niedziela, 5 sierpnia 2012

eko i system

jak bardzo jestem/jesteś eko? czy wystarczy pobujać się w hamaku w Zielonym Jazdowie (warto odwiedzić i się pobujać, albo upichcić patata), a potem zapalić szluga? czy zjedzenie ryby ekosytuację przekreśla, czy dopiero zjedzenie krowy? a może można zjadać szczęśliwe zwierzęta, tylko oszczędzać wodę (mnie kiepsko idzie, chociaż prysznic zamiast wanny)? latać samolotem, czy przemieszczać się pociągiem? nie szczepić dzieci, żebyśmy ekologicznie zrobili miejsce dla galopujących suchot? a może w ramach szczypty dekadencji rozrzutnie korzystać z jedno-jedno-jedno razowych pieluch, spać przy zapalonym świetle i wierzyć, że na jedna oddana na makulaturę gazeta przy stosach nieczytanej prasy, cóż znaczy, cóż znaczy, książę?
***
czytam "W obronie zwierząt" na zmianę z "Samolubnym genem". patrzę na Młodego i zastanawiam się, czy zamiast chomika będzie miał szopunksa.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

a może jest tak, że warto ludzi w tym temacie edukować? Bo życie w stylu eco to nie tylko bycie weganinem, ale także dbanie o swoje zdrowie. Jeśli ktoś musi jeść ryby lub mięso, to może lepiej te które mniej na tym cierpią i nie są nabite antybiotykami, sterydami i szkodliwym białkiem. Zmiana życia na eco jest procesem i od czegoś warto zacząć. Najlepiej zacząć od swojego zachowania, w tym również zużywając mniej wody i wyłączając ładowarki od telefonu lub komputera z kontaktu na czas ich nieużywania. Takie miejsca jak Zielony Jazdów z pewnością w tym pomagają i krzewią wśród maluchów zdrowy styl życia, dbanie o przyrodę i o siebie nawzajem. To wszystko uczy współczucia i uważności. A bujanie się w hamaku i wprowadzanie się w stan relaksu zachęca do refleksji,odpuszczenia zadaniowości i spojrzenia na swoje wybujałe ego z innej perspektywy. Zachęcam do tego równie z Ciebie.

Kamila Jeżowska-Hułas pisze...

wiesz, ja jestem zachęcona i nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałeś mój post. tak, wyłączam wodę, gdy myję zęby, tak segreguję śmieci, odłączam ładowarki, wybieram transport publiczny, nie jem świnek, krówek, wierzę w mały krok do dużej zmiany... tylko, że wczoraj w zielonym Jazdowie siedząc na leżaku z moim dzieckiem patrzyłam na relaksujących się przy wegejedzeniu i papierosku i zastanawiam się, dokąd sobie tak lekko zmierzamy, mieszkańcy wielkiego miasta, na skalę świata - krainy szczęśliwości pędzący na jogę rowerami. jak małe/duże są nasze kroki, jak mała/duża odpowiedzialność? czy wystarczająco "krzewimy"? czy naprawdę jesteśmy uważni, czy raczej krótkowzroczni? nie wiem. mój miesięczny synek i jego świat za -dzieści lat, to moja perspektywa.

Anonimowy pisze...

Od czegoś warto zacząć, nawet jeśli tylko kilka osób z tych siedzących na leżakach podejmie próbę zrobienia czegoś dla świata (tego wielkiego miasta). nie tylko Ty przychodzisz tam ze swoim dzieckiem i nie tylko Ty zastanawiasz się nad przyszłością swojego dziecka. Eco to nie tylko gaszenie światła , jedzenie warzysz i oszczędzanie wody, to również ciepłe relacje z innymi, spędzanie wspólnie czasu (na początek niech będzie to nawet przy papierosku)i długie rozmowy, a na to z pewnością jest miejsce w Jazdowie. Myślenie w kategoriach Ja jestem ok- świat nie jest ok do niczego dobrego nie prowadzi a wręcz generuje pewien kwas zaburzający eco. Podobnie jak kupowanie kolejnych butów lub lot samolotem do Chin na wakacje... To co jest najlepsze dla odpowiedzialnej i uważnej przyszłości, to z pewnością zaufanie do drugiego człowieka. Krytyka nie wpisuje się niestety w życie w rytmie slow, nawet jeśli segreguje się śmieci. Ja twórczo spędzam czas z moimi mężem i córkami w Jazdowie. Patrzę na tych , którzy wnoszą dobro w takie dni do naszego życia i dzięki temu wiem, że jestem częścią tego świata. Moja uwaga podąża za energią moich dzieci i ich spontanicznej radości , w tym przypadku wynikającej ze wspólnego gotowania w Jazdowie z innymi ludźmi. Pozdrawiam.

Kamila Jeżowska-Hułas pisze...

uważam, że zielony Jazdów to świetna i potrzebna sprawa i oby takich więcej. nie zastanawiasz się jednak, czy to wystarczająco dużo, aby nasze dzieci zobaczyły świat taki, jaki znamy? tak - warto być tu i teraz, w uważności, empatii... ale czy to wystarczy? nie wiem. może warsztaty slow-food i hamak to jednak za mało? to pytanie do mnie samej, nie mam ambicji krytykowania (no, może z wyjątkiem jarania szlugów na chwałę szlugowych korporacji ;) )