WFF rozpoczęty z przytupem (przytupem flamenco): torreadorzy krasnale, wielokrotne przebudzenie Śnieżki i niepowtarzalna widownia (tzn. mam nadzieję, że już mi się taka nie przytrafi). film balansujący na krawędzi dobrego smaku, zręcznie wygrywający utarte (wydawałoby się) schematy. cud czy klątwa? oto ona, Śnieżka:
a w ramach domowego minifestiwalu filmy, które matki powinny oglądać po kieliszku wina: Musimy porozmawiać o Kevinie z brawurową rolą Tildy Swinton oraz Ki z naprawdę niezłą Romą Gąsiorowską. wnioski i obserwacje: nie chodzić z młodym do nocnych klubów i nie kupować profesjonalnego łuku. na resztę i tak mamy (mamy) ograniczony wpływ
czwartek, 18 października 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz