niedziela, 16 czerwca 2024

wanderlust

 Przesuwam palcami po mapie i o ile latem klasycznie Włochy i Francja, to klarują się dalsze, dziksze destynacje.
W różnym natężeniu dalekości i dzikości. Bo Kioto (‘mogę przyjechać do Kioto z tego tylko powodu, że mi się podoba’). I Tanzania wraz z Kilimandżaro. I safari (bez strzelby ofc). Potem gdzieś Wietnam, szczególnie góry. Bułgaria, z przewodnikiem taty w ręku. Islandia.
W głowie pakuję plecak.  ‘Zapytaj się, czy chcesz wyjechać. Jeśli chcesz, wystaw sobie zezwolenie’. Deal done.

środa, 12 czerwca 2024

June2

Ale w sumie czemu nie miałabym być małostkowa? Te ciągłe autokorekty w imię bycia dorosłym, moje wewnętrzne dziecko wierzga i się złości. Hej, dziecko, choć, pobiegamy po łące, a stara sobie poleży.  

 Wygrywa skrajna prawica. Ten mrok rozprasza czerwcowe światło. Ale on tam jest, za parę miesięcy oplecie nas, zobacz, już liże nasze buty. Zobaczysz.

Tak, boję się zimy, ale nie myślę o niej, bo idzie lato. Lato, moje najpiękniejsze, najcudowniejsze lato.

Czytam o podróżach. O odważnych kobietach. Chcę ruszać w świat. Jako dorosła i jako dziecko. Póki mogę, póki go mamy.

piątek, 7 czerwca 2024

June

Zakochana w sierpniowym złocie nie doceniałam czerwcowej zieleni. Do teraz. Rozkoszuję się każdym dniem. Nocami pada, poranki są wilgotne i mgliste, później ciepłe, letnie już słońce, przeistacza wilgoć w parę. Zieleń jest soczysta, koi oczy. Mam nieustanną ochotę na spacery, na ruch w slow-motion, strale. Czytam o podróżach, planuję podróże, ale ten czerwiec w mieście zatrzymuje mnie tu i teraz. Pachnie jaśminem. Kupuję kilogramy truskawek, sączę zimną domowa latte. Staram się nie pracować ponad niezbędne minimum. Dbam o siebie. Dobry to czas, ten czerwiec.