środa, 20 maja 2015

wprawki

Wcześnie zrozumiał, że nie uda mu się nic osiągnąć. Nie z braku talentu czy inteligencji. Był człowiekiem zaniechań. Tym, który kończy wyścig przed ostatnią prostą, który wychodzi z kina przed finałowym pocałunkiem. Z chwilą, gdy opisał siebie w ten sposób, poczuł spokój. Jakby nagle ktoś napompował wielkie koło ratunkowe wokół jego jestestwa. Mógł trwać.
Programowa rezygnacja z dążeń pozwoliła mu prowadzić życie wygodne i pozbawione wstrząsów. Każdy dzień był jak jednorazowy długopis, wyrzucany po wypisaniu treści. Nie zrozumcie mnie źle. On nie wyrzekł się życia. Wyrzekł się budowania, produkowania, mnożenia. Sytuacja pozwoliła mu nie przejmować się, więc się nie przejmował. Rzeczy działy się, a on w nich uczestniczył na tyle, na ile mógł nie będąc posądzonym (przez siebie samego) o zaangażowanie. Wetował próby zmian. Korzystał, ale mógł się obyć. Płacił, ale nie inwestował.
Poznawał kobiety, które uparcie pragnęły poznawać jego. Prowadziły zakrojone na szeroką skale prace badawcze, próbując dokopać się do fundamentów jego obojętności. Poznać tajemnicę, której istnienia się spodziewały. Pozwalał im grzebać w swoim jestestwie, aż sfrustrowane nie porzucały go. Nie próbował ich zatrzymać, grzebiąc tym samym ich nadzieje na skuteczność ostatniej z prób. Żadna z nich nie pojęła, że porażka nie wynikała z braku staranności, lecz raczej z próby odkopania starożytnej Troi na plaży w Dębkach. Pod bon-motami, anegdotami i atrakcyjnym opakowaniem, był tylko on. Człowiek zaniechań.
(Czasami obawiał się tej pustki.)
Kochał? Jeśli kochał to imiesłowy: będący, komentujący, wyśmiewający. Nie stawiał kropek, żył po przecinku. Ten, który. Mimowolnie stawał się bohaterem anegdot, pożądanym uczestnikiem zabaw. Mimo wszystko nie był pozerem. Chociaż kłamał, gdy proponował życiu odpieprzenie się od niego. Zaniechanie jest skuteczne tylko wówczas, gdy ma się przedmiot zaniechania.
(Czasami obawiał się tej pustki)
Powiedzmy to głośno: czasami obawiał się tej pustki. Wówczas na szybko budował stelaż tego, co inni (miernoty i karierowicze) nazwaliby sukcesem. A gdy już wszyscy się nabrali, porzucał teren budowy i patrzył spokojnie jak zarasta zielskiem.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

no żesz k**wa
bez jaj... :)

silly rabbit... pisze...

:)