niedziela, 31 maja 2009

i po maju (2)

jak tak sobie poczytałam ostatniomiesięczne wpisy, to mój blog zaczął przypominać zapiski pacjentki z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym (dla mniej wtajemniczonych zwanym kiedyś psychozą maniakalno-depresyjną). próbuję się usprawiedliwić faktem ,że to był przedziwny miesiąc, a moje życie zrobiło potrójnego axel'a (czytaj: zawodniczka wyskoczyła do przodu i znajdując się w na zewnętrznej krawędzi, prawą nogą wykonała zamach, licząc na eleganckie lądowanie tyłem) i prawdę mówiąc nie wiem, co teraz będzie. dziś jest mi smutno. i już.

i po maju

baby shower minął w miłej atmosferze, przy opowieściach nieszczególnie dzieciowych (o podcieraniu tyłka kotu, wyborach parlamentarnych i te pe), nie robiłyśmy odlewów gipsowych brzucha ani nie zgadywałyśmy, ile lat ma papa smurf (542, jeśli chcecie wiedzieć). było za to wino i bezy.
ja natomiast, zgodnie z fejsbukowymi proroctwami mogę spodziewać się trzech córek, i może to jest jakiś pomysł na życie? na razie, z okazji dnia dziecka wybierzemy się z eM na Obcy we mnie. hi. hi. hi.
poza tym znowu pada, grzmi i się błyska, co doskonale koresponduje z moim nastrojem.

piątek, 29 maja 2009

silly rabbit, per se

okay, jak mawiał Tony Montana. a teraz (uwaga) wstanę z łóżka, zrobię coś z moją buzią (nie wiem jeszcze co, ale to będzie wymagało dużo podkładu). haha, dobrze że farbuję włosy, jeśli osiwiałam, to nikt nie zauważy.
bogowie postanowili nas utopić (choć w zasadzie to dobrze, że pada, światło słoneczne spaliłoby mnie dziś na popiół, jak jaką wampirellę) (bo tak też po prawdzie wyglądam), zamrozić (temperatura spadła do zera absolutnego) i poczynić inne spustoszenia, ale to chyba jeszcze nie jest powód by zamykać kram. z założenie taka miała być zresztą funkcja tego bloga: keep me going.

zabawne, że jedyną rzeczą jaką byłam dziś w stanie zjeść jest pikantne pesto z chilli.
a nocą śniły mi się koszmary, i błękitne buty i pończochy w anioły (oczywiście nie był to kluczowy moment koszmaru)
i jeszcze wesolutki cytat z SATC: do we really need distance to get closer?

(nieczynne do odwołania)

zatem utonie wszystko

poniedziałek, 25 maja 2009

la belle et le bad boy

zdecydowanie po właściwej stronie lustra :-)

niedziela, 24 maja 2009

na fali

niesiona falą zmian pozbyłam się zalegających w mojej szafie rzeczy które:
1. może jeszcze kiedyś założę (z wyjątkiem dwóch aksamitnych spódnic)
2. założę, jak schudnę (z wyjątkiem jednych dżinsów, pozostawionych w roli wyrzutu sumienia)
3. mają wartość już wyłącznie sentymentalną (z wyjątkiem bluzki z napisem there two biliard women who don't look like supermodels and only eight who do z bodyshopu, w której możecie mnie pochować)
pożegnałam zatem m.in. kowbojskie spodnie z zepsutym zapięciem - bo moje biodra i brzuszek mówią im stanowcze nie; bluzeczkę z napisem young lovers never die - bo w to już nie wierzymy; żakiet z royal collection - bo tak naprawdę nigdy go nie lubiłam; różowy sweterek - bo tak. cześć ich pamięci i niech im PCK łaskawe będzie.

ponadto zakupiłam farbę koloru zapach wanilii (jest to kolor dokładnie taki, jak lody waniliowe, czyli idealny) i obecnie 1/3 mojego pokoju (stanowiącego 2/3 mojego mieszkania) jest w tym właśnie kolorze (dodam, że jest w nim również znaczna część schodów ruchomych w HM; drogie dzieci, nigdy nie stawiajcie puszki z farbą na poręczy schodów ruchomych.)

plany na przyszły tydzień:
1. zakupić drugą puszkę zapachu wanilii i pomalować resztę pokoju (hmm... z trudnych obliczeń matematycznych wychodzi mi, że powinnam zakupić 2 puszki)(z drugiej strony pewne straty zostały poniesione w HM, gdzie już nie wchodzę) (zresztą i tak nie mają czarnych legginsów)
2. zakupić wałek dla K. taki do malowania znaczy się.
3. rozwinąć wizję znoszenia plazmowych jajek zamiast rodzenia dzieci. o tym jeszcze będzie.
4. zrobić sobie zdjęcie do prawa jazdy.
5. zrobić drugie zdjęcie do prawa jazdy (jak już się popłaczę i podrę to pierwsze)
6. wyrobić nowe prawo jazdy
7. przetrenować się interpersonalnie (brzmi strasznie i takim właśnie jest)
8. dopełnić wszelkich dziwnych formalności w związku ze zmianą fabryki
9. zrobić wywiady z 12 osobami w ramach chałturniczych zajęć pozalekcyjnych
10. and AOB

dlaczego zapach wanilii nie pachnie wanilią?

czwartek, 21 maja 2009

heat

temperatura podniosła się o jeden stopień. aż dziw, że tylko o jeden...

wtorek, 19 maja 2009

once

nie jestem romantyczką, przeszłam przez romantyzm jak przez chorobę wieku dziecięcego. świnkę na przykład, albo wietrzną ospę. nieczęsto płaczę na filmach, wiersze cytuję przez filtr ironii i sarkazmu, używam wszystkich dostępnych sztuczek, żeby oddzielić emocje, odrzucając ziarno, zostawiając plewy. używam sitka z tak małymi otworkami, że nic się nie przeciśnie oprócz śmiechu. haha. hahahahaha. kiedy słyszę odchodzę, mówię idź. i życzę powodzenia, na nowej drodze, na starej drodze, jakiej tam sobie kurwa chcecie drodze. jestem tak dobra w połykaniu łez, że pewnie w brzuchu mam już cały ocean, bynajmniej nie spokojny. a zresztą jakich łez, ironio, trzymaj mnie za rękę i przeprowadź przez te grząskie łąki zwątpienia!, no sami widzicie jak to jest.

już dość. Diane, enough is enough. plotki o moim braku serca są mocno przesadzone.

bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno
chłód wieje z przestrzeni
kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja
to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata


no to teraz pojechałam, ale co tam. żyje się raz.

poniedziałek, 18 maja 2009

Diane,...

FBI Special Agent Dale Cooper: Diane, I'm holding in my hand a box of small chocolate bunnies.

z cyklu abstrakcyjne cytaty na abstrakcyjne wieczory. Diane, I feel like the chocolate bunny in the box.

na debecie

lekką ręką wydaję czas, ale przecież kiedyś przyjdzie wyciąg i z tej karty kredytowej.

piątek, 15 maja 2009

15 maja

135 dzień roku. imieniny obchodzą: Czcibora (z takim imieniem to nic tylko przykuć się do drzewa w dolinie Rospudy), Dionizja (z takim zaś - w dolinie rozpusty), Retycjusz i Retycja (brzmi jak lekarstwo), Retyk (oretyk!), Stanibor, Strzeżysław, Symplicjusz oraz Symplicy (szacun) i jeszcze: Miłość i Nadzieja (że też zawsze w parze...)
w Meksyku i Korei Południowej obchodzą Dzień Nauczyciela (w Korei Płn pewnie Dzień Najwspanialszego Nauczyciela Kim Dzonga II)
w Paragwaju - Święto Niepodległości
ONZ (fuj) obchodzi Międzynarodowy Dzień Rodziny
a poza tym mamy: Święto Polskiej Niezapominajki (na załączonym obrazku, © F), Światowy Dzień Entomologów oraz Dzień Bez Samochodu (w tej ostatniej kwestii rzekłabym - dzień jak co dzień)
a urodziny obchodzi David Cronenberg (którego Crash wspominam z rozrzewnieniem, gdyż był to pierwszy film, na jaki poszłam na randkę) (połowa sali wyszła) oraz nieodżałowany Bułhakow (królowa jest zachwycona!)


aż strach się bać, co się dziś wydarzy.

czwartek, 14 maja 2009

enough is enough

pachnące wieczorem bzy, mostek nad jeziorkiem, mama kaczka z kaczuszkami (och i ach),
i dwoje na huśtawce, a ja spadam z niej na mordkę, w tę piękną majową noc.

silly rabbit i majowy flashback

o rety. 16 lat temu miałam pierwszą komunię.

hmm, a może 18 lat temu? w każdym razie 14 maja xx roku paradowałam w białej sukience, śpiewałam głosem anielskim i sypałam kwiatki. no i dostałam pierścionek z brylantem (baaaardzo małym brylantem) i statek kosmiczny lego.

Białą sukienkę i pierścionek jeszcze na chwilę obecną odpuszczę, ale dawać mi tu statek kosmiczny! W zamian mogę pośpiewać i posypać kwiatki.

F jak na filmach

F jak firefox, nowe zwierzątko domowe.
F jak friend (ale nie just friend)
F jak filozof – etyk (głosujcie na listę nr 7, miejsce 5!)
F jak fragile. More than ever.

poniedziałek, 11 maja 2009

a moje rzeczy zostaw w karmie

z przesłaniem do moich byłych preziów (preferuję przesyłkę kurierską)


kopirajty oskaa.blog.pl

sillyrabbit i drive me home

nie ma to jak rozmowy z taksówkarzami wawy: jest pani piekną kobietą, może pani miec wszystko. nie wiem tylko, czy to zła czy dobra wróżba, ponieważ niezupełnie stanowiło to odpowiedź na postawione przeze mnie pytanie.
a poza tym historia del amor (albo raczej: historia pożądania i wpadki) była zaiste pouczająca (a i opowiedziana w niezłym stylu)

sobota, 9 maja 2009

nienasycenie

nakarmiłam zmysły
instalacją western union: small boats (więcej tutaj) w CSW, jako przykład tego, że sztuka współczesna może urzekać, mieć jasny przekaz i nie potrzebować do swojego opisu wygibasów typu "sztuka należy do najbardziej nośnych, choć warsztatowo nieortodoksyjnych, zjawisk (...) charakteryzuje ją rzemieślnicza biegłosć i rzetelność, szacunek dla materii, rzeczywistosci i jej fenomenów, wyobraźnia i poetycka metafora" (cytat dotyczy ogromnego, wiszącego pudła z tektury, jakby co) (artysty, którego "praktykę można skromnie nazwać opakowywaniem, który tworzy opakowania na materialne i niematerialne fenomeny rzeczywistości, opakowując w swoją sztukę egzystencjalne doświadczenie") (co jak co, ale skromne to to pudło nie było);

nakarmilam ciało
słońcem, ciabattą, ampułką loreala (doustnie tylko w kwestii ciabatty);

nakarmiłam serce
wierszami, pocałunkami, czerwonym winem, księżycową jasną nocą (nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy, recytacja niestety kiepsko mi poszła z uwagi na czerwone wino, szok endorfinony i inne takie);

i nadal jestem głodna

wtorek, 5 maja 2009

majowa silly rabbit

inkubacja zakończona. witaj majowa jutrzenko swobody!
a teraz: oddam krew, pójdę na vicky cristinę, ogarnę życie osobiste i pomaluję mieszkanie. może nawet z rozpędu... nevermind.

sobota, 2 maja 2009

o świcie

dziwni panowie zadają pytania gdzie można mejk fan; chłopcy w nocnym rozmawiają o miłości (no, ale kochasz ją? staaryyy...); ptactwo ćwierka; pachną bzy; trzeba iść prosto, (raz dwa trzy) bo pan ochroniarz patrzy

a budda siedzi i ma przyklejone błękitne piórka :-)