piątek, 31 grudnia 2010

co było, co jest, co będzie

w tym roku postanowienia pozostaną w kameralnym gronie wszystkich składowych mojego ja, publicznie zaś stwierdzam, że - choć to subiektywnie irracjonalne - całkiem nieźle mi w tym 2010 poszło. biorąc pod uwagę wybuchające wulkany, spadające samoloty i inne zdarzenia wywołujące nagłe, obłąkańcze pragnienie zmian, to ostałam się na polu walki lekko draśnięta odłamkami, jednakowoż cała i zdrowa na ciele (i prawie na umyśle). bez szluga w dłoni, bez związkofobicznych pseudogentelmenów grasujących po myślach i snach, kontemplująca co było, co jest, co będzie. good job, well done jak mawiała exszefowa.
***
jak długo, do jasnej cholery, może zastygać lukier, ja się pytam?!

Brak komentarzy: