poniedziałek, 30 grudnia 2024

24/25

 No i co ja mam o tobie powiedzieć, mój przemijający 2024? Rzeczy się działy, a ja ogarniałam, a one działy się jeszcze bardziej. Dałam rade, tak ogólnie.
Byłam trochę dzielna, a trochę wcale. Dużo się ze sobą kłóciłam, szczerze mówiąc byłam nie do wytrzymania (dla siebie, bo dla innych to cukier lukier, co nie?). Dużo płakałam, ale głownie ze złości.
A potem opuściłam gardę i tak stoję z odsłoniętą twarzą ufając ze to będą pocałunki a nie cios w nos.
Hej 2025, pozwól mi ufać

środa, 25 grudnia 2024

Roszpunki

Na krawędzi snu, za oknem cicha noc, myślę o czym dziś rozmawiałyśmy z J.
czy gotowe jesteśmy nadal pytanie o szczęśliwą przyszłość traktować jako retoryczne?
Wiesz, święta to taki czas, gdy pojawia się rysa na naszej wypolerowanej powierzchni „sama świetnie dam sobie rade”,
i możesz śpiewać ‘i can buy myself flowers’ zamiast kolędy, ale śnieżna zawieja wpada jednak przez rozszczelnioną zbroję
I dziś nie brzmi to, przyznasz, szczerze
Na ile mój ‘me time’ był dziś taki słodki, bo w rękawie mam asa ‘we time’?
czy jesteśmy obie Roszpunkami czekającymi na swojego księcia z zaplecionym warkoczem
czy może Polkami w kanonie, każda na swoja modle zaklinająca rzeczywistość
Na krawędzi snu, za oknem cicha noc
Obie przykładamy głowy do poduszki i śnimy o sobie takich, jakimi naprawdę jesteśmy

piątek, 22 listopada 2024

Trzymaj moją głowę nad wodą

Pół życia tracę żeby być sobą
Proszę tylko nie umieraj młodo
Trzymaj moja głowę nad wodą
Daj radę ze mną daj na to słowo
Ja nie chcę końca świata nie z tobą
Trzymaj moją głowę nad wodą
 
Radek pisze, Matylda śpiewa, ja nucę
Śnieg sypie za oknem, to czasowe to minie, posiedźmy w zachwycie
Te moje lęki i obawy, wyuczona nieufność, wyćwiczone najgorsze wersje rzeczywistości
Trzymam moją głowę nad wodą
Nie skaczę na główkę i się nie rozpędzam
lecz wierzę
wierzę

piątek, 15 listopada 2024

Co to będzie

a tu nagle, jak gdyby nigdy nic, jak śliwka w kompot, jak film co ich raczej nie oglądam, jak nie wiem właściwe co
w tym całym listopadzie, w tym całym mroku świata
ja tu nagle
No, zakochałam się

sobota, 2 listopada 2024

toussaint

Czas może zawisnąć w powietrzu jak w Czarodziejskiej Górze, płynąć w tle, za sceną przesuwać się jak dekoracje. 
Czy tydzień to dużo czy mało
Czy dwa lata to dużo czy mało

sobota, 12 października 2024

redefinicje

Czytając ‘Potwory. Dylematy fanki’, zastanawiając się nad naturą emocji w uwznioślających męskie spojrzenie, męski autorytetu, i umniejszających (anihilujących?) spojrzenie kobiece. Ile siły potrzeba, aby stać przy sobie i nie budować siebie samej na tych ruchomych fundamentach. A co, jeśli się już zbudowało? Praca, praca do wykonania, szambo wybija przez skorodowane rury, to się naprawi i będzie pani zadowolona. Zatem remontując. Zawzięcie.
Biegając w czapce belgijskiego exkochanka, która nie pachnie już niczym poza proszkiem do prania (eko) i nie przynosi już żadnych uczuć, poza uczuciem ciepła w uszy.
Jesieni świadkując, która wykrwawia się na naszych oczach.
Się zatrzymując. ‘Oparłam się o piękno świata / A w dłoniach trzymałam zapach pór roku
Się redefiniując.

niedziela, 15 września 2024

i am not

i am not a hotel room i am home, i am not the whiskey you want, i am a water you need
nie słucham już równoważników zdań, obietnic pisanych na serwetkach i gubionych w drodze do domu


wtorek, 3 września 2024

Lata

 Czytam ‘Lata’ Annie Ernaux (lepiej późno niż wcale), czytam moje życie w czasie przeszłym, nie zastanawiam się jak to jest mieć lat 44, ale trochę jak to jest nie mieć mniej
Czytam też ‘Szalej’ i obie książki miksują się całość, bieda i katolicyzm w obu krajach, a potem bieda i kościół tutaj, z czego wyszła moja mama, do czego nie mogła dojść
Przewartościowuję miary sukcesu, stoję w pustym mieszkaniu
Lato jest nadal gorące, choć jak spod spodu przebija już ziąb, ‘raz staruszek spacerując w lesie’, zaczynam podśpiewywać jak mój tata
Kupuje bilety do krajów cieplejszych
I kraju na B
Zastanawiam się nad rysowaniem, raz wzięłam nawet kredki do ręki
Zaczyna się rok z numerem 9, a dla mnie 7
Duchowość doprasza się uwagi, nie nachalnie, ale pociąga mnie za rękaw
Zostawienie tego, co mi nie służy
Dzieje się
Staje się

wtorek, 13 sierpnia 2024

when i grow up

4 days to go and 13 years of saying yes (the one known later as no) after, nie pozostaje nic innego jak wrócić do rysowania, o tym też jest w tej piosence, o tej: when i grow up, i want to live near the sea, crab claws and bottles of rum, that's what i'll have staring at the seachell, waiting for it to embrace me, rysowanie i morze, koincydencje i wybory, co mnie czeka na co ja czekam co postanowie tak sie stanie, umiem w to 


sobota, 10 sierpnia 2024

było minęło

Zamykam oczy I widzę cię, alpejska łąko, wieszczku jedzący mi z ręki, łaciata krowo z za dużym dzwonkiem

Widzę cię taflo jeziora, gdzie płynę i przez kilka sekund wszystko wiem

Spadająca gwiazdo na ciemnym niebie w miejscowości, której nazwy nie pamiętam

Widzę cię

Jesteście ze mną

Choć tu i teraz: było i minęło

sobota, 20 lipca 2024

płynna magia

 W Sopotach u przyjaciółki, 24 godziny płynnej magii. Tai chi na dachu teatru szekspirowskiego (tai chi nie jest dla mnie, lecz: ahoj przygodo!), dźwigi stoczni o zmierzchu, peron w Sopocie jak z innej czasoprzestrzeni, dziki buszujące pod konsulatem, droga przez las, plaża skażona pożarem, szum morza w uszach, inne smaki, cisza żydowskiego cmentarza, pociąg, bociany i sarny w złotej godzinie, bol głowy, jakbym nagle poczuła wszystko wszędzie na raz

I potem ten sen

Taki sen, z którego budzisz się w łzach. Sen, który domyka drzwi.

Dziś potańczę i pobędę ze sobą, dziś pozajmuję się moim ja, dziś będę dla siebie najlepsza

poniedziałek, 24 czerwca 2024

Tańczę

 Wytańczyłam początek lata na dachu.

Ten czas przynosi mi tyle inspiracji, o podróżowaniu, osiąganiu celów, patrzeniu się na bezkres (morza, gór, name it), inwestowaniu (w relacje, w siebie), dawaniu, braniu. Czytam o micie normalności, wsłuchuję się w bicie własnego serca, dotykam brzucha (i znajduje dla niego sympatię).

O tym co myślę w niedziele wieczorem, z czym budzę się w poniedziałek rano. O rodzicielstwie, dorastającym chłopcu. O zobowiązaniach i iluzji zobowiązań. 

Pałac możliwości na nowo otwiera bramy, a nie wiedziałam, że stoi w sercu wielkiego parku.

Tańczę.

niedziela, 16 czerwca 2024

wanderlust

 Przesuwam palcami po mapie i o ile latem klasycznie Włochy i Francja, to klarują się dalsze, dziksze destynacje.
W różnym natężeniu dalekości i dzikości. Bo Kioto (‘mogę przyjechać do Kioto z tego tylko powodu, że mi się podoba’). I Tanzania wraz z Kilimandżaro. I safari (bez strzelby ofc). Potem gdzieś Wietnam, szczególnie góry. Bułgaria, z przewodnikiem taty w ręku. Islandia.
W głowie pakuję plecak.  ‘Zapytaj się, czy chcesz wyjechać. Jeśli chcesz, wystaw sobie zezwolenie’. Deal done.

środa, 12 czerwca 2024

June2

Ale w sumie czemu nie miałabym być małostkowa? Te ciągłe autokorekty w imię bycia dorosłym, moje wewnętrzne dziecko wierzga i się złości. Hej, dziecko, choć, pobiegamy po łące, a stara sobie poleży.  

 Wygrywa skrajna prawica. Ten mrok rozprasza czerwcowe światło. Ale on tam jest, za parę miesięcy oplecie nas, zobacz, już liże nasze buty. Zobaczysz.

Tak, boję się zimy, ale nie myślę o niej, bo idzie lato. Lato, moje najpiękniejsze, najcudowniejsze lato.

Czytam o podróżach. O odważnych kobietach. Chcę ruszać w świat. Jako dorosła i jako dziecko. Póki mogę, póki go mamy.

piątek, 7 czerwca 2024

June

Zakochana w sierpniowym złocie nie doceniałam czerwcowej zieleni. Do teraz. Rozkoszuję się każdym dniem. Nocami pada, poranki są wilgotne i mgliste, później ciepłe, letnie już słońce, przeistacza wilgoć w parę. Zieleń jest soczysta, koi oczy. Mam nieustanną ochotę na spacery, na ruch w slow-motion, strale. Czytam o podróżach, planuję podróże, ale ten czerwiec w mieście zatrzymuje mnie tu i teraz. Pachnie jaśminem. Kupuję kilogramy truskawek, sączę zimną domowa latte. Staram się nie pracować ponad niezbędne minimum. Dbam o siebie. Dobry to czas, ten czerwiec.

wtorek, 21 maja 2024

dolce vita

Nowa miejska legenda – o dziewczynie, która zakochała się w czacie gpt. Ale hej! Z pewnością konwersacje były ciekawsze niż z typami z apki na T. i być może prawdziwsze niż konwersacje części znanych mi związków. Miałkość i odgrzewane kotlety, ctrl-c/ctrl-v. Och, mów do mnie jak czat gpt!

No i byłam nad jeziorem. Pachniało wilgocią, cedrowymi szyszkami i jaśminem. Widziałam burze nad woda i górami. Doświadczałam piękna. I jadłam pizzę i lody, bo na głodniaka to jestem na nie. 

No i tyle. Dolce vita. 

sobota, 11 maja 2024

tu i teraz

Oglądamy sukienki ogrodu czasu i grzebiemy ludzi na cmentarzyskach, które przed chwila były miastami. Ale to nieprawda, że się nie uczymy – umiemy coraz ładniej ubrać w słowa (my, fashion victims) nasza ucieczkę od odpowiedzialności. Żyjemy w świecie bez wojen: są tylko sytuacje, ewentualnie konflikty. Jest status: to skomplikowane.

Ale to nie znaczy, że nie mamy prawa być szczęśliwymi. Ja jestem.

Czytam książki. Uczę się, ostatnio więcej niż zwykle. Oglądamy z Młodym sztukę, tygrysy w ogrodzie i pingwiny w sadzie. Tańczę, otulam się hamakiem lub ciepłą kołdrą na noc. A wokół wybucha kwietna wiosna i jestem wdzięczna, że nie pociski made in EU. Mój czas na tu i teraz to present perfect.

czwartek, 2 maja 2024

no drama

Naprawdę nie wiem skąd przekonanie, że jestem drama queen. Dramę zrobiłam raz w życiu (z 13 lat temu, więc inne czasy, inne obyczaje) i przyznaję, była tego warta. Takie pomysły mają ludzie, którzy mnie nie znają i moją emocjonalność i jasne wyrażanie opinii poczytują za preludium do całego spektaklu. Ale spektaklu nie ma, bo ja wychodzę z teatru.

***

Tymczasem maj taki piękny

środa, 24 kwietnia 2024

powinszowania

Pisanie dziennika (to miejsce nim nie jest, tu wpadasz jak Alicja w króliczą norę) ma te zaletę, że można sobie pogratulować

Gratuluje sobie, że

nie słucham w kolko tych samych piosenek

nie krzyczę w myślach ani w snach (na siebie)

nie rozmieniam się na drobne (ani na grube)

nie trzymam świata w kupie siłą woli i emocji

(bo jak świat ma ochotę biegać luzem

to niech sobie biega

na własne ryzyko i odpowiedzialność)

Gratuluje sobie, że

minęłam tę zimę, ten mrok, dałam rade bez magicznych pigułek

mam swoje własne jogowe zajęcia i cały ten mikro wszechświat

i może nawet jest tak jak mówiłeś nie dalej jak w czwartek

Gratuluje sobie

ze przejeżdżam przez vilvoorde i już prawie nie pamiętam

nic

z tego co zapisałam w dzienniku rok temu

gratuluje sobie, że nie ma już

nic

piątek, 12 kwietnia 2024

jak gdyby nigdy nic

 Remont powoli dobiega końca, mieszkanie mamy pachnie terenem budowy, jedynie dwa abażury będą przypominać, że tu było, tu stało

Przyszła wczesna wiosna, w ogródku już zakwitł bez, żywy dowód na to, jak popsuliśmy klimat

Scrollujemy przez obrazy śmierci w Gazie i kosmetyki o zapachu ptasiego mleczka

Prowadzę dziś jogę, życie dzieje się, jak gdyby nigdy nic

Nie, nie jestem smutna

poniedziałek, 1 kwietnia 2024

swim

 love is when you give someone else the power to destroy you and you trust them not to do it, I've read it somewhere recently and it's shitty quote, but somehow it stayed in my head. if change destroy to hurt, can  I agree? and I'm thinking, what is all that love about? whether it is like a lighthouse whose light guides my way through the rock or rather lights that blinding my eyes

not blinded anymore, led by internal compass, can easily swim in philosophical disputes. although the water is cold and deep, and I don't know what lives there, in the depths

czwartek, 28 marca 2024

odwilż

Ponieważ przez prawie rok prowadzę polowe obserwacje swoich emocji oraz wymierzam ich przekładanie się na tzw. życie, z poziomu lecącego ptaka stwierdzam, że tafla lodu na tym jeziorze grozi załamaniem. Wiesz, zwykle przegapiasz ten moment pierwszego mikropęknięcia. Coś niby trzasnęło, ale może tylko ktoś puścił bąka. Lekceważysz to. Rysa rośnie, kolejne rysy wysuwają swoje macki, ale lód nadal solidny. Niby odwilż, niby wiesz, ale nadal śmiało maszerujesz. Jezioro trzeszczy, ale myślisz ze możesz to zakleić zaklęciami (te wszystkie buziaczki i i-miss-u misiu). I ostatecznie ze zdziwieniem lądujesz w zimnej wodzie.

Tym razem ja postoję sobie na brzegu.

piątek, 22 marca 2024

today

the catastrophe you fear will happen has already happened. and so it is, always. and it comforts me today

środa, 20 marca 2024

Równowaga

 Ja bym już bardzo prosiła, żeby nie bujało w jedną i w drugą, jak ma być wiosna, to niech będzie na całego

Razem niech będzie razem, niech znaczenia będą znaczące a nie bliskoznaczne, bez produktów uczuciopodobnych

Bo mnie mdli jak buja

***

Alpy w śniegu, doliny w zieleni, Monachium w strugach deszczu

Śmiałam się w basenie i płakałam pod prysznicem, i to drugie było naprawdę zbędne

***

Od dziś przyrasta dnia, mrok nadal jest zbyt blisko bym odetchnęła z ulgą

lecz równia mniej się przechyla, i już ustoję

sobota, 9 marca 2024

Oostende, Oostende

Kiedy byłam licealistką zobaczyłam w jakimś albumie (bo przecież wtedy jeszcze szukało się obrazów w albumach) obrazy Ensora. Znalazłam na mapie (bo przecież wtedy jeszcze szukało się miejscowości na papierowych mapach) ten belgijski kurort, Oostende i pomyślałam, że kiedyś tam pojadę. Nie marzyłam o pojechaniu do Ostendy, wydawało mi się to dość abstrakcyjne (zresztą Belgia znaczyła dla mnie prawie nic – nie sprzedawano belgijskich frytek z okienka tylko polskie zapiekanki, do wstąpienia do Unii jeszcze aspirowaliśmy), jakiś kurort o dziwnej nazwie, z malarzem równie dziwacznych, ale pociągających obrazów. Nie marzyłam, ale wiedziałam ze tam pojadę. I oto jestem, raz za razem, foki przypływają na moje powitanie, patrzę, jak przypływ zabiera plażę. S. powiedział, że ta plaża jest sztuczna, inaczej morze zabierałoby Ostendę. Oto jestem, w deszczu i słońcu, w ciemności poranka, w świetle złotej godziny, idę do latarni a Ostenda mruga do mnie swoimi światłami. A na stacji stoi wielki ensorowy łeb ze słomy.


czwartek, 29 lutego 2024

hello day

dzień dobry dniu raz na cztery, może jesteś czasem rzeczy niepowtarzalnych a może dotyczy to każdego dnia po kolei, niezależnie od ustawionej częstotliwości. Podskórnie myślę, że to drugie.

