czwartek, 16 września 2010

yesterday was dramatic...

...but today is ok. no bo ile razy można zgubić kartę kredytową, ja się pytam? a dzisiaj jest dzisiajem wielce przyjemnym, już poranne info o zaniknięciu krzyża poprawiło mi nastrój, a potem była laurka od Laurki, moja psychoterapeutka pozwoliła mi zakneblować rodziców i zamknąć ich razem w niby-pokoju, a samej pójść na drinka, i piłam kawę (bliski zastępnik) i brodziłam w słońcu przez miasto, i prowadziłam dawno nie prowadzoną rozmowę (z umówieniem na kontynuację, bo ciekawam co i jak u pana, panie dyrektorze). a potem Kazik z żoną kupowali przede mną mięso na steka (polędwicy nie było, więc zdecydowali się na rostbef, ja wzięłam kurze wątróbki dla kotki), i dowiedziałam się o co come on z jagnięciem (to w ramach "yesterday was dramatic": 23.40, sms: kurcze, Kamila, jagnię zostało!)
***
a teraz napiję się wina i zjem cheddar. w ramach imienin, bo dziś nie tylko Edyty i Kornela, moi mili.

Brak komentarzy: