Ta zima jest mroczna, idę przez nią kulejąc. Znów obracam w rękach pudełko z małymi magicznymi tabletkami, czy dam rade czy nie dam, co jest ruchem właściwym. Czy sport, futerko kota, światełka przyjaźni, drobne rzeczy, okruszki radości, czy wciągnie je czarna dziura w mojej głowie. Czy warto oderwać się od ziemi, czy jednak tu być, by nie skończyć jak rok temu w iluzji rzeczywistości. Depresja (czy wolno mi używać tej nazwy, czy w ogóle wolno nam nie czuć się pączkami w maśle w tym bezkresie głupoty i zła, gdzie urządziliśmy sobie nasza małą słodką stabilizacje?) ma tępe krawędzie ale tnie głęboko.
Nie musimy trzymać
się za ręce, lecz miejmy to samo w sercach (nie mamy). Nie musimy się zgadzać (nie
musimy?), lecz kontrybuujmy (w imię czego?) To realistyczne prawdy objawione,
czy kolejny cukier puder?
Idę przez mrok po
omacku, pudełko noszę w kieszeni. Nie umiem podjąć decyzji, spróbuję nie podjąć
jej jeszcze raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz