piątek, 25 września 2009

pierwsza wizyta Karoliny Corday

w końcu udało mi się zobaczyć Marat/Sade Kleczewskiej w TN. mam mieszane uczucia; za często zmieniały mi się emocje/interpretacje i nie wiem do którego z fragmentarycznego oglądu rzeczy się odnosić. dostępność dużego zespołu TN jak sądzę zdarza się nieczęsto, ale skutkuje wrzuceniem w jeden spektakl zbyt wielu treści.
ale: scena tańca z manekinami jest jedną z najpiękniejszych i - w swym końcu, najbardziej poruszających jakie widziałam, i dla niej, oraz dla Stenki - "pacjentki, która miała grać pana de Sade, ale nie gra" - mogłabym jeszcze raz. i jeszcze raz.
***
A. mi się oświadczył z terminem ważności za 10 lat ("jak już nic innego nam nie pozostanie"). przynajmniej mam perspektywy ;)

1 komentarz:

przypadkowo pisze...

:-) to będzie za co pić niebawem :-)
A marat/sade mi się, pamiętam, bardzo podobał, pomimo tego, że trudno powiedzieć, o co w nim chodzi - jakby reżyser chciał za dużo zasygnalizować. ale np. marsz robi wrażenie.