łóżka są trwalsze niż związki, czyli ponownie czytam Michela Houellebecqa. porzuconego onegdaj za (moim ówcześnie zdaniem) seksizm i parę innych -izmów. mogłabym powiedzieć, że dorosłam, dojrzałam, etc. ale takie wytłumaczenie jest zbyt miałkie. jestem starsza, to jest obiektywne. dojrzalsza? - subiektywne i przez lekki patos kryjący się w tym słowie, dojrzałości zaprzeczające. może więc z tej mańki: odkryłam że Michel Houellebecq pisze o miłości. smutno pisze, ale prawdziwie pisze. niezależnie od tego, jednak, czy mu wierzymy, czy nazywamy jego pisaninę krojeniem pustki (bardzo ładne stwierdzenie, niestety przypominające jajko sadzone zrobione z pustki), czy rzucamy jego książki w kąt, czy też wynosimy je na ołtarze (absolutnie nie na PRAWDZIWE ołtarze), zrozumcie, on zostawia nam nadzieję. przecież NIE MOŻE być aż tak źle. i wstajemy dzielnie z desek na poszerzonym ringu.
Powoli zaczynałem rozumieć, że wszyscy ci ludzie – mężczyźni czy kobiety – nie byli wcale obłąkani; brakowało im po prostu miłości.
Michel Houellebecq "Poszerzenie pola walki"
niedziela, 30 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz