sobota, 5 września 2015

1

historia, którą piszę nie ma początku (zawsze jest jakaś sekwencja wydarzeń) i nie ma końca (koniec pisania nie jest przecież końcem historii). jej linearność wydaje się być złudzeniem. emocje, które jak bitewny kurz unoszą się nad ziemią, opadną. znów się wzniosą. opadną.
kontekst jest szeroki.
małe rzeczy przysysają się do dużych. czyszczą zęby wielorybom.
jak ich nie kochać?
jak ich nie nienawidzić?
perspektywa jest wąska. staramy się poszerzać pole walki, ale czym są te udeptane pola, jak nie ułamkowym skrawkiem Ziemi?
***
potrzebna jest misja. potrzebne są sztandary. jeśli ich nieść nie będę, to przynajmniej otulę się w nie do snu.



Brak komentarzy: