środa, 5 sierpnia 2009

lato w mieście (2)

Chopin bez fortepianu w moim autobusie, zjazd do zajezdni, a on wyciąga grzebień i przeczesuje siwy włos, a potem staje na jednej nodze i niemalże wykonuje piruet Wilman, przeciąga się, podskakuje żeby poprawić spodnie, unosi ręce jak do gry, klaszcze sam sobie na stojąco, z gracją sięga po torbę i tanecznym krokiem opuszcza autobus na Łowickiej. pozostaję oniemiała.
***
na przystanku czytam wrześniową Elle. czy to już koniec lata?

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

To wcale nie pogoda za oknem powoduje że jesteś rozkojarzona w pracy i nie możesz się skupić na statutowych obowiązkach przykładnego pracownika...

silly rabbit... pisze...

a cóż (któż?) jest zatem powodem?