W każdym razie luty nr 2024 mija. Za trzy tygodnie koniec zimy, a nie była to dobra zima. Pachnie ziemią. Mam lat 43 i ½. I żyję.

poniedziałek, 19 lutego 2024

silly rabbit feat chatGPT

 no dobra, chatGPT, napisz mi wiersz o Belgii i Polsce

In Belgium's lacey embrace, the heart of Europe lies, Where waffles sweet and chocolates delight beneath the skies. With cobbled streets and Gothic spires that reach towards the sun, A tapestry of history, where ancient tales are spun.

Through Brussels' grandeur and Bruges' timeless charm, Belgium's beauty weaves a spell that few can disarm. In Ghent's canal-lined streets, the past and present meet, While Antwerp's diamond sparkle makes every moment sweet.

Yet eastward, beyond borders, another land does stand, Where Poland's spirit echoes through its storied land. From Warsaw's resilient heart to Krakow's regal grace, Poland's proud heritage shines in every place.

In Zakopane's rugged mountains, where nature's breath is keen, And Wawel Castle's majesty, a symbol of the scene. From the depths of history to the pulse of modern life, Poland's resilience and strength endure through joy and strife.

Together, Belgium and Poland, each with its own story, Unite in diversity, embracing both past and glory. From Brussels to Warsaw, from Ghent to Krakow's gate, Their shared European spirit binds them, strong and great.

i takie to zabawy. each with its own story

ale z tym Zakopanym to dajcie spokoj 


czwartek, 8 lutego 2024

mrok feat kamila

 Smutek zamknięty na czas podroży w podróżnym pudle, wylał się dziś niczym skwaśniale mleko.

Spać, chciałabym tylko spać. Odgradzam się naprędce zbudowanymi ścianami, glosy z zewnątrz docierają stłumione. W taki sposób mogę wstać, zrobić obiad, wykonać szeregi zbędnych ciągów działań. a dookoła rozlewa się ta lepka, niezdatna do picia ciemność.

No, nigdy nie myślałam ze taka będę, a jednocześnie pamiętam jak taka byłam.

poniedziałek, 5 lutego 2024

luty w mieście na B

 jedzenie pomarańczy z widokiem na plac świętej Katarzyny w mieście na B to jest pewien rodzaj rozkoszy

niezauważenie przywiązałam się do tego miejsca, choć w lutym nie jest sobą. ale w sumie kto w lutym jest w pełni sobą

środa, 31 stycznia 2024

przez mrok

 Ta zima jest mroczna, idę przez nią kulejąc. Znów obracam w rękach pudełko z małymi magicznymi tabletkami, czy dam rade czy nie dam, co jest ruchem właściwym. Czy sport, futerko kota, światełka przyjaźni, drobne rzeczy, okruszki radości, czy wciągnie je czarna dziura w mojej głowie. Czy warto oderwać się od ziemi, czy jednak tu być, by nie skończyć jak rok temu w iluzji rzeczywistości. Depresja (czy wolno mi używać tej nazwy, czy w ogóle wolno nam nie czuć się pączkami w maśle w tym bezkresie głupoty i zła, gdzie urządziliśmy sobie nasza małą słodką stabilizacje?) ma tępe krawędzie ale tnie głęboko.

Nie musimy trzymać się za ręce, lecz miejmy to samo w sercach (nie mamy). Nie musimy się zgadzać (nie musimy?), lecz kontrybuujmy (w imię czego?) To realistyczne prawdy objawione, czy kolejny cukier puder?

Idę przez mrok po omacku, pudełko noszę w kieszeni. Nie umiem podjąć decyzji, spróbuję nie podjąć jej jeszcze raz.

wtorek, 16 stycznia 2024

Diane, ..

Zapominam. Mam wrażenie jakby materiał moich myśli się przecierał, staram się go zacerować, lecz każda łatka pociąga za sobą kolejną. Gubię rzeczy, zapominam co powiedziałam.

Wszystkiego jest za dużo. Żongluję rzeczami, latająca część mnie wymyka się tej pilnującej, bo piłeczek jest zbyt wiele.

Zima w górach. Krewetki w Belgii. Kupowanie kafelków. Tak w kółko.  

Jak powyciągać te nitki, jak zszyć na nowo, w płótno czy w jedwab.

(Nie posuwamy się naprzód? Ale czy chcemy?)

Jedna trzecia zimy za nami. Połowa życia, może nawet więcej.

Do którego kubeczka wlewam gorącą czekoladę moich marzeń?