Prawie zarżnąłem swego peugeota sto czwórkę…
czyli poezja Michela Houellebecq'a, z okazji wyjazdu do Katowic
Prawie zarżnąłem swego peugeota sto czwórkę;
W dwieście piątce bym robił mocniejsze wrażenie.
Miałem ciężkie warunki – lało jednym ciurkiem –
I puste, poza trzema frankami, kieszenie.
W Colmar krótkie wahanie, zanim dalej ruszę:
Może nie było warto zjeżdżać z autostrady?
Jej ostatni list mówił: „Mam powyżej uszu
Ciebie, twoich problemów i tej błazenady!”
Mówiąc krótko: powiało między nami chłodem;
Życie często kochanków od siebie oddala.
Nic to; wystukiwałem palcami melodie,
Ten motyw z „Cyganerii” powracał jak fala.
Świnie z Niemców, lecz wiedzą, jak się drogi kładzie,
Jak zwykł mawiać mój dziadek, do przesady cięty,
Byłem zdenerwowany, zmęczony w zasadzie,
Połykałem z radością germańskie zakręty,
Podróż z wolna ku pewnej zmierzała zagładzie,
Byłem bliski histerii w sposób niepojęty.
Benzyny miałem dosyć, drogi znów nie tyle;
We Frankfurcie bym pewnie poznał jakichś gości,
Mógłbym z nimi prowadzić dyskusje nad grillem
O sensie życia, śmierci i szczęściu ludzkości.
Wyprzedziwszy dwa tiry wjechałem znów w ciemność,
Porwała mnie ta wizja, aż grzmiały fanfary!
Nie wszystko się kończyło, bo życie przede mną
Kładło swoje cudowne, choć niepewne, dary.
przełożył Maciej Froński, tekst dostępny na www.poema.art.pl, w tym po francusku
poniedziałek, 25 października 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
jako zapalona przeciwniczka poezji, zwłaszcza współczesnej, ze zdziwieniem przyznaję: ogromnie mi się podoba! ;)
prawda? i takie niepodobne do jego powieści
Prześlij komentarz