czwartek, 10 kwietnia 2008

Camilla gryzie

W ramach dbania o siebie, przykazanie 1: jeść śniadanie będę.
Za: Książka kucharska mojej prababci, medalami odznaczona na wystawie we Lwowie, w roku 1908.
Śniadanie wykwintne na kwiecień:
- bulion albo barszcz w filiżankach
- pasztet z kwiczołów (omatko!)
- łosoś w majonezie
- comber cielęcy z rusztu ze sosem „à la crême” i sałatą mieszaną
- perliczki z kompotem (nawet nie pytam…)
- krem mozaikowy albo tort Sacher. Przepis na krem mozaikowy podaję: trzy ćwierci litra śmietanki kremowej ubić tak, aby się krajała; osłodzić miałkim, sianym cukrem pomieszanym z tłuczoną i sianą wanilią, który dawać częściami. Zależy zupełnie do gustu, czy ma być słodsza, czy nie (!); na bardzo słodką bierze się 17 deka cukru, na mniej 14 (ile to słodzika po przeliczeniu..?). Dać trzy deka żelatyny najpierw namoczonej, potem dobrze wyciśniętej, do ciepłej śmietanki, której powinno być 3 ćwierci szklanki, wlać je razem do rondelka i tak długo trzymać na ciepłym blacie, mieszając ciągle, aż się rozpuści. Potem zdjąć i mieszając ciągle, gdy ostygnie, dawać do tej żelatyny śmietankę ubitą i mieszać bezustannie, co powinno się robić bardzo prędko (acha, taki fitness!), wreszcie zmieszać wszystko razem i podzielić na 3 części. Pierwszą część zafarbować alkiermesem (wtf?), dać natychmiast do formy wypłukanej zimną wodą i postawić na lodzie. Na to nałożyć drugą część białą, a trzecią czekoladową: utrzeć na tarku 7 deka czekolady, dać do rondelka, wlać pół szklanki wody i gotować na gorącym blacie, rozcierając masę (…) odstawić, aż oziębnie; wtedy dawać po łyżce kremu i mieszać szybko, aby się nie tworzyły gruzły. Naostatek nałożyć czekoladową warstwę, ugładzić krem starannie, przykryć z wierzchu i wstawić do zamrożenia na lód lub do piwnicy. Podając na stół wyrzucić lekko na półmisek i ubrać marengami na przemian, raz różowemi raz białemi. Uff.
A na koniec owoce, sery i czarna kawa.
I krople gorzkie, jak mniemam.

Śniadania skromne:
Opcja 1. Omlet z szampionami. Kotlety wieprzowe z czerwoną kapustą (serio!). Sery, owoce, czarna kawa.
Opcja 2. Paszteciki w ryneczkach z mózgu (już mi niedobrze). Bigos polski. Antrykoty, kartofle frittes (w McDonald’s spotkajmy się?). Torcik biszkoptowy, sery, kawa.
Z innych opcji: tort panieński (wchodzę w to!), kalafiory (ok.), szpinak z jajami (szpinak in, jaja out), ozór cielęcy na słodko z korniszonami (moja wyobraźnia tego nie ogarnia), salsefia z masłem z bułeczką (no proszę!), pieczeń wieprzowa naśladująca pieczeń dzika (czy dzik o tym wie?), zrazy a la Pojarsky (w sensie: po jarsku?), legumina hreczana z bitą śmietaną.
Czy kawa z mlekiem wystarczy…?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

samobójstwo przy użyciu śniadania!