środa, 7 maja 2008

Camilla (nie) gryzie...

Po szaleństwach majówki czas spojrzeć prawdzie w oczy: przytyłam. Ma to zapewne pewien związek z nadmiernym spożyciem lodów (bakaliowych, mniam), lentilków (wycieczka na Słowację), piwa z sokiem (wycieczka na Słowację…), proziaczków (bieszczadzkie spécialité de la maison; nie mylić z prosiaczkami, których nie jadam) tudzież innymi rozkoszami podniebienia (głównie w postaci sernika, który zdecydowanie jadam). Ergo: czas na dietę. Żeby jednak nie popaść w banał (dieta 1000kcal), nie zemrzeć z głodu (dieta Kopenhaska) ani nie improwizować (słynna dieta silk-cutowo – budyniowa), sięgnęłam po książkę kucharską mej prababci (Lwów, 1908). Obok dyety przy cierpieniach przewlekłych (już tytuł wzbudził we mnie niepokój), dyety przy otyłości (tak źle to nie jest) – znalazłam istne cudeńko: dyetę Schrotha, kolonisty szląskiego z Lindewiese. W ogólnych zarysach dyeta polega na możliwem ograniczeniu dowozu płynów do organizmu i na odwodnieniu ciała przez odpowiednie procedury wodne, co sprzyjać ma poprawie przemiany materii. Na początku leczenia zjawia się gorączka, dochodząca niekiedy do 40˚; gdy organizm jest silny, nie szkodzi to wcale. Po tym zachęcającym wstępie następuje opis diety:
1/ na początku należy odżywiać się głównie suchymi bułkami (bliski zastępnik: Wasa) (albo tektura…). Przez pierwsze 2-3 tygodnie na obiad spożywa się zupy z ryżu, grysiku itp. oraz wypija się dziennie 1-2 szklanki wina. To faza przedwstępna.
2/ W fazie diety właściwej pierwszego dnia nic się nie pije, a drugiego dnia tylko przy obiedzie 1-1,5 szklanki ciepłego wina. Co trzeci dzień następuje dzień picia (tzn. można po obiedzie wypić kilka szklanek wina). Podobno pragnienie powoli ustępuje, a stan podmiotowy poprawia się (podkreślam: podobno). Jedynym pożywieniem w ciągu dnia są suche bułki.
3/ Inne przyjemności: na noc delikwent zawijany jest w wilgotne koce, a rano następuje suche natarcie. Picie wody, kąpiele i obmywania się są w każdym razie wzbronione (krewni i znajomi będą zachwyceni!). Można tylko płukać usta i zmywać twarz i ręce letnią wodą. A w czasie kuracji należy unikać wysiłków umysłowych i fizycznych i dużo przebywać na świeżem powietrzu. Podsumowując: jeśli się to przeżyje (i nie zostanie alkoholikiem), to z pewnością dwa razy się pomyśli przed zjedzeniem lentilka… Well, any volunteers?

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

brbrbrr, znów makabreska ;-)
a ja jestem na anginowej diecie-cud (cud, jeśli coś zjem). nie polecam...

silly rabbit... pisze...

współczuję, przerabiałam...

Joanna B. pisze...

ja próbuję wdrożyć dietę żet-pe (żryj połowę), niestety jej prostota ma swoje wady - jeśli ktoś je dwa obiady, jak ja wczoraj, to co z tego, że małe...