środa, 27 lipca 2011
no sasnal in my life
ale objawił się antyfaworyt: Z daleka widok jest piękny, Anny i Wilhelma Sasnala to film bardzo, bardzo zły. choćby mieli wam dopłacać, nie idźcie. NIE IDŹCIE.
silly rabbit i chwile, które łączą
nowe horyzonty, T-mobile zamiast Ery, płatny miód w Mleczarni, nowy model drinka w pracofni, chwile które łączą (tu wyobrażamy sobie wzlatujące ku niebiosom bańki mydlane, a niebiosa widzą to i nie grzmią, niestety)
***
moja shortlista poniżej; kolejność przypadkowa, zdecydowany faworyt się nie objawił.
L'Apollonide - souvenirs de la maison close : sceny z życia kurtyzan końca wieku, w dobrym guście, elegancko opakowane bawitko. zapowiedziana scena płaczu spermą ma miejsce i jest na miejscu: liryczna nie obsceniczna. jeśli dotrze do kin - bierzcie, wierzcie.
Meek's cutoff - antywestern w pięknych barwach przepalonej słońcem trawy, toczący się jak wozy przez Oregon; film o człowieczeństwie - zaufaniu, wspólnocie i samotności, o priorytetach. padają strzały, nie padają trupy. zakończenie pisze się samemu.
Pyuupiru 2001–2008 "To nie tyle artysta, ile zjawisko". Wrzućcie w googla.
oraz Lilie wodne w rozkwicie (Water Lilies in Bloom / Vannliljer i blomst), 15 minut czystego optymizmu reżyserii Emila Stanga Lunda (Norwegia 2010)
***
moja shortlista poniżej; kolejność przypadkowa, zdecydowany faworyt się nie objawił.
L'Apollonide - souvenirs de la maison close : sceny z życia kurtyzan końca wieku, w dobrym guście, elegancko opakowane bawitko. zapowiedziana scena płaczu spermą ma miejsce i jest na miejscu: liryczna nie obsceniczna. jeśli dotrze do kin - bierzcie, wierzcie.
Meek's cutoff - antywestern w pięknych barwach przepalonej słońcem trawy, toczący się jak wozy przez Oregon; film o człowieczeństwie - zaufaniu, wspólnocie i samotności, o priorytetach. padają strzały, nie padają trupy. zakończenie pisze się samemu.
Pyuupiru 2001–2008 "To nie tyle artysta, ile zjawisko". Wrzućcie w googla.
oraz Lilie wodne w rozkwicie (Water Lilies in Bloom / Vannliljer i blomst), 15 minut czystego optymizmu reżyserii Emila Stanga Lunda (Norwegia 2010)
czwartek, 21 lipca 2011
środa-czwartek, w planach sobota
alejami w stronę Burberry zmierzała Katta, a za nią podążała, na smyczy piorunu, burza. co nieomylnie zapowiadało nabycie sukienki, która nie jest biała, i picie wina, które również białe nie było.
***
od pojutrza bawię we Wroc, ogarniając 13 nowohoryzontowych filmów, i na te chińskie obozy pracy się zdecydowałam, brrrr. ale wg rankingu Polityki to obraz jeden z dziesięciu stanowczo polecanych, nie tracę zatem nadziei.
***
od pojutrza bawię we Wroc, ogarniając 13 nowohoryzontowych filmów, i na te chińskie obozy pracy się zdecydowałam, brrrr. ale wg rankingu Polityki to obraz jeden z dziesięciu stanowczo polecanych, nie tracę zatem nadziei.
sobota, 16 lipca 2011
kids
made in Tybet
made in China
***
skoro już zostałam wydalona z Tybetu za potencjalne szpiegostwo i poglądy tudzież zachowania nie licujące z linią partii, to sobie poużywam na PRC. Nie jest to trudne; jeśli olśniewa was skok z nicości do ponad 10% PKB rocznie, autostrady i Gucci za rogiem, przyjrzyjcie się indoktrynacji od kołyski, zrównanym z ziemią górom i zasypanym dolinom, wyburzonym domom (2 tygodnie na eksmisje to luksus), smogowi w Pekinie (nawet Mao słabo widoczny)...etc. Lektura obowiązkowa - John Pomfret Lekcje chińskiego. O.
czwartek, 14 lipca 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)