czwartek, 25 grudnia 2008

świąteczne leniwe

Nadspodziewanie przyjemny dzień, w całosci spędzony w łóżku, i to bez oszukiwania się, że zaraz wstanę. Nadrobiłam nieco zaległości filmowe, w zakresie filmów niezobowiązujących i nie zmuszających do wysiłku intelektualnego, którego dzisiaj - z wyjątkiem świątecznej jolki, postanowiłam się wystrzegać. Jak i zbytecznych wysiłków fizycznych, gdzie przez zbyteczne mam na myśli wszelkie wykraczające poza zrobienie sobie kąpieli (łazienka, 10 kroków), krojeniem piernika (kuchnia, 2 kroki) i dolewaniem wina (teoretycznie kuchnia, 2 kroki).
W kwestiach kinematograficznych: Mroczny rycerz wart obejrzenia ze względu na nieodżałowanego Heatha Ledgera; let's put a smile on that face w ustach jego Jokera nadaje inny wymiar tej postaci (przy całym szacunku do Jacka Nicholsona). Christian Bale jest tendencyjny, no ale jest Batmanem, więc za bardzo nie ma wyjścia. Wolę jego inne role, włącznie z Imperium Slońca. Maggie Gyllenhaal jest milusia, ale urodę w tym rodzeństwie zgarnął Jake. No i jeszcze Michael Caine, jak zawsze z klasą, Gary Oldman, którego jednak preferuję w roli swirniętych czarnych charakterów i Aaron Eckhart, bardzo dobrze dobrany do roli - ze swoją urodą mógły grać także Hansa Klossa.
Kochanice króla, no cóż... Eric Bana (niezły, niezły) (chociaż chyba wolę Bale'a, jak już bym miała wybierać) (boże, spraw bym w 2009 roku miała tylko tego typu dylematy...) jako Henry VIII ciut za bardzo refleksyjny, Natalie Portman jako Anna im dalej - tym lepsza, Scarlett niestety nadaje się do mniej anielskich, a bardziej skomplikowanych ról. Niemniej po przeczytaniu recenzji spodziewałam się wiekszej szmiry, więc jestem kontenta.
Maria Antonina (jak widać poszłam w nurt kostiumowy), w zasadzie to już widzialam, estetyka Sophi Coppoli nadal do mnie przemawia. Po tym filmie - zupełnie jak poprzednim razem - naszła mnie ochota na ciastka (haha, chleba w domu nie było) i nowe buty (chwilowo nierealizowalne) - dlaczego GM nie jest otwarta w święta, ja się pytam??? Jak można zabrać ludziom najlepszą rozrywkę? (żartuję) (naprawdę)
I na koniec, poglądowo, Elizabeth.
A na moim osiedlu palą się tylko trzy światła w oknach, wszyscy pojechali do rodzin, co sprawia że czuję się jak PRAWDZIWA WARSZAWIANKA, choć przyznam że jest dziwnie cicho. No cóż, jutro też zmierzam odprawiać rodzinne obowiązki. Póki co jednak, wesołych świąt. Jeszcze trwają!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

o faktycznie, ale Kochanice... masz już przerobione. Ja aktualnie po Nortonie (na 4-), a przed Natalie Portman i Scarlett Johansson ;)

Maciek pisze...

mnie również raduje widok pustej Warszawy, dlatego nigdy nie wyjeżdżam na majówkę czy boże ciało ;)
wszelkiej pomyślności w Nowym Jorku ;)