czwartek, 15 kwietnia 2010

zainspirowana, współzbulwersowana

zainspirowana przez Panią Minister również się zbulwersowałam żonami posttupolewowymi: czytaj tu
ja Panią Minister rozumiem i tym bardziej się współbulwersuję; nie chodzi mi o dzietność. egoistycznie patrząc to wszak gwaranci mojej emerytury (jak wątroba pozwoli) (w co powątpiewam) (jakby co, to pamiętajcie: NIE NA WAWELU). nie chodzi też o kurodomostwo, bo każdy ma prawo być kurą, co więcej kury powinny być szanowane i za wykonaną pracę domową wynagradzane, ze składkami zus włącznie. zresztą facet też kura, jak sobie życzy i w partnerstwie postanowi. bulwersuje mnie zgoda na ubezwłasnowolnienie, na oddanie 100% kontroli. "on spłacał kredyty i wybierał dzieciom szkoły, ona to spinała". co spinała - ja się pytam?! chyba pranie na sznurku. jak można cokolwiek spinać wyzbywając się pełnoprawnego uczestnictwa w procesie decyzyjnym dotyczącym rodziny, niezależnie od przyjętej roli. i teraz płacz i szukanie zewnętrznego wsparcia. i naprawdę nie muszą spadać samoloty by do takiej sytuacji doszło. wystarczy dłużej trwająca choroba; bezrobocie; kochanka; cokolwiek. i zostaje matka z ośmioma dziećmi nie mogąca obsłużyć konta, na którym są pieniądze które i ona - zajmując się domem i dziećmi - pełnoprawnie wypracowała. dramat.
***
i żeby jeszcze pociągnąć wątek polecam lekturę: Kościół, państwo i polityka płci. dobre. szkoda że takie prawdziwe.

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

wow, rzeczywiście czuć emocje :)

just. pisze...

"jaka rodzina, takie państwo"... no właśnie.

(dziękuję za współbulwersację)

Kamila Jeżowska-Hułas pisze...

eh,walczymy o parytety, a tu trzeba pracy u podstaw...

(szkoda, że okolicznosci przyrody sprzyjają współbulwersacji, a nie współekscytacji np.)

Jo pisze...

no nie wiem, nie wiem...

Jak się jest samemu to się jest samodzielnym i samowystarczalnym - tak się organizm przystosowuje, więc jak byłam sama to sama organizowałam, decydowałam, konto założyłam, podatek zapłaciłam, zadzwoniłam gdzie trzeba i ugotowałam albo i nie itd.
A jak zaczęłam być we dwoje to się wyspecjalizowałam, jakoś tak naturalnie to wyszło... potrafię wbić gwóźdź i przenieść szafę, ale on to robi, a on potrafi co innego ale ja to robię lepiej i bardziej lubię...
Spraw papierkowo finansowych załatwiać nie lubię i wdzięczna jestem, że nie muszę i martwić się o to czy starcza czy nie starcza...

Ale to fakt że jakby coś się stało to byłoby krucho...

W tamtych rodzinach było jak było, nie sądzę by to miało związek z kościołem czy podziałem płci, po prostu każdy robił to w czym był lepszy. Znam wiele rodzin, gdzie to kobieta księgowość prowadzi i finansami zarządza, a facet gotuje (i są wierzący itd.) i też wiele, gdzie jest na odwrót.

W życiu tak na co dzień się o tym po prostu nie myśli, że coś się stać może... i to pewnie jest błąd :(

Jo pisze...

"każdy ma prawo być kurą, co więcej kury powinny być szanowane i za wykonaną pracę domową wynagradzane, ze składkami zus włącznie"

za te słowa dziękuję :)
byłam ciekawa, co o tym myślisz :)

silly rabbit... pisze...

-> Jo
wierzę w wolność wyboru, i każdy akceptuję, włącznie z wyborami bardzo różnymi od moich. niestety jednak w życiu jest tak, że wybory niosą konsekwencje. podział ról może skutkować np tym, że stereotypowy ktoś nie umie zrobić sobie obiadu, a inny ktoś nie ma dostępu do finansów. z tym że w tym pierwszym przypadku można zadzwonić po pizzę.

sprzeciwiam się natomiast ingerencji w cudze wybory, a moim zdaniem kościół katolicki w Polsce w moje wybory ingeruje. i to miałam na myśli zestawiając artykuł i książkę.

Jo pisze...

Oczywiście podział ról może tym skutkować, ale bez przesady, osierocone rodziny mają przyjaciół i dalszych członków rodzin, niektóre dzieci są już dorosłe itd. nie jest tak, że nie mają co do garnka wsadzić.

Problemem może być natomiast to, że o ile się nie mylę, w PL majątek dziedziczy żona i dzieci i żona nie może ruszyć tej części majątku odziedziczonego przez dzieci i nią zarządzać, czyli np. sprzedać mieszkania, zainwestować pieniędzy itp.

Każdy wybór ma swoje konsekwencje. Brak podziału na role też nie gwarantuje pełni szczęścia, że tak to skrótowo ujmę.

Jo pisze...

PS.
Naprawdę walczysz o parytety?

Jo pisze...

W jakie konkretnie Twoje wybory ingeruje Kościół w PL?

O ile to nie za bardzo osobiste pytanie, to odpowiedz, jak nie to ok. W celach poznawczych pytam, pokojowo, nie chcę się wykłócać, czy coś.

Jo pisze...

I jeszcze cytat z forum na którym pisze znajomy p.Krupskiej:
"To czy pomoc będzie potrzebna okaże się za kilka miesięcy.
Jak na razie są otoczeni bardzo troskliwą opieką władz.
Dramatyczny wydźwięk artykułu powstał z pewnego nieporozumienia w rozmowie telefonicznej z moją żoną. Chciała powiedzieć, że w tej chwili nawet obiady są rodzinie Krupskich dowożone, a zabrzmiało jakby przyjaciele przynosili kaszę głodnym dzieciom.
Pewien niepokój dotyczy raczej przyszłości. Renty rodzinne praktycznie nie zależą od liczby dzieci, a zależą od "kapitału początkowego" w ZUS. W okresie działania w opozycji Janusz i jemu podobni kapitału nie gromadzili, więc i renta może być mała.
Jest nadzieja, że władze w tym wypadku wymyślą coś ekstra, ale pewności nie ma."

silly rabbit... pisze...

w sprawie parytetów: tak, naprawdę. argumenty np. tutaj: http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/Dunin-Sroda-Jak-bronic-parytetow/menu-id-197.html (od razu mówię, że kp to nie moja wyrocznia, podaję stronę co by się nie rozpisywać, a Dunin i Środa zgrabnie je ujęły)

w sprawie kościoła:ponieważ przedstawiciele kościoła (mężczyźni) zabierają głos w niemalże każdej publicznej sprawie (a w każdej publiczno - społecznej), opiniują ustawy i działania polityczne, wywierają nacisk na kierunek zmian społecznych (co najbardziej irytujące w sprawach dotyczących mnie - lub mnie przyszłej: edukacji, zdrowia - w tym reprodukcyjnego, polityki społecznej) i promują jedynie słuszny system wartości. nie mój.

w sprawie podziału ról: wiesz, podział ról wypracowany przez partnerów jaki by nie był jest ok, jeśli obie strony świadomie te decyzje podejmują. moim zdaniem zaś poprzez system edukacji i polityki społecznej powinno zadbać się o tę świadomość właśnie: nie musisz płacić rachunków i zmieniać koła; chodzi o to, abyś umiał/a i był/a w stanie to zrobić.

w sprawie szczęścia: no nie ma gwarancji. ale są polisy ;)