niedziela, 22 marca 2009

w bieli

To bardzo dziwny weekend. Obiektywnie niepokojący. Zaliczyłam hipotermię, najcichszy kominek jaki w życiu widziałam (albo raczej: słyszałam), najbielsze mieszkanie (jw.), powrót do wspomnień, które już dość dawno oddzieliłam grubą kreską, niesamowity koncert, tłumy skandujące utopię waszą utopię, straszny sen w którym wyskoczyłam przez okno, i dość druzgoczące przeświadczenie, że zawsze będę sama.

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jak uwierzysz, to nie będziesz - nigdy.

Sorry, nie mogłam się powstrzymać ;)

Anonimowy pisze...

też się czasem nad tym zastanawiam, ale nikt z nas nie wie co się wydarzy jutro, za miesiąc, za rok...
królik, uszy do góry!

silly rabbit... pisze...

to w sumie zabawne: dokonałam kiedyś wyboru i konsekwentnie znalazłam się w miejscu, w którym chciałam być, tylko że jakoś inaczej je sobie wyobrażałam; a w ogóle to przez te wypominki, zawsze wiedziałam, że nie należy się zbytnio za sibe oglądać

Anonimowy pisze...

myślę, że nie ma sensu wysnuwać takich wniosków na żadnym etapie. to dołujące, a nawet nie wiadomo czy prawdziwe.

Anonimowy pisze...

Ale chyba jeszcze nie jest za późno, żeby to "miejsce" zmienić, co? ja myślę, że nie...
tak, tak, Króliku, uszy do góry! nigdy Ci tego nie powiedziałam, ale zawsze mi się wydawało, że kto jak kto, ale Ty możesz wszystko!

Anonimowy pisze...

samość pasia kość. plwam

silly rabbit... pisze...

przez lewe ramię, kochana :-)

Anonimowy pisze...

grube kreski nic nie dają, bo przeszłość nigdy się nie kończy. też to niedawno odkryłem i wcale mi z tym nie jest miło.