czwartek, 29 lipca 2010

Herzensschatzi komm...

...komm, komm, chociaż wolałabym (nie wołałabym, kochanie - nie) zamienić kommen na weggehen, bo Emma Hauck zamieszkała w mojej głowie, razem z dwoma ołówkami (razy dwa, razy dwa, razy dwa...), Emma Hauck z włosami splecionymi wstążką Möbiusa, połamanymi paznokciami brudnymi grafitem, obecna nieobecna - bo wyobrażona? w In absentii braci Quay (której tutaj nie zlinkuję, bo jeszcze i tu zamieszka i wszystkie kolejne posty będą koronką splecioną z trzech słów) , Emma Hauck w kolekcji obłąkanych Hansa Prinzhorna, matka dwójki dzieci lat dwa i cztery (za wicked-pedią), błagająca męża by przyszedł, przyszedł, przyszedł...
zatem, Herzensschatzi, przyjdź i zabierz ją już z mojej pamięci, włącznie z ołówkami.
***
In absentia zamieszczona przypadkowo, kierunkowskaz dla nieustraszonych pogromców nierzeczywistości, psychoterapeutów, mediów (w obu kontekstach) i przyszłych wielbicieli braci Q. (wielbicieli obecnych kierunkować jak mniemam nigdzie nie trzeba, co najwyżej podrzucić pod drzwi dwa dobrze zaostrzone ołówki)

Brak komentarzy: