sobota, 1 maja 2010

przygłuchy królik w trasie koncertowej

jak się nic nie dzieje, to się nic nie dzieje. a jak się dzieje, to wszystko na raz się dzieje. serio. w miesiącu maju dziać się będą symultanicznie, w przeważającej większości 30-te, urodziny (jeszcze nie moje), noce w muzeach, wystawy w Łodzi, koncerty w Wawie, spektakle (Apollonia w Ursusie - anyone interested?) tudzież autorski spektakl A.
aaaaa ponadto trwa sezon na komunie, co i mnie niestety trafiło (upojona terminowym popłacaniem rachunków uległam pokusie otwarcia skrzynki na listy; silly, silly rabbit)
***
a jak planujesz 3 koncerty w okresie następujących po sobie 30 godzin, to budzisz się przygłucha (i zaprawdę powiadam wam, że zepsuta karta dźwiękowa w uchu jest bardziej irytująca niż - nadal - zepsuta karta w sonim). ale co cię nie zabije, zabije cie później, więc po 4 upojnych godzinach wysiadywania pod drzwiami w przychodni, uzbrojona w antybiotyk i zestaw leków mniejszej siły rażenia, ruszyłam w trasę koncertową. 2:1 dla mnie. na PlusPlus w Monobarze nie dotarłam z przyczyn innego sortu. za to posłuchałam i obejrzałam Emmanuelle Seigner, która śpiewała i wyglądała tak:


a z Chłopcem nucimy there's no ordinary love i jemy kiełki słonecznika. wiosna pełną gębą. ;)

2 komentarze:

Jo pisze...

pewnie kogoś innego miałaś na myśli, ale...(30)moje też! przypomniałaś mi! jeszcze wcale o tym nie myślałam, ale teraz to już chyba będę musiała zacząć...
uległam pokusie przeczytania Twego bloga
silly, silly Jo ;D

Kamila Jeżowska-Hułas pisze...

tak tak, moja droga, 20 maja też mam w pamięci! :P