poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Enh, shortlista

W kategorii: osobiste odkrycia

Podkategoria: do dalszego odkrywania, czyli Zeki Demirkubuz przedstawia:
Niewinność (Innocence / Masumiyet), Turcja 1997. Szkoda, że obejrzany jako pierwszy, ponieważ ten obraz chyba był najtrudniejszy „kulturowo” (za dużo brudnych swetrów, obskurnych hotelików i tureckiej policji); ale talent do rysunku psychologicznego postaci (Yusufa, po dziesięciu latach spędzonych w więzieni; szansonistki – i kurwy – Uğur; jej kochanka; głuchoniemej córki spędzającej dnie przed telewizorem i innych, równie umazanych w syf półświatka Izmiru i równie urokliwych miejscowości) niewątpliwy. Film ciężki, mroczny, utytłany w zepsuciu.
Wyznanie (The Confession / İtiraf), Turcja 2001. Mój faworyt. Druga część cyklu Opowieści o ciemności, zaczeta pytaniem „czy piękna Nilgün rzeczywiście zdradza swego męża Haruna, czy padł on może ofiarą własnej obsesyjnej zazdrości?”. Piekło podejrzeń, oskarżeń, obcości w byciu we dwoje, dramatycznych decyzji, banalnych rozwiązań, odpowiedzialności za własne sumienie… no jednym słowem opowieść o pewnym małżeństwie, które musiało się wzajemnie torturować, żeby dość do bliskości. Poruszające, dramatycznie prawdziwe.
Zazdrość (Envy / Kiskanmak), Turcja 2009. Cudownie przewrotny. A na dodatek kostiumowy (Turcja lat 30-tych XX wieku); oczywiście niszczące namiętności w roli głównej.

Podkategoria: chyba mi wystarczy
, czyli surrealistyczni Bracia Quay (Stephen i Timothy, ale nie wiem który jest z torebką i kucykiem) i:
Stroiciel trzęsień ziemi (The Piano Tuner of EarthQuakes), reż. The Quay Brothers / Niemcy, Wielka Brytania, Francja 2005 (ciekawostka, choć bez zdziwienia: producentem wykonawczym filmu był Terry Gilliam). Niesamowity film, w atmosferze snu (koszmaru sennego?) lub wiktoriańskiej powieści grozy, gdzie „zasadniczą narracją jest tragedia, nieudana próba ucieczki przed pięknymi w swojej złowieszczości, tajemnymi mechanizmami”.
W ramach retrospektywy Braci obejrzałam też set krótkich form, zawierający (oprócz In absentii, z którą już się policzyłam) Grzebień (Z muzeów snu), Maskę (na podstawie opowiadania S. Lema ze zbioru Mortal Engines , z narracją Cieleckiej i muzyką Pendereckiego , o Duennie (śmiercionośnej kobiecie-cyborgu, granej przez portugalska lalkę – madonnę; już ta kombinacja oddaje nastrój całości), Stille Nacht I (Dramolet), Stille Nacht II (Czy wciąż jesteśmy małżeństwem?) – moim zdaniem najlepszy, chociaż świadczy to pewnie o przywiązaniu do bardziej poukładanych i poddających się minimum kontroli kompozycji, Stille Nacht III (Opowieści z wiedeńskich lasów), Stille Nacht IV (Can’t Go Wrong Without You).

W kategorii: tureckie i nie w reżyserii Demirkubuza
Bornova Bornova, reż. İnan Temelkuran / Turcja 2009. Bez rewelacji, ale miało swój urok.

Kategoria: małe formy, bardziej lub mniej udane
Z tych bardziejszych to szczególnie: Krzyczałem za życiem (I Was Crying Out at Life. Or for It / Je criais contre la vie. Ou pour Elle), Francja 2009, i wychodzi na to, że stałam się fanką kina francuskiego, jednak nie mogę się oprzeć biegnącym jeleniom oraz Mosty i balony (Bridges and Ballons, Niemcy 2009, za grającego na harfie kota oraz Ptaki (Birds / Pássaros), Portugalia 2009, przerażający obraz relacji matki i syna, współu

W kategorii: poruszające
I tak nie zależy nam na muzyce (We Don't Care about Music Anyway), reż. Cédric Dupire, Gaspard Kuentz, Francja 2009
Występują: Sakamoto Hiromichi (i jego wiolonczela), Yamakawa Fuyuki (i jego heartbeat), Otomo Yoshihide, L?K?O, Numb, Saidrum, Umi No Yeah !!, Kirihito (i ich noise), całość o niezleżnej muzyce japońskiej. Dobre i głośne.


O bogach i ludziach (Of Gods and Men / Des Hommes et Des Dieux), reż. Xavier Beauvois / Francja 2010, zasłużone Grand Prix w Cannes. oparta na faktach historia francuskich mnichów (cystersów) z klasztoru u podnóża gór Atlas w Tibhirine, w Algierii, ich współistnieniu z muzułmańska wioską w regionie, gdzie nasila się konflikt z islamskimi ekstremistami. Film o podejmowaniu trudnych decyzji, o odpowiedzialności za siebie i za ludzi, których się kocha. Piękny i przejmujący.

W kategorii: było zabawnie, ale bez przesady
Szalony pies Morgan (Mad Dog Morgan) reż. Philippe Mora / Australia 1976. Z zainteresowaniem, ale bez nadmiernego entuzjazmu.
Pepperminta, reż. Pipilotti Rist / Szwajcaria, Austria 2009. Nie jestem już Fizią Pończoszanką. A Pipilotti kocham w krótkich formach.

W kategorii: dostałam, czego oczekiwałam i jestem zadowolona

Puzzle (Rompecabezas), reż. Natalia Smirnoff / Argentyna, Francja 2010. Ładny, elegancki w każdym calu, bez prostych rozwiązań i nachalnego (zbędnego) moralizowania. Z opisu „Nominowany do Złotego Niedźwiedzia w Berlinie w 2010 roku debiut fabularny Natalii Smirnoff to ciepły portret kobiety w średnim wieku, która odważyła się zmienić swoje życie”. Właśnie o tym.

Kategoria: filmy, z których wyszłam i nie wróciłam

Pogarda i uprzedzenie (Snide and prejudice), reż. Philippe Mora, Australia 1997 (po 30 minutach i min. 30 piwach otwartych z głośnym pssyt…! na widowni).
Miejsce wypadku / Zapętlona_historia_pogrzebu (Crash Site /My_Never_Ending_Burial_Plot), reż. Constanze Ruhm / Austria 2010. Miało być feminizująco. Nie było nawet dobrze zmontowane. Opuszczenie sali po 15 minutach. Kwadrans za późno.

Brak komentarzy: