niedziela, 29 listopada 2015

na polu ryżowym

Postanowiłam więc spróbować wymknać się raz jeszcze,  bo słowa nisza w czasie  były zaklęciem, które sprawiło, że poczułam delikatne tchnienie życia,  jak pocałunek na czole. Wyobrazilam sobie niszę w czasie jako coś w rodzaju kieszeni kangurzycy, w której można skryc się i znieruchomiec, jednocześnie pędząc przez prerie. Zapragnęłam znaleźć się w niej.
Bylam w drodze, ale zupełnie inna podróż przyszła mi do głowy, pokusa nie do odparcia : wybrać się w podróż bezinteresowna i dziką, w opowieść nieoswojona. Zniknąć z tej całej krzataniny, przestać tkac tekst codzienny, ot tak, jakbym żyła w sposób, który pozwala spakować plecak i ruszyć w świat, nie tłumacząc nic nikomu. Dać się ponieść melancholii, zamiast pozwolić jej się przytłaczac.
Joanna Bator, Wyspa łza

Brak komentarzy: