wtorek, 6 grudnia 2011

grrrrudzień

zrewidowawszy re:wizje 5 stwierdzam, że najlepsze było towarzystwo i leżaki. całą resztę (włącznie z fragmentem poniżej) można sobie było odpuścić. chociaż spacery po "mrocznych i monumentalnych" wnętrzach PKiN mają swój niepowtarzalny urok.


***
tymczasem zrobiło się jakby chłodniej i poczułam lekki zew świąt, który doprowadził mnie do sklepów tak różnych jak Sezam (gdzie nabyłam lampki choinkowe szt. 16 dla mojej mamy, która wyraźnie zażyczyła sobie lampek ze sklepu elektrycznego, a nie ze straganu, no i cóż że z krajów świątecznie odległych pochodzą oba rodzaje) i TK MAXX. wycieczka do Sezamu była jak podróż w czasie, uważam że powinni objąć to miejsce opieką konserwatora zabytków, włącznie z obsługą (akurat dość uprzejmą, więc nie narzekam, tylko pozostaje pod wrażeniem firmowych wdzianek i ogólnego looku). wycieczka do TK MAXX była natomiast zejściem w ósmy krąg piekieł i przy kolejnym świecącym łosiu, który mnie napadł uciekłam z krzykiem. do Empiku zajrzałam tylko przez szybkę, co pozwoliło mi na szybką dedukcję, że kolejka do kasy nie wróży dobrze zdążeniu na jogę (i tak nie zdążyłam). HM ominęłam szerokim łukiem, oszukując sama siebie, że to z przyczyny konsulemnckiego bojkotu (w związku ze szmatą reklamową na centralnym), a nie walących tłumów wyrywających sobie z rąk pseudokolekcję versace. chyba się starzeję.

Brak komentarzy: