czwartek, 25 lutego 2010

silly, silly rabbit

i zaprawdę powiadam wam, że przeżycie tego dnia bez incydentów w stylu porzyganie się na klawiaturę albo zaśnięcie przy stole konferencyjnym, powinno być oficjalnie uznane za cud. ponadto mam wielką dziurę w policzku (od środka), dwa zęby o wartości przekraczającej szpilki louboutina i siniaka pod prawym uchem (ślady pamięciowe wskazują na walnięcie się o umywalkę, ale mógł to być również inny element wyposażenia łazienki). no, i narozrabiałam również w tzw. sferze prywatnej. a po myciu zębów elektryczną szczoteczką (wynalazek szatana!) urywa się film ;)

Brak komentarzy: