you’re alive. W sam raz na popielec.

posypałabym głowę popiołem, ale kerastase bardziej do mnie przemawia.

a propos dziwnych panów ze specyficznymi elementami garderoby: stoję sobie w kolejce po mięso (dla kota), a panu w szarej czapeczce (faluszowej, z daszkiem, bardzo awangardowej, czytaj: dziwnej), dopasowanej do szarego płaszczyka dzwoni komórka; ok, nie mam nic przeciw komórkom (co do zasady, jak mawiają koledzy prawnicy). pani z mięsnego wywraca oczami jak w fazie REM, pan gada, ja czekam, ok, mam czas, wcale nie jestem zjebana po pracy, super. pan zamawia szynkę parmeńską i dalej gada, po czym (dostrzegając mój wyraz twarzy wskazujący na zamienienie się w bezbrzeżny ocean zrozumienia i cierpliwosci) zamawia szynkę na za 10 min i oddala się w kierunku produktów okołomlecznych; pani z mięsnego niestety odczytała mój bezbrzeżny ocean jako absokurwalutnie bezbrzeżny ocean i zabrała się do krojenia szynki-za-10-minut, plasterek po absokurwalutniecienkim plasterku; ocean mi się ulał, więc pożeglowałam po jogurt, gdzie oczywiście natknęłam sie na szaroczapkiego. Zmieniłam trajektorię zakupów i poprzez wina (shiraz, jakby sie kto pytał) zawróciłam do mięsnego, gdzie wylądowałam dokładnie w tym samym momencie co szaroczapki, wyprzedzona jednak przez niego o setne sekundy. nie omieszkał tego potwierdzić posyłając mi uśmiech garfielda, czego ja nie omieszkałam potwierdzić, posyłając mu spojrzenie don't fuck with me, boy, co spowodowało ze zrezygnował z zakupu kolejnych miąs i oddalił się, jak się wkrotce okazało, do działu kaw, gdzie go znow spotkałam. obeszliśmy sie szerokim łukiem, po to by za kolejne 5 minut spotkać się przy kasie, gdzie na dodatek on znów był pierwszy, czego nie zdzierżyłam i przeniosłam sie do kasy obok, co wydało mi sie posunięciem genialnym w swej prostocie, biorąc pod uwagę nikły poziom zakupoholizmu klientów przede mna. niestety zaliczyłam zmianę taśmy w kasie, nie mam nic przeciwko zmianom, kocham zmiany, z tym jednym wyjątkiem zmiany taśmy w kasie, no i w drzwiach staneliśmy z szaroczapkim dokładnie w tym samym momencie. i gdyby nie ta czapka, to może pomyślałabym, że to przeznaczenie, że po raz pierwszy spotykam faceta, który ma taki sam styl zakupowania. no ale ta czapka, chłopaku, ta czapka...

sobota, 21 lutego 2009

sfokusowana, skoncentrowana


czas to koncentrat


kobieta pracująca


a to było tu

piątek, 20 lutego 2009

silly rabbit i podwieczorek

Ale czym by tu je nadziać? – zamyśliła się Panna X. Konfitura z róży, to takie banalne. Takie oczywiste. Panna X. lubiła być oryginalna. Panna X. wkładała w swe wypieki całe serce. Pokrojone na kawałeczki. Posiekane. Zmielone. Wyciśnięte do ostatniej kropelki krwi. Wtłoczone w pączki, wrzucone na gorący tłuszcz. Rumiane pączki, polukrowane najsłodszym lukrem Panna X podała swemu chłopcu na podwieczorek. Chłopcu, który zamiast serca miał wielki pączek. Panna X. odtąd nie miała już serca.
Smacznego, Pączusiu - powiedziała Panna X, oblizując paluszki z lukru.

niedziela, 15 lutego 2009

rytuały

dzień powszedni, do pracy (poprzedniej pracy), pani w sklepiku przy przystanku podaje mi danona (naturalny, z musli) i jabłko, marki ligol; dzień powszedni, do pracy (obecnej pracy), pani w warzywniaku podaje mi musli pomarańczowe, serek wiejski light i mleko 0,5%, wystarczy że wejdę, a one same kompletują mi zakupy; jak nie mam gotówki, mam otwarty kredyt, bo i tak wrócę, po to samo. czasami coś mi w głowie robi klik! i zmieniam śniadaniowe menu na kolejne pół roku, i przez ten czas znów ciągle to samo. i tak mam ze wszystkim. rytuały, klik! nowe rytuały, ale jednak rytuały. control freak. i dlatego też żywię nadzieję, że w dniu dzisiejszym, na pewnym koncercie dla pewnego studia, uzbiera się kasa na nowy lokal, i chłopcy z Ursynowa będą bawić się w hiphop, zamiast bawić się w dragi, a inni chłopcy będą bawić się w hiphop, zamiast bawić się w życie, a ja będę mogła kontynuować mój rytuał sobotnia GW & kawa z mlekiem bez ryzyka natknięcia się na imię destabilizujące moją równowagę. chwiejną. podtrzymywaną przez rytuały.

-> keep going

-> 5.05 budzik -> Wawa Centralna i polukrowane miasto o świcie -> Olsztyn -> siedmiu kolejarzy i ja -> siedem kobiet i ja -> osobowy do Iławy -> expres do Wawy -> las i śnieg i stoimy (a paniusie w przedziale wracały z sopotów, kontemplując Bałtyk i mewy i rybki w Przystani, proszę zastrzelcie mnie w odruchu milosierdzia, jak za piętnaście lat taka będę, że bułkę przez bibułkę i kanapeczki na drogę i gotowa do wysiadania zanim pociąg przejedzie przez Wisłę) -> empik i słodki bukiet z żelek (proszę zastrzelcie faceta, który podaruje mi na walentynki słodki bukiet z żelek, w odruchu jakimkolwiek, niech zginie marnie) -> CBA i rozkręcona impreza (a moja sista gdzieś na pornoparty w satu, oh boy) -> dom -> już po wszystkim
a teraz będę tu i teraz
spać

środa, 11 lutego 2009

"lśnienie kiedy sama w domu" karma

oglądanie lśnienia home alone i w nocy w dodatku to bardzo, bardzo niedobra inicjatywa... nie ma opcji zgaszenia światła (stoen powinien wysyłać lśnienie w pakiecie lojalnościowym), wszystko nagle skrzypi i w ogóle strach się bać. co przypomina mi zamierzchłe czasy, gdy z moim pierwszym ex oglądaliśmy horrory, losując kto teraz patrzy. "nie mam z kim losować" karma.

niedziela, 8 lutego 2009

right to shoes

Koniec smarkania nosem, Madame Kam. Kiedyś jak zrywałaś z facetem (zważ: TY zrywałaś, nigdy odwrotnie), to wyprawiałaś z tej okazji imprezę, a nawet swego czasu oblewałaś juble! Czas powrócić do dobrych praktyk. Na dobry początek - nowe, śliczne i niepraktyczne pantofelki. Pieprzyć kryzys. It’s not about the money. It’s about woman’s right to shoes! (SATC)

czwartek, 5 lutego 2009

sillyrabbit i nówki sztuki

nowe odkrycie: zmarszczki pod oczami (omatko, ratunku, pomocy, help)
nowe hobby: czytanie horoskopów post factum (wszystko się sprawdza! dajmy na to w dniu dzisiejszym, w kategorii tematycznej UCZUCIA sprawy sercowe ułożą się po twojej myśli (PRAWDA! nie wspomnieli tylko, że po tej złej myśli); twoje serce przyspieszy bicie (PRAWDA! lepsza nazwa na ten stan: migotanie); w kategrii PRACA: trzymaj się z daleka od plotek. (PRAWDA! trzymałam się. wręcz kurczowo); w kategorii ZDROWIE: trudności pokonasz dzięki optymizmowi. (PRAWDA! optymistycznie zakładam,że rzucę palenie); magia, ot co)
nowe klimaty: azjatycko-afrykańskie (w sensie: w pracy sajgon, w privie kongo)
nowe umiejętności: jasnowidztwo stosowane

niuans dnia: popłynięcie z braku płynności. flow.

środa, 4 lutego 2009

spotkajmy się na kawie

w nicość popłynę po czerwonym winie...
byłabym smutna, gdybym nie była pijana