piątek, 23 września 2011

silly rabbit i vollmond

szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafiłam na Vollmond Teatru Tańca z Wuppertalu. wrażenia - cudne, refleksje - różne. to pewnie herezja, ale w sposób szczególny poruszyli mnie tancerze, którzy po spektaklu (którego znaczną część stanowi taniec w strugach deszczu) szli przyjmować owacje w szlafrokach. gdzie jest granica między realnością / codziennością /zwykłością (szlafrok, bo mokro i zimno, szlafrok, bo prysznic poranny, szlafrok i ciepłe skarpety i katar i te pe) a szaleństwem i pasją tańca? "W tańcu Piny Bausch niewidzialna granica pomiędzy prawdziwą osobą i odgrywaną postacią zanika, załamuje się, tak że czasem widz ma wrażenie oglądania wydarzeń rzeczywistych" - przeczytałam, mnie zastanawia nie tylko czasoprzestrzeń teatralnej sceny, ale niewidzialna granica codzienności tanzteatru. a przecież urodziły się tam dzieci, a przecież trzeba było podatki zapłacić i kupić szczoteczkę do zębów.
wiem już, jak tańczą. bardzo jestem ciekawa, jak myją zęby.

wtorek, 20 września 2011

silly rabbit i Pina


wciągający, świetny wizualnie (doceniam 3D), cieszę się że zobaczyłam go z teatralnej loży.
***
a jutro Vollmond, lucky me!

sobota, 17 września 2011

Rakhe Rakhan har

Rake rakan hare, ap ubare jan
Gurki peri paa-e, kadż savare jan
Ho-ap dial(o) mano na visa-re jan
Sadże-na ke sang(e) bave, taa(ve)tare-rian,
Sakate nindeke dusz-ke kin ma bida-rejan
Tis sahib-i te ke nanak(e) mane maj
Dżis simerat(e) suku hoi sagale duk(e) dżaj

sobota, 10 września 2011

silly rabbit i cisza poranka

jedziemy "na wieś" załapać się na ostatni weekend letniej ciepłości.
***
zastanawiam się, czy nadejdzie ten czas, kiedy postanowię wylogować się z wa-wy na rzecz domku z ogródkiem (odp.: jeśli nadejdzie - to nie prędko); dziś-jutro pobujam się w hamaku, przyjemnie będzie, ale żeby tak całkiem oddać się błotnym drogom i ciszy poranka to ja (jeszcze?) jestem na nie.
***
poza tym kończy się powoli sezon rowerowy i przesiadam się z balerinek na obcasy. pomstuję co prawda na kostkę brukową przed chawirą kulczyk-holding, ale co jak co nie są to pozamiejskie błocka. ach ten stukot, ach te wysokości! lubię to.

sobota, 3 września 2011

jeszcze o Paryżu

Luis Buñuel: A man in love with a woman from a different era. I see a photograph!
Man Ray: I see a film!
Gil: I see insurmountable problem!
Salvador Dalí: I see rhinoceros!
***
"O północy w Paryżu" nie jest filmem wybitnym, ale ma swój (haha - paryski!) urok. taki w-sam-raz makaronik. w większej dawce by zasłodził.