poniedziałek, 16 marca 2009

silly rabbit i pobojowisko

Praca. Zniechęcenie graniczące z, a zresztą nie ważne.
Praca po godzinach, zmęczenie graniczące z, a zresztą nie ważne.
Szkoła trenerów, na oparach energii.
Lulu na moście, kulturalnie i dramatycznie. [Dorociński niezły, choć nie w moim typie, ale z ta szramą na buzi, mmmm… Soliman – odważnie, choć jako mroczny przedmiot pożądania to hmmm…, Kluźniak grająca grającą lesbijkę z mleczna piersią, zimną poręczą i dopisanym tekstem – świetna!, no i Szczepkowska jako Catherine Moore zabrała reszcie spektakl (ale już więcej nie dopisuj, dobrze…?); chyba założę fanklub Szczepkowskiej. Oczywiście do całości mam parę zastrzeżeń – papierowy początek. zbytnie zasugerowanie filmem. nie całkiem taka muzyka. ale ta Szczepkowska…!] a potem w kulturalnej dostałam malibu z koktajlowymi wisienkami i grejpfrutem, co zrobiło na mnie wrażenie (ale i tak zmiksowałam je z winem).
I dzisiaj – znowu praca.
A po godzinach – znowu praca.
Mdli mnie na tej karuzeli.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

haha, jeszcze było:"to były takie emocje, jakbyś kserował kartkę papieru".