sobota, 28 stycznia 2012

bóg mordu

czas rozważań nad ludzką kondycją: w skali mikro - czyli o tym, kim jesteśmy pod uprzejmościami i mejkupem politycznej poprawności (co nie oznacza, że jestem krytykiem politycznej poprawności, mimo wszystko język kształtuje świadomość) i co może się wydarzyć, gdy uśpimy nerwy i zahamowania przy pomocy whisky; mowa o Rzezi Polańskiego. dodatkowe punkty przyznaję za umieszczenie akcji w Nowym Jorku.


a w skali makro - rozważania nad przyszłością, która nie musi wyglądać jak na amerykańskich filmach typu 2012, tylko raczej jak w prozie Margaret Atwood, której Rok Potopu polecam. lokuje się gdzieś w przestrzeni Miasta ślepców i 1984, lecz przez swoje porażające podobieństwo do teraźniejszości wybrzmiewa niepokojąco proroczo. i tylko bryczące lwiogniory mi się marzą...

Brak komentarzy: