wtorek, 8 września 2009

łaskawe

a skoro już o nazizmie: przeczytałam "Łaskawe" i tak, polecam. nie zgadzam się z tezą jednego z recenzentów, że trudno przystać na powtarzające się zdanie narratora (oficera ss) "jestem taki jak wy", ze względu na jego wyjątkowość (w sensie: że był biseksualistą, sypiał z siostrą bliźniaczką, i najprawdopodobniej zamordował matkę i ojczyma, oprócz czego był oficerem Schutzstaffel, w pełnym tego słowa znaczeniu). tylko że Łaskawe można czytać na kilku poziomach: pokazania działania systemu, gdzie odpowiedzialni (w tym systemie odpowiedzialni = winni zbrodni ludobójstwa) są wszyscy i nikt, oraz ukazania mechanizmów psychologicznych, nie tylko w kontekście reakcji Maxa (moim zdaniem o osobowości borderline, genialnie oddanej), ale - albo przede wszystkim - ludzi, cząstek systemu, którzy poza byciem cząstkami (i cyframi w upiornych statystykach) są też jednostkami z całym kompletem indywidualnych reakcji psychicznych, mechanizmów obronnych etc.
no i czytając "Łaskawe" można sobie pomyśleć o różnych sprawach i - naprawdę nie chodzi mi tylko o myślenie np. o Srebrenicy, ale o nagłe złapanie się na ziewaniu przy kolejnym opisie masowej egzekucji. i to jest naprawdę straszne.
„Łaskawe” to krzyk kogoś, kto zbudził się w środku nocy, ujrzał nagle, że dobro i zło nie istnieją, i nie może oddychać z przerażenia (Stefan Chwin, w "Tygodniku powszechnym")

3 komentarze:

T. pisze...

jak na mój gust to trochę za dużo zdradzasz fabuły. :-)
ale cieszę się, że Ci się "podobało".

silly rabbit... pisze...

no mogłam napisać też: prawdopodobnie nie zabił matki ;)

Pan Cygaro pisze...

byłoby znacznie lepiej. ja obstawiam, że zabił jednak kamerdyner.