środa, 9 września 2009

gender - srender

Scenka z autobusu
Kobieta, lat na oko 55, czytelniczka Naszego Dziennika, spogląda na zegarek i (widocznie 14.45 to TA godzina) dzwoni do kogoś (wdech) -jesteś już w domu?- bo pani Zosia tam winogrona przyniosła – {5 minut opisu z detalami co należy zrobić z winogronami, włącznie ze zgrozą w postaci możliwości zalęgnięcia się muszek} - i zajmij się tym, a nie swoimi sprawami, bo ty mało o sprawach domu myślisz, a PRZECIEŻ TO JEST TWOJA PODSTAWOWA ROLA O SPRAWACH DOMU MYŚLEĆ-no a Bożenka już przyszła, nie?- to cześć (wydech).
Zgadnijcie do kogo dzwoniła.

Scenka z przejścia podziemnego na metro pole mokotowskie
Kobieta (lat ok. 35) prowadzi jedno dziecko (lat na oko 3) po schodach za rękę i nieustannie strofuje je (sycząc przez zaciśnięte żeby): nie umiesz nóg ŁADNIE stawiać? Wyprostuj się! No jak ty idziesz?! W tym czasie drugie dziecko (lat na oko5) czołga się po czym forsuje schody na czworakach (z wyraźnym upodobaniem zresztą).
Zgadnijcie kim było dziecko na schodach, a kim dziecko czołgające się.

jakie matki, takie córki, takie matki, takie córki.
i tacy chłopcy, ciągle chłopcy.

7 komentarzy:

Joanna B. pisze...

ja chcę być wspaniałą mamą!!! :)
zobaczymy, co z tego chcenia zostanie mi za dwa lata...

Pan Cygaro pisze...

mamy synka, więc spoko. :-)
strofować się będzie za nieładną polszczyznę. :-)

Asia (grzywka + brzuszek) pisze...

A ja mam córkę - inżyniera komandosa! A synek, to mam nadzieję, że będzie taki, jak jego tata <3
Dużo zależy od autorefleksji - nie zawsze trzeba powielać zachowania rodziców. Niby widzę jak bardzo podobna jestem do mamy, ale też sporo spraw rozwiązuję zupełnie inaczej, szczególnie w podejściu do dzieci - ona miała jedno, ja chcę mieć duuużo, więc nie mogę traktować ich jak jedynaków, bo nie wyrobię...

janek pisze...

ze smutkiem stwierdzam, że nie jest to regułą... ewentualnie regułą z mnóstwem wyjątków i kombinacji (równie smutnych)

Kamila Jeżowska-Hułas pisze...

-> Pancy
niewątpię ;)

-> ogólnie
na sporej irytacji tego posta napisałam, właściwie to przeplotły się dwie sprawy: wychowania partnerskiego (mellow parenting, nie mylić z bezstresowym), którego przykład miałam dzisiaj w autobusie (bo ja ciągle w autobusie...): dialog mamy z ok. 6 letnim synkiem nt. jego urodzin (że zaprosi i chłopców i dziewczynki, że razem zrobią zaproszenia i cała rozmowa była faktycznie rozmową, a nie monologiem którejkolwiek ze stron; mama dawała pulę propozycji, synek mógł wybierać itp), naprawdę kontakt mama-syn do pozazdroszczenia
drugą sprawą jest socjalizacja dziewczyn i chłopaków i ciągle powielane stereotypy ról; mnie to przeraża, szczególnie że sama się na tym łapię (mimo raczej niestereotypowego wychowania przez moich rodziców) :(

janek pisze...

a ja czytałem najwyraźniej bez należytej uwagi (myśląc o kilku innych rzeczach jednocześnie) i skupiłem się na drugim przykładzie, mogącym sugerować, że szczególnie `starannie` socjalizowane są córki - co zresztą podkreślił komentarz...
a na swój własny użytek posiadam taki refleks (nie mylić z refluksem), że niefrasobliwy ojciec powoduje per saldo mniejszą krzywdę i zamieszanie w nieletnim, a później letnim łebku, niż nadopiekuńcza mać... (prawdziwa tragedia, że te dwie postawy występują najczęściej jednocześnie)
oczywiście żadna z tych postaw nie zasługuje na pochwałę...

Kamila Jeżowska-Hułas pisze...

-> Janek
zgadzam się w 101%