wtorek, 19 maja 2009

once

nie jestem romantyczką, przeszłam przez romantyzm jak przez chorobę wieku dziecięcego. świnkę na przykład, albo wietrzną ospę. nieczęsto płaczę na filmach, wiersze cytuję przez filtr ironii i sarkazmu, używam wszystkich dostępnych sztuczek, żeby oddzielić emocje, odrzucając ziarno, zostawiając plewy. używam sitka z tak małymi otworkami, że nic się nie przeciśnie oprócz śmiechu. haha. hahahahaha. kiedy słyszę odchodzę, mówię idź. i życzę powodzenia, na nowej drodze, na starej drodze, jakiej tam sobie kurwa chcecie drodze. jestem tak dobra w połykaniu łez, że pewnie w brzuchu mam już cały ocean, bynajmniej nie spokojny. a zresztą jakich łez, ironio, trzymaj mnie za rękę i przeprowadź przez te grząskie łąki zwątpienia!, no sami widzicie jak to jest.

już dość. Diane, enough is enough. plotki o moim braku serca są mocno przesadzone.

bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno
chłód wieje z przestrzeni
kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja
to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata


no to teraz pojechałam, ale co tam. żyje się raz.

2 komentarze:

Dawid Skoblewski @vel Dekard aep Vidhell pisze...

szepty Poświatowskiej:)
http://skobel.wordpress.com/2007/09/11/badz-przy-mnie/

silly rabbit... pisze...

bingo