poniedziałek, 10 marca 2008

zdarzyło się dzisiaj

Dzisiaj Amy Winehouse przyjechała do mnie (w końcu!) w towarzystwie Boga urojonego (czytam, jak wszyscy to wszyscy, niemądry królik też), Czarnej i białej dziewczyny (literatura idealna na stepper, nie ze względu na tematykę, lecz na gabaryty), Trzech panów w łódce, nie licząc psa i mojej kotki (literatura idealna na spanie nań) oraz Piątego dziecka (czas zapoznać się z szacowną noblistką). Btw – Word nie jest gender-poprawny, z automatu zmienia noblistkę na noblistę, ale dla sprawiedliwości - Gates zmienia na Gatek…
Dzisiaj wypaliłam 5 papierosów (you know I’m no good), ale nie piłam alkoholu (rehab), ale czytałam po raz dwutysięcznysiódmy pewnego smsa od pewnego chłopca. Love is a losing game, pozostaje tylko mieć nadzieję, że dla obu graczy. Dylemat więźnia w opcji: oboje donosimy, oboje trafiamy na dożywocie. Well, tears dry on their own. Ja nie płaczę zresztą. Dlaczego miałabym płakać?
Dzisiaj wygrałam batalię z US (some unholy war, powiedzmy), i z radości nabyłam nowe buty (i wcale że nie back to black, bo są brązowe) (z kokardką, a co mi tam).
Dzisiaj Rybom w miłości sprzyjało szczęście, Raki umocniły swoją pozycję zawodową a Lwom zalecono jedzenie miodu i cytryny (co też uczyniłam) (oczywiście w to nie wierzę) (ja po prostu lubię miód i cytrynę).
Dzisiaj księżyc wygląda jak na filmach sf (chciałoby się powiedzieć: nieziemsko) i wcale bym się nie zdziwiła jakby za chwilę obok niego pokazał się drugi.
Dzisiaj było dobrym dzisiaj. A żeby nie było tak różowo:

3 komentarze:

Joanna B. pisze...

zapisuję się na słuchanie Amy, Boga mamy (nawet udało mi się dowieść, że to książka mało wartościowa), reszty nie mamy, więc się kiedyś powymieniamy ;)
gratuluje wygrania z US! podejrzewam, że jesteś wyjątkiem... więc buty jak najbardziej Ci sie należą.

a co sprzyja Wagom? pewnie zrzucenie wagi ;-) na okoliczność ślubu...

Anonimowy pisze...

Boga urojonego mamy, kończę czytać, więc mogłem Ci pożyczyć. Asi się wcale nie udało nic udowodnić, co nie zmienia faktu, że na razie jestem panem Dawkinsem zawiedziony. albo ja za dużo wiem i za dużo myślę, albo znaczna część tej książki to tandeta i efekciarstwo.

Helena pisze...

To ja idę na herbatę z miodem i cytryną, bo mnie też się należy za mój termin produkcji.